niedziela, 16 października 2011

Recenzja:"Gra.Dolina" - Krystyna Kuhn.

Tytuł: "Gra. Dolina".
Seria: "Dolina" (Tom I).
Autor: Krystyna Kuhn.
Tłumaczenie:Robert Rzepecki.
Ilość Stron: 296.
Wydawnictwo: Telbit.

Opis Wydawcy:
Gdzieś w ciemności, w samym środku pustkowia skrywa się mroczna tajemnica... Odjazdowe otrzęsiny w domku nad jeziorem. Tak studenci świętują swoje przybycie do collegu w Grace  położonej w Kanadyjskich Górach Skalistych elitarnej uczelni dla wybitnie uzdolnionych. Julia wraz z przyjaciółmi wkrótce ma się przekonać, że w zapomnianej przez Boga i ludzi dolinie dzieją się dziwne rzeczy... Skąd tyle tabliczek ostrzegawczych wokół uczelni? I dlaczego Google Earth nie lokalizuje tego miejsca na mapie? Gdy Robert, brat Julii  widzi dziewczynę samotnie skaczącą ze skały do jeziora Lake Mirror, nikt mu nie wierzy, nawet siostra. Mimo to rusza na ratunek. Nie ma pojęcia, że oto, chcąc nie chcąc, staje się pionkiem w grze , fragmentem czyjegoś misternego planu.Pierwszy tom znakomitej serii thrillerów dla młodzieży 'Dolina'.

"Gdyby tu kończył się świat..." 


Wydaje Ci się, że przeszłość masz już za sobą. I w tej sekundzie rozpoczyna się przyszłość. W tej sekundzie wali się świat. Reguły gry trzeba poznać, zanim zaczniesz grać. Jeśli oczywiście, nie chcesz zapłacić najwyższej ceny. Julia ich nie poznała, a  stanęła do rozgrywki. Czy teraz będzie mogła grać dalej ? Niektóre miejsca mają to do siebie, że poza nimi zostawiasz całą swoją przeszłość, a w nich ukazuje się Twoje prawdziwe oblicze. Stajesz się tym, kim  zawsze byłeś i jesteś naprawdę. Witajcie w Dolinie . Bez obaw, zdążycie. Gra dopiero się zaczęła. 


Nareszcie nie paranormalne stwory, czy antyutopijna rzeczywistość. Nareszcie podróż w głąb czegoś zupełnie  innego. W głąb najprawdziwszego, najmocniejszego i najwierniejszego gatunkowi thrilleru, jaki dane mi było ostatnimi czasy przeczytać - debiutanckiej powieści pióra Krystyny Kuhn. Podróż w głąb położonej na odludziu Kanadyjskich Gór Skalistych,  Doliny. Miejsca z którego nie można uciec . Miejsca w którym można jedynie grać, a stawka jest zbyt wysoka  by móc zakończyć grę. Mam dla Was małe ostrzeżenie - trzymajcie się od tej książki z daleka, póki nie obmyślicie reguł Waszej rozgrywki. Waszej własnej Gry. 


"Czy nie tak właśnie zaczynają się horrory ? " 


Julia de Vincenz, jest w każdym calu zaprzeczeniem wizji zwyczajnej studentki. Rozgoryczona i wściekła dziewczyna,  w towarzystwie chorego psychicznie brata Roberta wyjeżdża do elitarnego collegu położonego na górskich obrzeżach,  słynnego Grace College. A może to nie Robert jest chory, a cała Dolina zwariowała ? Julia chce uciec i zapomnieć o przeszłości, rozpoczynając życie od nowa. I wkrótce przekona się, że od przeszłości nie da się uciec. Nie da się nawet o niej zapomnieć. 


"Nie możemy tutaj zostać. W tym miejscu czai się zło, rozumiesz, zło ! " 


Trochę w życiu przeczytałam książek, opatrzonych chwalebną etykietką 'thriller' .Wiele z nich  za thrillery tylko się podawało, inne były prawdziwą kwintesencją gatunku. "Gra. Dolina" to według mnie  jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat, jeden z nielicznych przeznaczonych dla starszej młodzieży. W obecnych czasach, gdy na rynku wydawniczym króluje niesmaczny, przejaskrawiony  romans doprawiony niemniej niesmacznymi wampirami,  czy innymi nadnaturalnymi stworami, bardzo ciężko jest stworzyć książkę zasługującą na zachwyty,  której motywem przewodnim nie są miłosne uniesienia. Owszem, w "Grze" taki wątek również się pojawia, ale jest jedynie miłym, niezwykle małym dopełnieniem fabuły i jest tak nieistotny, że w zasadzie mogłoby go nie być. Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, pomimo tego pozwala dokładnie poznać emocje i uczucia targające wszystkimi bohaterami. Taką narrację trzeba umieć poprowadzić i Pani Kuhn wyszło to naprawdę dobrze. Akcja to zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron powieści i od samego początku oczarowała mnie kompletnie. Autorka po mistrzowsku prowadzi historię, buduje napięcie i stwarza niezwykły, uwodzący Czytelnika klimat. Tak sugestywny i namacalny, że momentami ma się wrażenie, iż stoi się przed malowniczym jeziorem Doliny i wdycha słone, ostre powietrze. Krystyna Kuhn okazała się także wprost genialna w przeprowadzaniu zaskakujących zwrotów akcji i swoistego zwodzenia Czytelnika - w momencie gdy rozwiązanie miałam podane, wydawałoby się jak na tacy , ono wciąż mi się wymykało i to gdy brakowało już tylko ostatniego elementu układanki. Mało tego; wszystko jest zawiłe i mylące jak diabli, a pod koniec gdy myślimy, że już wszystko wiemy... okazuje się, że zostaliśmy oszukani i tak naprawdę nie wiemy nic.  Przez wydawcę, recenzentów i samego Autora, bo ta historia zmierza zupełnie w innym kierunku niż się spodziewaliśmy.  Gra zmierza zupełnie gdzie indziej. Za niektóre sceny jestem gotowa bić pokłony Autorce, tak bardzo były nieoczekiwanie i brawurowo poprowadzone. Przez całą lekturę, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że Pani Kuhn perfidnie drwi sobie z Czytelnika, zwodzi go i pozwala się łudzić, że wie o co tak naprawdę chodzi i każe mu wierzyć, że panuje nad sytuacją - by za moment przekonać go, że tylko ona króluje powieścią, a on jest jedynie marnym pionkiem w jej grze. 


"To ludzie bywają źli, nie miejsca." 


