Seria: "Pretty Little Liars" (Tom I).
Autor: Sara Shepard.
Tłumaczenie: Mateusz Borowski .
Ilość Stron: 280.
Wydawnictwo: Otwarte.
Opis Wydawcy:
Sierpień 2011 - Alison, szkolna gwiazda, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok później jej przyjaciółki: Emily, Aria, Spencer i Hanna, zaczynają otrzymywać niepokojące SMS-y. Ktoś zna sekrety, które chciały pogrzebać wraz z pamięcią o Ali. Jak wiele dziewczyny są w stanie poświęcić, by prawda nie wyszła na jaw ?
"Wciąż tu jestem. I wiem o wszystkim. "
"Życie jest takie ciekawe,kiedy wie się wszystko. "
Z zamyślenia wyrywa Cię dźwięk nadchodzącego SMS -a. Krótka, złowieszczo radosna melodia, tym razem nie zwiastuje miłych chwil spędzonych na pisaniu z najlepszą przyjaciółką. Teraz SMS niechybnie zwiastuje kłopoty. I jego treść wcale nie będzie przyjemna. Bo ona wciąż tu jest. Wcale nie odeszła. I co gorsza, wie o wszystkim.
Nie oglądałam hitowego i niezwykle rozreklamowanego serialu, który powstał na podstawie debiutanckiej powieści Sary Shepard, toteż nie miałam żadnej możliwości porównania obydwu form historii, do której napisania, inspiracją stały się barwne wspomnienia z czasów szkolnych Autorki. Moją niechęć do książek typowo młodzieżowych nieustannie pielęgnuje i pozwalam się jej rozwijać, z każdą coraz paskudniejszą pozycją z tego gatunku, trafiającą w moje ręce. Sam krótki dopisek: 'młodzież', powodował u mnie falę mdłości, ale i nutę zastanowienia - takich opowieści wciąż przybywa, a jak ciekawa może być historia z akcją w jakiejś amerykańskiej szkole średniej,na dodatek z nastolatkami w roli głównej ? Wniosek jest jeden: wszystkie te historyjki są beznadziejne. Teraz pójdę o kroczek dalej i uczciwie przyznam, że historia o czterech tak różnych dziewczynach, z luksusowego amerykańskiego półświatka, nie tylko całkowicie podbiła moje serce, ale także diametralnie zmieniła mój sposób patrzenia na literaturę młodzieżową, zwłaszcza tą zagraniczną. Panie i Panowie, witam w Rosewood !
"Hej, Em
Będę płakać ! Ktoś mnie zastąpił ! Teraz całujesz kogoś innego !
A. "
Alison, to dziewczyna którą każda chciałaby być - nawet te najpiękniejsze i najbardziej zadbane dziewczyny, czują się przy niej szare i bezbarwne. Nawet te dowcipne i pewne siebie, w starciu z nią tracą rezon, by przez najbliższy miesiąc przeżywać rozpacz, powodowaną krzywym spojrzeniem Królowej. Ali, szkolna gwiazda, ma wszystko - cztery przyjaciółki gotowe skoczyć za nią w ogień, ubrania z najwyższej półki, luksusowy samochód, urodę i kolejki chłopców, gotowych zabić, byle tylko obdarzyła ich pełnym aprobaty uśmiechem. Kiedy dziewczyna znika, jej przyjaciółki przeżywają koszmar, który nie kończy się nigdy - Alison nie znaleziono i zagadka jej nagłego zniknięcia pozostaje całkowicie nierozwiązana. Kiedy zaczynają otrzymywać tajemnicze wiadomości,przesycone aluzjami do pikantnych i arcyważnych szczegółów z ich życia, sprawy zaczynają jeszcze bardziej się komplikować, bo oto Autorką jest niejaka A. Która wie wszystko o ich rodzinach, Ali i o nich samych. Tylko czy jest możliwe, by ich dawna przyjaciółka powróciła? Tak, macie rację, to dość zawiłe i z całą pewnością dalekie od normalności. Ale taki jest kwiat młodzieży z Rosewood.