Bohaterów nie lubię. Ich po prostu nie da się polubić - budzą zbyt wielkie emocje i sprzeczne uczucia w odbiorcy, by można było zaryzykować takie twierdzenie. Są plastyczni, świetnie wykreowani i budzący masę kontrowersji  i całą gamę przeróżnych emocji. Nie są postaciami które można kochać albo nienawidzić - są zbyt niejednoznaczni. Jedyne na co miałam ochotę, jeśli chodzi o nich, to najpierw uderzyć raz a  porządnie w mordę co poniektóre osoby, a zaraz potem uściskać. Jedno jest pewne - każdy bohater którego stworzyła Autorka, był pełnokrwisty , nietuzinkowy , intrygujący i do szpiku kości niejednoznaczny. 


"Gra" trzyma w napięciu od pierwszej,  aż do ostatniej strony i przyprawia nie tylko o wypieki na policzkach - te są wręcz zagwarantowane. Ponadto, Autorka funduje nam także istny zawrót głowy, najprawdziwszy chaos myśli i uczuć. Tej książki nie da się odłożyć nawet na sekundę - bo właśnie każda sekunda, ma ogromne znaczenie dla dalszego przebiegu akcji. "Gra" całkowicie mnie pochłonęła - to czego doświadczyłam podczas lektury i tego jak znalazłam się w Dolinie wraz z bohaterami, jest wręcz nie do opisania. Nie do opisania jest magnetyzm i siła z jaką wciągnęła mnie ta historia. Historia która przeniosła mnie do zupełnie innego, przerażającego świata i trzyma tam aż do tej chwili.  


Usilnie, naprawdę usilnie starałam się dopatrzeć w tej pozycji jakiś wad. Próbowałam przyczepić się chociaż do jednej, maleńkiej rzeczy, ale szybko przekonałam się, że to niemożliwe. Książka jest po mistrzowsku napisana, logiczna i doskonale przemyślana,  jej Autorka operuje świetnym stylem i ma znakomity warsztat. Nie szczędzi nam  przy tym szokujących zwrotów akcji, emocji i wzruszeń, kreuje nową, niezwykłą wizję dobrze znanej nam rzeczywistości i tworzy powieść którą ciężko wymazać z pamięci. Czegóż chcieć więcej ? 


"Nie da się tak po prostu zostawić za sobą przeszłości, zatrzasnąć za nią drzwi, choćby nie wiadomo, jak się chciało. Kiedyś powróci i otworzy je z całej siły. " 


Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą niezwykłą książką, a może raczej... do zagrania ? Życzę zatem powodzenia w  grze. I pamiętajcie - trwa ona dla tylko dla Julii i jej przyjaciół. Dla Was dopiero się zaczyna. 


Końcowa Ocena: 6/6 !


Książkę otrzymałam od portalu Sztukater,za co serdecznie dziękuję. 

piątek, 14 października 2011

Recenzja: "Anioł" - Cliff McNish.

Tytuł: "Anioł".
Seria: Nieznana - nie ma planów kontynuacji .
Autor: Cliff McNish.
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska .
Ilość Stron: 288 .
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia .

Opis Wydawcy:
Od razu pokochała jego skrzydła: giętkie pióra, ich koniuszki tak delikatne jak poblask zachodu słońca. Freya wpatrywała się w nie, czując, jak ogarnia ją tęsknota za niezmierzonymi przestrzeniami. A kiedy wyciągnęła rękę i ich dotknęła, miała wrażenie, że zanurza palce w samym świetle.

Freya widzi anioły. Ten niezwykły dar staje się prawdziwym przekleństwem dziewczyny, bo nikt nie chce uwierzyć w jej wizje. Osamotniona i wyszydzana, zamyka się w sobie. Nie pomagają pobyty w specjalistycznych klinikach ani rozmowy z terapeutami. W końcu wsparcie ojca sprawia, że Freya wraca do normalnego życia.

Niedługo później czternastolatkę znów odwiedzają przybysze nie z tego świata. Złowieszczy czarnopióry Mestraal budzi we Freyi przerażenie... ale i współczucie.

Czy zwykła śmiertelniczka może uratować anioła?


"Człowiek pocieszający anioła."


Nie widzisz nic. Nic, prócz wszechobecnej ciemności. Słyszysz jedynie trzepot skrzydeł. Widzisz cienie tańczące na ścianie. I chciałbyś wierzyć, że za moment z mroku wyłoni się spowity najjaśniejszym światłem, łagodny i dobry anioł o śnieżnobiałych skrzydłach. A co, jeśli jego skrzydła będą czarne ? 


Czy anioły istnieją ? Od wieków  ludzkość szuka odpowiedzi na  to pytanie. Dla jednych są to ludzcy Stróże, służący naszemu  społeczeństwu i chroniący nas od wszelkiego zła.  Inni mieszają to jeszcze z religijną definicją. I tak powstaje mit o aniołach. O dobrych i złych. Tych ze skrzydłami białymi jak śnieg i tych ze skrzydłami czarnymi jak najciemniejsza noc. Zastanawialiście się kiedyś, jak to by było widzieć je ? A czy kiedykolwiek rozważaliście, jak byłoby je pocieszać i co by było, gdyby ta rola przypadła akurat Wam ?...


Konwencja paranormal romance opanowała światowy rynek literacki i wydawać by się mogło, że Autorzy, zwłaszcza amerykańscy,  wyczerpali już pulę świeżych i zaskakujących pomysłów którymi mogliby nas uraczyć. I tak jest w istocie - "Anioł" ,debiutancka powieść autorstwa Cliffa McNisha nie wnosi do literatury absolutnie niczego nowego. Jest uosobieniem schematyczności w literaturze młodzieżowej, a Autor - mam nadzieję świadomie , zaczerpnął całą gamę pomysłów i wzorców z konwencji paranormalnej . Przeszliśmy zatem przez etap wampirów, wilkołaków, wróżek, elfów,  a nawet smoków i wszelkiego rodzaju mutantów. W tej plejadzie dziwactw nie brak oczywiście aniołów, które z początku były świeżym i oryginalnym wątkiem , wnoszącym coś nowego do tradycji paranormalnej, a teraz są już tylko kolejnym nudnym, schematycznym tworem o którym większość osób czytać nie chce. I rzeczywiście - po co czytać po raz setny historię o nieziemskiej miłości śmiertelniczki i anioła, w przerobionej przez kilkunastu pisarzy wersji ? "Anioł" miał być kolejną mdłą historią o romansie nastolatki i jakiegoś skrzydlatego stwora - w tym przypadku moje przerażenie było jeszcze większe, bo ów anioł urodą raczej nie grzeszył, a główna bohaterka miała... czternaście lat ! Kiedy więc usłyszałam te straszne informacje w mojej  głowie pojawił się wielki, migający na czerwono napis 'PEDOFILIA' a pod nim ostrzeżenie 'trzymaj się od tego z daleka'. Ja jednak nie lubię wykazywać się zdrowym rozsądkiem i po dzieło Pana McNisha sięgnęłam. 



O czternastoletniej Freyi wszystko można powiedzieć, ale nie to, że jest normalną nastolatką. Co prawda mogłaby nią być, gdyby wykluczyć masę owianych tajemnicą zdarzeń z przeszłości, spotkania z najprawdziwszym aniołem, a w konsekwencji kilka ładnych lat pobytu w zakładach psychiatrycznych i intensywnej  terapii. Poza tym, jest zupełnie zwyczajną dziewczyną - spotyka się ze znajomymi, maluje, kłóci z rodzeństwem i umawia na randki. Na wyrwanie jej z obłędu nie było szans, a Freya zawdzięcza to właściwie  szczęśliwemu przypadkowi. Stara się teraz żyć normalnie i zapomnieć o koszmarach przeszłości. Tylko, czy będzie to możliwe skoro na swojej drodze coraz częściej napotyka złowieszczego Meestrala, który niechybnie chce jej coś powiedzieć, ale... nie może ?

Pierwszą rzeczą którą muszę uczciwie zaznaczyć, jest fakt, że "Anioł" nie jest nawet w najmniejszym stopniu romansem. Nie uświadczymy tu żadnych pocałunków, romantycznych wyznań miłości ani nawet zauroczenia. To przede wszystkim opowieść o przyjaźni, akceptacji i nadziei. Dla mnie to był twór, zahaczający w zasadzie o powieść typowo młodzieżową, w której anioły były jedynie ładną wisienką na torcie. Krwistoczerwoną, słodką i piękną, ale maleńką. Już po paru stronach okazało się, że gorący romans raczej nie leży w zamyśle Autora, mogłam więc odetchnąć głęboko i kontynuować lekturę. Narracja z perspektywy osoby wszechwiedzącej  to moim zdaniem ogromny minus tej książki, gdyż  nie pozwala Czytelnikowi wejrzeć w emocje głównej bohaterki i jej świat na granicy, który dzieli z aniołami. Plusem -  i to bardzo dużym, jest za to akcja, bo w jej prowadzeniu i odtwarzaniu spójnego efektu domina, Autor okazał się prawdziwym mistrzem. Nie jest to książka w której  pędzi ona  w szaleńczym tempie, ale nie nudzi nawet przez chwilę i właśnie dzięki temu oderwanie się od powieści choćby na sekundę, jest niemal niemożliwe. 


Niesamowicie uwiódł mnie w tej książce klimat, bardzo specyficzny i charakterystyczny,a przy tym naprawdę piękny. Pomimo wielu, naprawdę wielu niedociągnięć, klimat i niezapomniana magia nadrabia i ratuje to dzieło przed upadkiem. Historia jest niezwykle sugestywnie opisana, od pierwszych stron uwodząca Czytelnika. Budowania napięcia, tworzenia klimatu i malowania obrazów słowem, niejeden mistrz literatury mógłby się od Cliffa McNisha nauczyć. 


Bohaterowie niestety nie reprezentowali sobą niczego nazbyt interesującego - począwszy od samej Freyi, skończywszy na trzeciorzędnych bohaterach posiadających w książce jednolinijkowe wystąpienia. Główna bohaterka z początku niezmiernie mnie irytowała - jej impulsywność i irracjonalność momentami kłóciła się z tą drugą stroną jej osobowości,czyli szarą i potulną myszką,  co dawało  naprawdę trudną do zniesienia mieszankę. Mimo tego, dziewczyna miała chwile które przysporzyły jej mojej sympatii i nawet,  biorąc pod uwagę jej całokształt - daje się lubić. Męscy amanci - bo i tutaj się pojawili, a jakże ( aczkolwiek wychodzi tutaj kwestia mojego osobistego nazewnictwa, bo w wizji Autora raczej nimi nie byli)zwłaszcza aniołowie byli całkiem nieźle skrojeni i plastyczni. Oczywiście tradycyjne starcie dobra ze złem i tej powieści nie ominęło, bowiem  występują w niej dwaj bracia - Aniołowie.Jeden dobry, uczciwy i kochający, drugi z sercem przeżartym złem, które - jak się potem zawsze okazuje,  nie jest tak do końca przeżarte , a ów delikwent jest jednak zdolny do wyższych uczuć. Tego schematu nie dało się niestety uniknąć, ale na szczęście z wykonaniem Autor poradził sobie w sposób całkiem zadowalający. Co dziwne ,prócz tej dwójki mamy tutaj także amanta rasy ludzkiej który w zasadzie jest jedyną osobą zainteresowaną w bardziej  romantyczny sposób Freyą, bo z pewnością nie są to aniołowie których rola sprowadza się w zasadzie do...  niczego , przynajmniej w moim odczuciu. Byli jednak motywem przewodnim książki, więc niestety musieli się tu i ówdzie pojawiać. Natomiast osobą która sprawiała, że miałam ochotę wymierzyć solidny cios tej pozycji i sprawdzić jak daleko poleci była Stephanie - nowa uczennica w szkole do której uczęszcza Freya, usilnie starająca się o jej względy i głęboko wierząca w anioły dziwaczka. Była tak patetyczna i irytująca, że szczerze podziwiałam Freyę, która nie wymierzyła dziewczynie sprawiedliwości i nie dała jej w gębę, krótko mówiąc. Dla mnie to była najzwyklejsza w świecie wariatka i niestety nie wariatka w pozytywny, groteskowy sposób wzbudzająca sympatię otoczenia , a taka wariatka od której każdy ucieka jak najdalej. 


"Aniołowi" można także zarzucić brak logiki i autentyczności,  na szczęście nie przez cały czas. Książka była dobrze zaplanowana, przemyślana i ostatecznie wykonana również  nie najgorzej, aczkolwiek zdarzały się chwile w których zdolność logicznego myślenia zanikała - zarówno u Autora, jak i u stworzonych przez niego bohaterów. 


Pomimo tych wad, "Anioł" jest naprawdę sympatyczną i dobrze skrojoną historią, od której ponadto nie można się oderwać i która wciąga już od pierwszej strony, trzymając w napięciu aż do ostatniej. Nie jest książką wzbudzającą wielkie emocji, ba ! Prawdopodobnie nie wzbudzi nawet wypieków na policzkach. Sądzę jednak, że warto poświęcić na nią jeden jesienny, szary wieczór. Nie tylko dlatego, że jest kawałkiem całkiem dobrej literatury, ale przede wszystkim dlatego, że pozwala uwierzyć w wiele rzeczy o których nawet nam się nie śniło. Pozwala wierzyć i łudzi nas, że istnieje na świecie postać taka jak anioł i to ten dobry rodzaj złudzenia. Pozwala wierzyć, że w ciemnym pokoju,w samym środku nocy nie jesteśmy zupełnie  sami. I wierzcie mi - po tej lekturze zwątpicie we wszystko  co jak sądzicie, wiecie na temat aniołów. 


Końcowa Ocena: 4/6. 


Książkę otrzymałam od Portalu Sztukater ,za co serdecznie dziękuję. 




***
No i masz babo placek - kupiłam te książkę sama (szczęście, że nie zdążyłam się za nią zabrać) a tu dzisiaj dostaje ją od tegoż portalu. Jest jednak i dobra strona tego - najprawdopodobniej zorganizuję konkurs z tą książką którą kupiłam sama, bo nie widzę sensu w posiadaniu dwóch egzemplarzy. ;) Na pewno za prędko to nie nastąpi - szkoła skutecznie potrafi mi uniemożliwić wiele rzeczy. Ale napisałam, tak żeby było wiadomo. ;) 

czwartek, 13 października 2011

Recenzja: "Mała Myszka" & "Mała Kaczuszka" - Urszula Kozłowska & Anna Kotlonek.















Tytuł: "Mała Myszka".
Seria: Kilkunastotomowa, nazwa nieznana.
Autor: Urszula Kozłowska.
Tłumaczenie: --.
Ilość Stron: 6.
Wydawnictwo: Wilga .

Opis Wydawcy:
Pewna mała, szara myszka
niosła serek dla braciszka.
Hyc! Ze stołu na firankę.
- Zrobię bratu niespodziankę!















Tytuł: "Mała Kaczuszka".
Seria: Kilkunastotomowa,nazwa nieznana.
Autor: Anna Kotlonek.
Tłumaczenie: --.
Ilość Stron: 6.
Wydawnictwo: Wilga .

Opis Wydawcy:
 Na letni spacer wyszła kaczuszka. Szła przez podwórko za nóżką nóżka. Tuż przed stodołą zgubiła dróżkę. Hej, przyjaciele, ratujcie kaczuszkę!

Dzieciństwo na sześciu kartkach...

Dzieciństwo to okres,który każdy z nas najprawdopodobniej ma już za sobą, a jedyną pamiątką po nim są ciepłe wspomnienia. Okres krótki, kolorowy i magiczny. Czas radosnych, beztroskich zabaw. Wiek w którym nasze rozterki ograniczają się do pytań typu 'Dlaczego biedronka ma kropki ?' a największym problemem jest nie otrzymanie najnowszej wersji lalki na urodziny. Nic tak naprawdę nie zależy od nas, a jednocześnie cały świat mamy u stóp. Wspaniały czas. Niewątpliwie nierzadko odbiega on od ciepłych wyobrażeń na temat okresu dziecięcego.Wyłączając  jednak, jedynie odbiegające od normy przypadki, czy nawet zmodyfikowana wersja wyżej przedstawionego etapu nie może być piękna ? I z czym Wam się kojarzy dzieciństwo ? Mnie osobiście kojarzy się z książkami z tego okresu - krótkimi, radosnymi i zabawnymi bajkami czytanymi mi przez rodziców. Szczęśliwym zrządzeniem losu, natknęłam się teraz - mając już na karku całkiem solidny wiek, na dwie proste i urocze bajeczki dla najmłodszych. Zatem, czy przeniosły mnie na powrót do krainy dzieciństwa ?

"Mała Myszka" to bardzo krótka i sympatyczna, skierowana do tej najmłodszej grupy odbiorców, opowieść o maleńkiej myszce, chcącej zrobić niespodziankę bratu, przynosząc mu kawałek pysznego sera. Na swojej drodze napotyka jednak wrogo nastawionego kota, mającego wielki apetyt na świeżą, soczystą myszkę, ale i sprzymierzeńca w osobie dzielnego psa, który ratuje ją z opresji. To bardzo prosta i banalna historia, posiadająca w sobie jednak masę uroku i dziecięcej magii. Nie znajdziemy tu nowego pomysłu, wręcz przeciwnie - "Mała Myszka" to uosobienie schematyczności w bajkach dla dzieci ; dobra i sympatyczna bohaterka, wróg i obrońca, w okrojonej wersji. Pojawia się tu także klasyczny motyw walki dobra ze złem, wszak w końcu pies obrania myszkę przed kotem i wszyscy wychodzą bez szwanku z tej niemiłej sytuacji. Motyw ten jest jednak dostosowany do wieku i możliwości potencjalnych odbiorców książki, w końcu najprawdopodobniej będą to zaledwie kilkuletnie dzieci którym rodzice przeczytają te historię.

"Mała Kaczuszka" należy do tej samej serii książkowej co "Mała Myszka" i jest pewną jej modyfikacją, aczkolwiek motyw przewodni jest ten sam. Książeczka opowiada nam historię kaczki zagubionej na letnim spacerze, której pomaga gromada przyjaciół - innych wiejskich zwierzątek. W tej historii także wygrywa dobro i przyjaźń, aczkolwiek samo 'zło' nie jest już tak wyraźnie zarysowane jak w "Małej Myszce", gdzie reprezentował  je kot.  Myślę jednak, że od takich bajek nie można wymagać podobnych zabiegów, głębszego sensu i treści.

Obie bajki są rymowane, napisane w bardzo prosty i zrozumiały sposób. Pomimo ich prostoty, posiadają naprawdę wiele uroku i magii, która przeniosła mnie na powrót do lat dziecięcych. I myślę, że podobny zabieg przyda się każdemu zmęczonemu codziennością, a nawet mniej lub bardziej poważnymi lekturami - po prostu  przeczytać krótką i zabawną bajeczkę dla najmłodszych. Jestem pewna, że dostarczy wielu wzruszeń, a także przywoła ciepłe wspomnienia i wywoła na twarzy szeroki uśmiech.

Warto też wspomnieć o szacie graficznej obu tych książeczek - posiadają twarde okładki, wewnątrz natomiast zawierają piękne, kolorowe i duże ilustracje które są istną ucztą dla oczu Czytelnika. Postacie zwierząt były świetnie stworzone, czy też narysowane; one miały po prostu przesympatyczne buźki ! Mnie osobiście śmieje się do nich gęba, ilekroć na nie spojrzę.

Z czystym sumieniem polecam obie książeczki i to nie tylko osobom które mają dzieci, czy rodzeństwo w tym wieku, choć "Mała Myszka" i "Mała Kaczuszka" zapewne dostarczą tej grupie najwięcej rozrywki. Polecam je przede wszystkim osobom które lubią marzyć, wspominać i cieszyć się chwilami - myślę, że w złych, przygnębiających, jesiennych okresach warto sięgnąć po najzwyklejszą opowieść dla dzieci i przywołać magię minionych lat.

Końcowa Ocena: 4/6.


Książki otrzymałam od Wydawnictwa Wilga,za co serdecznie dziękuję.

sobota, 8 października 2011

Recenzja: "Teleny" - Oscar Wilde.

Tytuł: "Teleny".
Seria: Zamknięta całość - nie ma planów kontynuacji .
Autor: Oscar Wilde .
Tłumaczenie: Andrzej Selerowicz.
Ilość Stron: 238 .
Wydawnictwo: Interwers.

Opis Wydawcy:
Teleny to jeden z najbardziej kontrowersyjnych utworów w dziejach literatury europejskiej. Powieść ta, po raz pierwszy opublikowana w 1893 roku, natychmiast uznana została za literacki skandal. Nic dziwnego, gdyż jest to niezwykle śmiało napisana, nie stroniąca od pikanterii historia niepohamowanej namiętności pomiędzy dwoma mężczyznami, a homoerotyzm był wówczas w Anglii karalny. Zresztą Oscar Wilde dotkliwie odczuł to na własnej skórze - w roku 1895 został aresztowany, oskarżony o kontakty homoseksualne po czym skazany na dwa lata ciężkich robót. Rzecz jasna te mroczne fakty nie przeczą trafności jednego ze słynnych aforyzmów Wilde'a: "Nie istnieje coś takiego jak książka moralna czy niemoralna. Książki są albo dobrze napisane, albo źle, to wszystko." Naszym zdaniem Teleny jest książką jedyną w swoim rodzaju, ze wszech miar godną polecenia odważnym i tolerancyjnym czytelnikom, którzy ukończyli już 18 lat.


"Grzech to jedyna rzecz,dla której warto żyć."

Czym jest prawdziwa namiętność ? Odpowiedź na to pytanie niewątpliwie nie jest łatwa - trudno jednak zaprzeczyć, że namiętność dotyczy wszystkich. Są różne rodzaje namiętności; nie tylko takie które przychodzą nam na myśl jako pierwsze po usłyszeniu rzeczonego słowa. I pomimo istnej ich plejady, dla mnie zawsze najpiękniejsza będzie namiętność jedna - nie ta wybuchająca między mężczyzną a kobietą. Nawet nie ta między dwiema kobietami, a ta niepohamowana żądza pomiędzy dwoma mężczyznami. Ich miłość jest dla mnie jedną z najpiękniejszych na świecie - tym bardziej cieszę się, że dziełem przypadku dane mi było przeczytać tę znakomitą książkę. 


Oscara Wilde'a przedstawiać nikomu nie trzeba, to nie ulega wątpliwości. Nawet ci co nie znają jego dzieł, wiedzą kim i co stworzył - wszak Wilde to postać której po prostu nie wypada nie znać i która zrobiła na tyle dużo zarówno dla tamtej jak i współczesnej kultury, że nieznajomość jego postaci wydaje się wręcz niemożliwa. A jednak ja, co przyznaję z ogromnym wstydem - nie miałam wcześniej okazji zapoznać się z jego twórczością. Nie chciałam, nie miałam czasu, coś innego wpadało mi w ręce. Cała gama wymówek. A teraz, gdy jedną z jego powieści "Teleny" mam już za sobą , mogę tylko palić się na moim własnym prywatnym stosie za to, że nie sięgnęłam wcześniej po coś co wyszło spod jego pióra. "Teleny" to wprost genialna książka. I właśnie dlatego przeczytanie jej dopiero teraz jest moim największym grzechem i przewinieniem. 


Fabuła opiera się na relacji pomiędzy dwoma głównymi bohaterami - Kamilem a Telenym, niezwykle utalentowanym pianistą. Mężczyzna opowiada bliżej nieznanemu nam słuchaczowi historię ich romansu. To bardzo prosta historia, wręcz banalna. Historia którą nazwałabym zwyczajnym, tanim romansem. Dlaczego więc uznałam ją za tak piękną, poruszającą i magiczną ? Nie wiem czy to zasługa głównego wątku - miłości homoseksualnej, czy wspaniałego pióra Oscara Wilde'a. Być może jednego i drugiego.


"Czym innym jest moralność,jak nie przesądem ?" 


"Teleny" to dosyć krótka książka, chciałoby się rzec książeczka. Od pierwszej strony wypełniona jest jednak  wprost wspaniałą i urzekającą treścią. Nie jest typem w którym akcja mknie w zatrważającym tempie - Autor pozwala nam skupić się na niezwykłym, magnetycznym uczuciu łączącym głównych bohaterów i zatopić się w ich pełną zmysłowości i pożądania historię. Pomimo tego, żaden moment nawet przez chwilę nie nudzi - w "Telenym" jedno zdanie, jeden wyraz chciałam czytać jak najdłużej, by móc w pełni i jak najdłuższym czasie rozkoszować się tą lekturą. Bez wątpienia jest to powieść nietuzinkowa, choćby z powodu silnego zabarwienia erotycznego które odgrywa w niej znaczącą rolę - mimo tego, nie nazwałabym jej erotykiem. Dla mnie erotyk to sucha, sprowadzająca się jedynie do opisów aktów cielesnych historia. Czy więc "Teleny" pełny napięcia, pożądania a także miłości między Kamilem a tytułowym Telenym może być powieścią erotyczną ? Mnie osobiście takie sceny w książce nie raziły, nie zniesmaczały, ani też nie przyprawiały o wypieki na twarzy. Dla mnie była to po prostu piękna miłość którą mogłam czytać wielokrotnie, a inne akty - cóż, je po prostu czytało się przyjemnie, lekko. I nie było w nich nic wulgarnego, czy nieprzyzwoitego. Wilde nie przekroczył tej cienkiej  granicy smaku i choć sceny miłosne w jego wykonaniu rzadko kiedy należały do subtelnych, to z całą pewnością nie można nazwać ich obrzydliwymi czy wulgarnymi w jakikolwiek sposób. Warto jednak zaznaczyć, że raczej nie jest to książka skierowana do tych młodszych nastolatek - jestem pewna, że spora część tej grupy będzie mocno zażenowana podczas niektórych scen miłosnych, które dla większości starszych czytelników będą zupełnie naturalne i piękne a dla nich nieprzyzwoite i gorszące. 


Relacja między Telenym a Kamilem przyprawia o zawrót głowy i nie daje o sobie zapomnieć - aż do teraz jestem pochłonięta nimi a także marzeniem o tak pięknej prawdziwej miłości jakiej oni mieli szczęście zaznać. Bo przecież to najprawdziwsza, najnormalniejsza na świecie miłość. Taka sama jak heteroseksualna. Bohaterów pobocznych nie brakuje, aczkolwiek nie odgrywają w książce zbyt znaczących ról. Cała akcja skupia się na 'parze głównej' i ich niesamowitej historii. 


Ciekawe jest również przedstawienie wiktoriańskiego Londynu, w którym osadzona jest akcja "Telenego", a także sposobu myślenia i mentalności tamtejszych ludzi, tak bardzo niejednoznacznych. Ludzi którzy z jednej strony gardzą i przerażeni są homoseksualizmem, a z drugiej preferują niezwykłą swobodę seksualną i pod wieloma względami są śmielsi niż my dzisiaj.Pseudomoralność jaką roztaczają niektórzy bohaterowie książki naprawdę potrafiła zaszokować. Miejsce akcji urzeka nas swoim niezapomnianym klimatem i na wszystkie książki osadzone w epoce wiktoriańskiej które miałam okazję przeczytać, ta chyba najbardziej zapadła mi w pamięć. 


Zachwyca także piękny, kwiecisty, zahaczający o poetyckość język jakim w swojej książce posługuje się Wilde. Początkowo ciężko mi było wysunąć się z ram XXI wieku i przenieść w minione czasy, ale szybko przywykłam do tego stylu; mało tego, stwierdziłam nawet, że książki tego Autora pisane w dość odległych czasach zachwycają mnie o wiele bardziej niż dzieła współczesne. 


"Teleny" to wspaniała, pełna burzliwych uczuć i namiętności, ponadczasowa książka. Budząca kontrowersje, śmiała i odważna, ale przede wszystkim piękna historia miłości, przyprawiająca o łzy na policzkach i dreszcz podniecenia.Historia, której nie sposób wyrzucić z pamięci. Od dnia przeczytania "Telenego" Oscar Wilde stał się moim mistrzem literatury, a jego książki na zawsze zagościły nie tylko w moich rankingach ulubionych pozycji, ale przede wszystkim w moim sercu. Gwarantuję, że z Wami będzie podobnie."Nie istnieje coś takiego jak książka moralna czy niemoralna.Książki są albo dobrze napisane,albo źle,to wszystko." - Niezwykle trafny aforyzm,czyż nie ?  Warto mieć go na uwadze podczas lektury.  


Końcowa Ocena: 6/6 ! 


***
Takie małe słówko ode mnie: nie jestem pewna czy można to nazwać wracającą weną. Chemia w dalszym ciągu nie jest różowa, ale jest lepiej. Mam lepszy humor i więcej chęci by czytać i pisać (jak to brzmi :P ) . Dlatego będzie dobrze. Musi być ! A już niedługo recenzja wspaniałego "Portretu Doriana Gray'a" i "Liczb Charona". ;) Miłego weekendu, życzę. 

czwartek, 6 października 2011

Stosiki Październikowe.

No i jest ! Po wielu długich i ciągnących się tygodniami poszukiwaniach, odnalazłam kabelek ! :) Ironią losu jest fakt, że przyuważyłam drania w miejscu które miałam tuż pod bokiem a gdzie kompletnie nie spodziewałam się go znaleźć. Do zrobienia zdjęć tych stosików zbierałam się i zbierałam, nawet gdy nieszczęsny kabel był - pomimo długiego czasu, są to stosiki paskudnie małe, ale liczę na przypływ gotówki i nadrobienie braków. Zaznaczam, że brakuje tutaj dwóch pozycji - jest to "Krwawy Fiolet" Dii Reeves i "W mocy ducha" Richelle Mead, ponieważ pożyczyłam je Shadow . Recenzje obu książek możecie znaleźć TUTAJ i TUTAJ. Brakuje także "Błękitu Szafiru" Kerstin Gier otrzymanego od Wydawnictwa Egmont w formie szczotki - zawieruszyła się biedaczyna, jednak zapraszam na recenzję TUTAJ.

Nie przedłużam więc i zapraszam na STOSIK NR. 1. Składają się na niego książki otrzymane od Wydawnictw; w połowie co prawda już zrecenzowane. Za wszystkie serdecznie dziękuję !
Jak widzimy znajduje się tu także Misiek Matraś - pamiątka z wypadku do Matrasa z Alice oraz Panterka z Biedronki, której pozazdrościłam jednej z blogerek i nabyłam taką samą. ;)

Od góry:
1. "Mała Kaczuszka" (Od Wydawnictwa Wilga) 
2. "Mała Myszka" (Od Wydawnictwa Wilga)
3. "Inne Okręty" - Romuald Pawlak (Od Instytutu Wydawniczego Erica - RECENZJA)
4. "Jutro 3: W objęciach chłodu" - John Mardsen  (Od Wydawnictwa Znak Literanova-RECENZJA)
5. "Diupa" - Ewa Nowak (Od Wydawnictwa Egmont - RECENZJA)
6. "Liczby Charona" - Marek Krajewski (Od Wydawnictwa Znak)
7. "Pokuta " - Anne Rice (Od Wydawnictwa Otwarte - RECENZJA)
8. "Rozkaz" - Lena Lander (Od Wydawnictwa Kojro)
9. " Harjunpaa i kapłan zła" - Matti Yrjana Joensuu (Od Wydawnictwa Kojro)
10. "Okup Drapieżców" - Emily Diamand  (Od Wydawnictwa Wilga)
11. "Tunele: Głębiej" - Roderick Gordon & Brian Williams (Od Wydawnictwa Wilga)
12. "Tunele" - Roderick Gordon & Brian Williams (Od Wydawnictwa Wilga - RECENZJA)
13. "Tygrysie Wzgórza" - Sarita Mandanna (Od Wydawnictwa Otwarte - RECENZJA)


Przejdźmy teraz do moich własnych zakupów - również skromnych, ale cóż począć. Zapraszam na STOSIK NR. 2  !
1. "Błazen Zły" - Aneta Magdalena Szcześniak (Wygrana w konkursie u Bellatrix. Jeszcze się za nią nie zabrałam, ale pomimo polskiej Autorki - zapowiada się nieźle. )
2. "Atrofia" - Lauren DeStefano (RECENZJA. Jedna z moich ulubionych Antyutopii. )
3. "Bezzmienna" - Gail Carriger (Wynik promocji w Empiku, no i masa pochlebnych opinii zrobiła swoje. )
4. "Bezduszna" - Gail Carriger (Uznałam, że warto kupić od razu dwie części, na wypadek gdyby bardzo mi się spodobało :D. )
5. "Portret Doriana Gray'a "- Oscar Wilde (Wstyd mi, że nie znałam wcześniej twórczości Wilde'a. Jestem w trakcie czytania, recenzja wkrótce - absolutnie genialna i wprost magiczna historia. Oczarowała mnie kompletnie. ) 
6. "Teleny" - Oscar Wilde (Pamiątka z forumowego zlotu w Łodzi; moja pierwsze spotkanie z Wilde'm. Recenzja wkrótce - również przegenialne dzieło, które kocham całym sercem.)
7. "Pomiędzy" - Tara Hudson. (Okładka przepiękna i choćby dlatego chce ją mieć na półce. )
8. "Niemożliwe" - Nancy Collins. 
9. "Retrum. Kiedy Byliśmy Martwi" - Francesc Miralles. 
10. "Porzuceni" - Meg Cabot. (Absolutne zaskoczenie - przy mojej całej nienawiści do twórczości Pani Cabot. Ta książka jest wprost fantastyczna ! Tyle, że wciąż nie udało mi się jej skończyć z braku czasu... liczę jednak, że niedługo nadrobię te straszne braki. )
11. "Akademia Mroku: Wybrańcy Losu" - Gabriella Poole. 
12. "Lucian" - Isabel Abedi (Naprawdę dobra książka -z przyczyn wyższych niestety wciąż niedokończona :(. )
13. "Anioł" - Cliff McNish (Bóg jeden wie, dlaczego ja to kupiłam. Historię o romansie czternastolatki z 'groźnym' aniołem. A jednak, zaufałam przeczuciu i kupiłam. I jakoś zupełnie irracjonalnie, wierzę, że mi się spodoba. )
14. "Pokuta" - Anne Rice (Tak, mam dwa egzemplarze. Ten również został kupiony na zlocie w Łodzi, natomiast ten z pierwszego stosu przyszedł dzień po wyjeździe. xD Ogólnie słaba książka, spory zawód i niewykorzystany potencjał. )


STOSIK NR. 3 , to maleńki stosik książek pożyczonych od Shadow - jesteś kochana, dziękuje. ;**

1. "Strąceni" - Gwen Hayes  
2. "Imperium Wampirów" - Clay Griffith & Scoth Griffitch 
3. "Monster High: Upiorna Szkoła" - Lisi Harrison. 
4. "Córka Burzy" - Richelle Mead. 




I to by było na tyle Moi Drodzy. :( Wychodzi nam w sumie 31 książek, może więc nie było tak źle ?
Miłego wieczoru !

wtorek, 4 października 2011

Recenzja: "Jutro 3: W objęciach chłodu" - John Mardsen.

Tytuł:"Jutro 3: W objęciach chłodu".
Seria: "Jutro" (Tom III) .
Autor: John Mardsen .
Tłumaczenie: Anna Gralak .
Ilość Stron: 269 .
Wydawnictwo: Znak Literanova .

Opis Wydawcy:
Mam na imię Ellie. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która mieszkała z rodzicami w Wirrawee. Nikt z nas nie jest już taki sam. 
Boimy się, ale jesteśmy silni i nie tak łatwo nas złamać. Nie chcemy być martwymi bohaterami. Wydaje mi się, że w obliczu niebezpieczeństwa będziemy musieli robić rzeczy naprawdę straszne. Ale nie wiem, jak daleko możemy się posunąć, żeby ocalić najbliższych. I czy będę w stanie kochać kogoś, kto nie zawahał się zabić?

Choć nadciąga chłód, jutro może być naprawdę gorąco.

"Trafiliśmy do Piekła. " 

"Ostry przymrozek trzeciego dnia chwyta... "

Ja nie przeżyłam wojny. Żadnej. Wy pewnie też nie. Ellie też myślała, że ją to nie spotka. Wojna była dawno, kiedyś, skończyła się. W ciągu jednego dnia zmieniło się wszystko. My także nie mówmy, że w żadnej wojnie nie weźmiemy udziału. Bo nigdy nie wiesz co przyniesie kolejny dzień. A choć dzisiaj panuje chłód, jutro może być naprawdę gorąco. 

Ani trochę nie dziwi mnie fakt, że seria "Jutro" tak szybko podbiła światowe listy bestsellerów, a John Mardsen zdobył powszechną sławę. Wszak, historia jego autorstwa zdecydowanie wybija się spośród innych serii Antyutopijnych  nie tylko formą, zachwycającym wykonaniem czy masą innych nieco trywialnych szczegółów. To pierwsza seria opowiadająca o naszym jutrze. Nigdy nie wiemy jakie będzie i co przyniesie. Książki Pana Mardsena otrzymały kilkadziesiąt nagród w różnych krajach. Są rozreklamowane jako jedna z najlepszych serii przeznaczonych dla młodzieży - przyznam, że dziwi mnie taki odbiór tych powieści. Przecież jutro czeka na każdego z nas, bez względu na wiek. A może nie czeka wcale. 

Nikt z nich nie jest już taki sam. Kiedyś byli normalnymi nastolatkami  których największym zmartwieniem była trudna praca domowa, czy nieusprawiedliwione wagary. Dzisiaj walczą o przeżycie. A żeby przeżyć nie zawahali się zabić drugiego człowieka. Czy oni sami w ogóle jeszcze zasługują na to miano ? Czy nawet wojna nie jest w stanie usprawiedliwić najbardziej okrutnych czynów wobec ludzi ? Wojna nadal trwa, a biorą w niej udział młodzi mieszkańcy Piekła. W dalszym ciągu nie wiedzą kto zajął ich kraj, co się dzieje z ich rodzinami i bliskimi, a przede wszystkim co się dzieje z ich przyjaciółmi. Nawet nie wiedzą czy ktokolwiek z nich żyje. Boją się, ale nie są już przerażonymi nastolatkami, zagubionymi w nowym świecie, których poznaliśmy w pierwszej części. Ellie powiedziała kiedyś, że tak naprawdę piekło to nie miejsce, a inni ludzie . Miała rację. 

O ile przy pierwszych dwóch częściach serii towarzyszyło mi nieustanne napięcie i niepokój, przy lekturze "Jutra 3" mogłam tylko płakać. Nie chodzi o to, że zabrakło mi w tej książce iskry, czegoś co wyróżniało ją spośród innych - to wszystko otrzymałam i to w niezwykle uderzającej do głowy dawce. Pomimo, że miałam teraz do czynienia dopiero z trzecią częścią bestsellerowej serii, podczas gdy wydanych zostało siedem, cały czas towarzyszyło mi wrażenie, że coś się skończyło i nigdy nie powróci. Tak jakbym czytała trzeci i ostatni, podsumowujący tom Trylogii, choć przecież tak nie było. Po dwóch pierwszych częściach "Jutra" czułam ogromny niedosyt i błagałam o więcej; teraz z chęcią przystałabym na tą część jako ostatni tom militarnej serii. Zdaję sobie sprawę z tego, że to niemożliwe - pomijając fakt stworzenia już kolejnych części, za dużo pozostało w tej części zawiłości i niezamkniętych, niewyjaśnionych wątków by można uczynić ją ostatnią. A jednak żałuję. Żałuję bardzo, pomimo wspaniałości tej serii, że liczy ona sobie jeszcze tak wiele tomów. Może jestem za słaba psychicznie by czytać dzieła Johna Mardsena ? 

W całej serii spotykamy się z dość nietypową formą i narracją - książka to historia  wręcz w formie pamiętnika; przygód grupy bohaterów z Piekła, spisanych przez jedną z głównych postaci, Ellie. To dziwna i zdecydowanie niekonwencjonalna forma przedstawienia swojej  historii - słowa uznania należą się Autorowi, bo nie każdemu twórcy taki zabieg wyszedłby dobrze. "Jutro" to jedna z tych książek w których akcja pędzi w szaleńczym tempie - niestety potrzebuje sporo czasu do rozwinięcia się. Nie jest to dla mnie minus, aczkolwiek wolę chyba te powieści w których szaleńcza akcja rozpoczyna się wraz z pierwszą stroną. Od momentu rozkręcenia się akcji, właściwie całkiem zatopiłam się w lekturze, a świat który mnie otaczał zupełnie przestał mieć znaczenie. Ja po prostu znajdowałam się w Piekle, wraz z bohaterami; wszystkie wydarzenia były dla mnie całkowicie realne. John Mardsen to znakomity przykład dowodzący magii słowa pisanego i tego jak bardzo można zatonąć w wymyślonym przez kogoś świecie. Momentami tak bardzo, że ciężko nam określić czy rzeczywiście jest tylko wytworem ludzkiej fantazji. 

Bohaterowie to ogromny plus a  zarazem potworny minus tej historii. Są świetnie skonstruowani, plastyczni i niezwykle realni - to nie paranormalne stwory z jakimi często stykamy się w literaturze młodzieżowej, ale ludzie z krwi i kości. Tacy którzy odczuwają strach, ból, nienawiść i całą gamę przeróżnych emocji. Momentami jednak miałam szczerą chęć ciśnięcia książką o ścianę. Za dużo w niej było napięcia, za dużo smutku, wahań i rozczarowań by dało się czytać ją spokojnie z uśmiechem na ustach. Jedno jest pewne - Pan Mardsen stworzył naprawdę niezwykłych bohaterów i uczynił ich prawdziwymi. Można ich kochać, albo nienawidzić, ale z pewnością nie pozwalają o sobie zapomnieć. 

Wszystkie książki Johna Mardsena charakteryzuje niezwykła lekkość pióra - to najprawdziwszy fenomen jak można stworzyć dobrą książkę dla młodzieży, nie kreując jej na wyszukane, irytujące i przejaskrawione dzieło, w którym bohaterowie posługują się 'młodzieżowym' językiem rodem z filmów animowanych. 

"Jutro 3: W objęciach chłodu" to powieść niezwykle przewrotna, wymykająca się konwencji Antyutopijnej , w każdym aspekcie szokująca i nie pozwalająca przejść obok siebie obojętnie. Autor bez wątpienia trzyma poziom poprzednich części; mało tego. "Jutro 3" jest tak dobre, że wręcz boję się jak wspaniała będzie kolejna jego książka. Czy w ogóle może istnieć historia przewrotna, chaotyczna, wstrząsająca i zmuszająca do myślenia, a zarazem tryskająca ironią i wywołująca uśmiech na twarzy ? Jeśli chcecie się przekonać, to nie pozostaje Wam nic innego jak sięgnięcie właśnie po te część "Jutra" . Jutra które może przynieść o wiele więcej niż nam się wydaje. 

Końcowa Ocena: 6/6. 

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak Literanova,za co serdecznie dziękuję. 

niedziela, 2 października 2011

Płacz pomaga ?

Do zamieszczenia tu moich uroczych wynurzeń zainspirowała mnie Shadow i jej najnowszy post, więc i ja trochę ponarzekam, pojęczę i popłaczę. Miłego czytania, aczkolwiek bardzo w to wątpię.

Siedzę sobie właśnie i próbuję uczyć się chemii - próbuję to bardzo odpowiednie słowo, bo do łba nie wchodzi mi absolutnie NIC. Od wczoraj toczę z nią walkę, a macha do mnie złowieszczo jeszcze biologia, matematyka i inne okropieństwa. Mam serdecznie dosyć pisania czegokolwiek. Trzeba sobie to szczerze powiedzieć. Mam dosyć Wydawnictw dla których się zaharowuję, a które potem mnie olewają. Nie potrafię, nie chcę na chwilę obecną pisać już niczego, co nie zmienia faktu, że muszę bo stos pozycji do recenzji czeka . A potem nie dostanę od wydawców nawet głupiego 'dziękuję'. Nie ma to jak być docenianym . Nie wiem czy też tak kiedyś mieliście, ale mój blog po prostu zatrzymał się w miejscu. To widać po jakości ostatnich recenzji, po komentarzach i moim zapale którego z dnia na dzień ubywa coraz bardziej. Nie wiem czy liczyć na cud, że w ciągu paru dni wena powróci, chemia zostanie zaliczona na piątkę, dostanę setki komentarzy, a Wydawnictwa raczą się do mnie odezwać. Nie wiem . Znacie to uczucie, kiedy myślicie, że gorzej już być nie może a potem jest jeszcze gorzej ? Właśnie wczoraj je poznałam . Mogłam nie wchodzić na gg i nie zawodzić się na kimś tak bardzo.

No to sobie popłakałam . Miłej niedzieli wszystkim życzę i wracam do książek . Niestety nie do tych do których bym chciała .
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...