Ach, jaka ta książka jest wspaniała ! Dość niecodzienny wstęp z mojej strony, trzeba przyznać, ale taką lekturę jak pierwsza część serii "Pretty Little Liars" spotyka się tylko raz. Pierwszą rzeczą która mnie w niej kompletnie oczarowała i uwiodła jest akcja, pędząca z zawrotną prędkością i nie dająca odpocząć przy lekturze ani chwili. Tej powieści się nie czyta - ją się pochłania, dosłownie w ciągu kilkunastu minut i nawet nie zauważymy, że te kilkadziesiąt kartek gdzieś uleciało, a czytanie zmierza nieuchronnie ku końcowi... przy czym wcale nie chcemy, by koniec ten nadszedł. Pani Shepard wykreowała nowy, niezwykle wciągający i intrygujący świat, będący pewnym przeobrażeniem tego co znamy na co dzień;również dzięki temu mamy możliwość utożsamiania się z historią i poszczególnymi bohaterami. Poprowadzenie narracji z perspektywy osoby wszechwiedzącej, było w tym przypadku całkiem niezłym pomysłem, który dobrze się sprawdził - Autorka zgrabnie przeskakuje od jednej historii danej dziewczyny do drugiej, co łączy się w interesującą i zaskakująco spójną całość. Posługuje się ona plastycznym i barwnym, ale bardzo prostym językiem, który dotrze niemalże do każdego odbiorcy, o ile oczywiście nie oczekujemy kwiecistego dzieła, na miarę poprzedniej epoki ! Sporym plusem są dialogi; na wskroś realistyczne i niewymuszone, pozwalające wczuć się w pełni w opisaną sytuację i dobrze uzupełniające książkę.
"Dzień dobry, nienawidzimy Cię. "
Fabuła jest od początku, aż do zaskakującego końca ,ogromną tajemnicą i zagadką, trudną do rozwikłania nie tylko dla bohaterów, ale także dla Czytelników. Intryg i spisków nie brakuje, ba ! Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że "Kłamczuchy" mają w sobie bardzo wiele z najprawdziwszego kryminału. Co ważne - Autorka bez przerwy nas zwodzi i nawet jeśli przez chwilę pozwala nam się łudzić, że rozwiązaliśmy zagadkę, w następnym podejściu udowadnia, że karty wykłada tylko ona. Fabuła, pomijając zdecydowanie przeważający wątek kryminalny, koncentruje się na codziennym życiu głównych bohaterek i co dziwne - nawet opis niedzielnego śniadania w wykonaniu Pani Shepard był nienużący i wprost błagał, by czytać go w nieskończoność. Aż do teraz pozostaje pod sporym wrażeniem jej stylu pisania i talentu, który niewątpliwie posiada. Wraz z końcem książki akcja się zagęszcza, intryga nie jest ani trochę bliżej rozwiązania, a sama akcja urywa się w najmniej odpowiednim momencie - to wszystko sprawia, że ciężko mi będzie przespać najbliższą noc spokojnie, bez rozmyślań o tym co zaserwuje nam w kolejnych częściach Sara Shepard i jakie postanowi znaleźć rozwiązanie.
Nigdy nie sądziłam, że jakakolwiek powieść młodzieżowa może wzbudzić emocje; teraz jednak mam żywy dowód na to, że jest to jak najbardziej możliwe. Opowieść o Arii, Spencer, Hannie i Emily to urzekający, plastyczny obraz elitarnego świata, dostarczający nam niesamowitej dawki wzruszeń, lecz także i radości w czystej jak łza formie - momentów w których ogarnia nas niepohamowany chichot, nie brakuje. Nie brakuje również takich, w których po prostu nieprzyzwoicie szeroki uśmiech wykwita nam na twarzy.
Bohaterowie, to osoby z krwi i kości, takie które z powodzeniem moglibyśmy spotkać w realnym świecie - na próżno szukać tu paranormalnych stworów i wampirów, które tylko udają krwiożercze, a tak naprawdę jedzą wyłącznie sałatę. Postaci są ciekawie wykreowane, plastyczne i ujmujące - to wręcz zakrawa na kpinę, że zwyczajne nastolatki, których perypetie powinny mnie nudzić na śmierć, okazały się tak ciekawymi osobami, a niektóre z nich zaskarbiły sobie nawet miejsce wśród moich ulubionych bohaterów literackich. Czyżbym dotychczas po prostu niewłaściwie dobierała lektury, że przegapiłam taką perłę ? Warto też wspomnieć, że postaci które wyszły spod pióra Pani Shepard, są dosyć nierówne i znacznie różnią się między sobą - charaktery niektórych są bardzo wyraźnie zarysowane, inne z kolei są niejednoznaczne - w obu przypadkach, są to postaci pełnokrwiste, intrygujące i przykuwające uwagę.
Niewątpliwie, "Kłamczuchy" miały kilka wad, aczkolwiek były to wady niezwykle drobne, umykające wręcz, w żaden sposób nie rzutujące na całą książkę. Przyznaję, że czytałam ją jak w prawdziwym transie; transie tak ogromnym, że wszystkie błędy i wszystko na co powinnam zwrócić uwagę, po prostu przemykało mi gdzieś przez głowę i nie zostawało tam na dłużej. Dopatrzyłam się jednej maleńkiej ułomności - przy czym jedynie ja, całkowicie subiektywnie, traktuje to w ten sposób, bo równie dobrze ktoś inny może to odebrać jako dużą zaletę. Mianowicie, nie przypadł mi do gustu natłok nazw firm odzieżowych, kosmetyków i tym podobnych - nie mieszkam tam gdzie bohaterki i tylko niektóre z marek coś mi mówiły, a reszta ? Tu byłam niestety skazana na domysły.
"Do miasta wrócił cyrk. "
Książka Pani Shepard może się poszczycić sporą dawką uroku i niepowtarzalnego magnetyzmu, bezpruderyjnością i niezwykle klimatyczną, luksusową otoczką - to wszystko daje nam mieszankę iście wybuchową . "Pretty Little Liars" wzbudza emocje, przyprawia o dreszcz podniecenia, radosny pisk , czy łzy na policzkach i przenosi do zupełnie innego, wydawałoby się zwyczajnego świata w którym niczego nie można być pewnym. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą zdecydowanie nietuzinkową i oryginalną powieścią, wybijającą się na tle innych, powiedziałabym, że perełkę młodzieżowej konwencji. Ja na pewno jeszcze do niej wrócę i to niejednokrotnie. I pamiętajcie - Gra dopiero się zaczęła. A. nie chce nam zepsuć zabawy. Ale ma nas na oku.
Wciąż tu jestem. I wiem o wszystkim.
A.
Końcowa Ocena: 5/6.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Otwarte,za co serdecznie dziękuję.
Drugi tom trzyma poziom "Kłamczuch", ale trzeci podobał mi się już mniej... Niemniej nie będę Cię zniechęcać, przekonaj się na własnej skórze, czym Autorka jeszcze Cię zaskoczy - nie spodziewasz się tego ;))
OdpowiedzUsuńNie czytałem, ale chętnie sięgnę. To dobra lektura na jesieno - zimową handrę
OdpowiedzUsuńTo raczej nie seria dla mnie. Jakoś nie przepadam za podobnymi pomysłami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Koniecznie muszę zapoznać się z "Kłamczuchami". Serial na podstawie książek ogromnie mi się spodobał i teraz nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po literacką wersję tej historii. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo,bardzo chcę przeczytać!;D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale lubię serial na podstawie drugiej książki tej samej autorki - The Lying Game ;) PS. Widzę że właśnie czytasz "Dopóki mamy twarze"... jestem w połowie tej książki :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam serial :D Za książkę mam zamiar zabrać się niedługo, bo czeka już u mnie na półce xD
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytalam, ale serial oglądam i uwielbiam , więc na pewno przeczytam te ksiazki :D
OdpowiedzUsuńhm.. oglądałam kilka odcinków serialu i był całkiem ciekawy, więc może i na książkę się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ją i jestem po prostu zachwycona :)!
OdpowiedzUsuńKochana, nie ma co zazdrościć :). Do premiery zostało zaledwie 17 dni ;).
OdpowiedzUsuńPodaję Ci email do Pani Joanny, ona się zajmuje 'rekrutacją': joanna.jaguar@op.pl
Ja za to strasznie zazdroszczę Ci Pretty Little Liars - bardzo mnie ta seria intryguje :).
Pozdrawiam!
Stanowczo serial jest dużo lepszy od książek. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń