Tytuł: "Inne Okręty" .
Seria: Nieznana .
Autor: Romuald Pawlak .
Tłumaczenie: --.
Ilość Stron: 368 .
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica .
Opis Wydawcy:
Barwna, pełna przygód i niebezpieczeństw opowieść, w której bohaterowie walczą o wolność i miłość w świecie, gdzie nie wszystko jest tak oczywiste jakby się mogło wydawać... Pierwsza próba podboju państwa Inków kończy się klęską. Francisco Pizarro pada w bitwie pod Saran, a konkwistadorzy zostają krwawo odparci. Nieliczni Europejczycy osiedli na wybrzeżu, ale Inkowie okazali się zdumiewająco odporni na pokusy zachodniej cywilizacji i próby nawracania. Z Hiszpanii wyrusza potężna armada, by zniszczyć wrogów i rozstrzygnąć, kto będzie panował nad tą częścią Nowego Świata. Pedro de Manjarres, kapitan hiszpańskiej karaweli, ma szczególne powody, by się tej wojny obawiać. W jednym z inkaskich miast pozostawił swoją ukochaną, Indiankę Asarpay. Wojna może bezpowrotnie ich rozdzielić. Razem z armadą wyruszają rządni bogactw i przygód polscy szlachcice...
Rzuć i sprawdź jak daleko poleci !
Są takie książki, po których przeczytaniu z emocji brakuje nam tchu i o których nie zapomnimy nigdy. Są też takie z którymi spędziliśmy miło czas, a które nie zostaną na dłużej zapisane w naszej pamięci. Są wreszcie pozycje, które mamy ochotę skazać na śmierć przez podpalenie, a w najlepszym razie rzucić nimi i sprawdzić jak daleko polecą. Do ostatniej kategorii, zaliczają się według mnie "Inne Okręty" autorstwa uznanego, nie mam zresztą pojęcia za co, pisarza, Romualda Pawlaka. Rzeczą oczywistą jest, że sam fakt iż Pan Pawlak jest polskim twórcą, raczej zniechęci mnie do lektury. Naprawdę rzadko zdarza się, by rodzimi pisarze zaskarbili sobie moją sympatię, a teraz spotkało mnie kolejne już wielkie rozczarowanie. Przez takie książki jak ta, mam ochotę nigdy więcej nie oglądać tworów Polaków, nie słuchać o nich, a najlepiej by w ogóle zniknęły z powierzchni Ziemi. Płytkie szufladkowanie ? Być może, jednak zapraszam do przeczytania choć kilku rozdziałów tejże książki, a przekonacie się na własnej skórze jak potwornie grafomańskie dzieło może stworzyć człowiek .
Francisco Pizarro poległ w słynnej bitwie pod Saran, Europejczycy prowadzący krwawe utarczki z Inkami, aż wreszcie Hiszpan, Pedro de Manjarres, kapitan karaweli, obawia się wojny, ponieważ w inkaskim mieście pozostawił ukochaną Asarpay, Indiankę. Ach, wojna może rozdzielić tych dwoje, cóż za nieszczęście... tylko tyle musicie wiedzieć. I to już rzuca cień, na tę straszną powieść, bowiem miast, bitew i kochanek jest od jasnej cholery, a ja sama ledwo się w tym wszystkim odnalazłam. Czytając te książkę towarzyszyło mi nieustanne wrażenie, że oglądam jedną z brazylijskich telenoweli. Czyżby Autor obejrzał ich trochę za dużo i nieświadomie przenosił zaczerpnięte wzorce na swoją powieść ?
Pierwszą i jedną z najgorszych rzeczy w "Innych Okrętach" jest trzeciosobowa narracja, która jest zwyczajną zagładą dla tej książki i być może narracja z innej perspektywy byłaby małym światełkiem w tunelu. Akcja, to jedno wielkie okropieństwo, albowiem dłuży się nie miłosiernie. Czy ktoś oglądał sławetną Modę Na Sukces ? W tymże serialu, zanim rozwikła się jedna sprawa, zanim nieszczęśliwi kochankowie odkryją, że wcale nie są spokrewnieni i rzucą się w ogień namiętnej, dzikiej miłości, przeleci dobre kilkadziesiąt odcinków. Tak jest i tutaj, akcja rozkręca się z prędkością niedorozwiniętego ślimaka, a co gorsza, przez ten cały czas miałam ochotę zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Gdyby wydarzenia wprowadzające Czytelnika do wykreowanego świata były interesujące, możnaby w ostateczności Autorowi wybaczyć. Kiedy jednak już dojdzie do jakiegoś wydarzenia które od biedy można uznać za w miarę ciekawe, jest ono kompletnie położone. I oto promyk nadziei gaśnie. Autor absolutnie nie poradził sobie z opisami scen batalistycznych, a to na co liczyłam sięgając po lekturę - brutalność, wojna i morze krwi, zostało podane w najmniejszej z możliwych, dawce. Na litość boską, toż to nie kolejna książka dla ośmiolatek ! Tej książce między innymi tego było, moim zdaniem trzeba - dozy brutalności, scen walk, także tych na morzu i nieustającej, porywającej akcji. Oczywiście wszystkich tych elementów, o zgrozo - zabrakło. Gdyby nie pojawił się jeden, no dobrze; dwa, możnaby stwierdzić, że nie jest źle. Ale brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia, choć jednego mocnego punktu, to już istna groteska i zakrawa na kpinę.
Bohaterowie, wszyscy bez wyjątku są absolutnie tragiczni, patetyczni, mdli i bezpłciowi. Dla mnie mogłyby zastąpić ich drewniane kukły, nie zauważyłabym różnicy. Żadne ich działanie nie było poparte racjonalnymi argumentami, nie wspominając o tym, że uważam ich za niezdolnych do przeżywania ludzkich emocji. Spod pióra Romualda Pawlaka, nie wyszły pełnokrwiste i fascynujące postacie, a mętne i bezkształtne pod każdym względem,twory.
"Inne Okręty" czytałam absolutnie beznamiętnie, bez jakichkolwiek odczuć czy emocji. Odliczałam jedynie czas do jej skończenia i odkładałam na półkę kilkanaście razy, by wreszcie raz na zawsze zakończyć te katorgę i wydać okrzyk radości powodowany ukończeniem książki. Tego właśnie bardzo żałuję, tego, że nie dane było Czytelnikowi przeżyć emocji, wczuć się całym sobą w bohaterów. Gdzie pełna grozy i akcji historia o morskich bitwach ?
Moja subiektywna ocena, prezentuje się tak a nie inaczej, więc ja absolutnie odradzam sięgnięcie po tę książkę. Niezależnie od oczekiwań i priorytetów, rozczarujecie się. Choć, przyznać trzeba, że powieść jako lekarstwo na bezsenność jest lekiem wprost wybornym i powinna być sprzedawana w aptekach. Może tworzeniem takich leków, powinien zająć się Autor ? Niech leżą na aptekarskich półkach, niech je kupują młode matki i panie po siedemdziesiątce, uskarżające się na brak snu. Ale niech te leki, nie udają porządnych książek, bo zdecydowanie nimi nie są.
Końcowa Ocena: 1/6.
Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica,za co serdecznie dziękuję.
[image: Empik]
[image: Aplikacja]
[image: Online]
[image: Salony]
[image: Empik Premium teraz tylko 2,50zł mieięcznie]
[image: Wszystkie k...
1 dzień temu
Ja otrzymałem książkę do recenzji i odwlekam jej przeczytanie. Niestety, wydawnictwo nie pyta mnie o moje gusta czytelnicze, a ja widzę że ta książka nie trafi w moje gusta czytelnicze. To nie moja bajka, ale oczywiście się zmuszę i przeczytam. Szanuję Autora, rozmawiałem z nim jakiś czas temu na łamach bloga, a nie mam zamiaru naginać recenzji pod kątem znajomości czy sentymentów, czy też pod myślą ze jest to bezpłatny egzemplarz recenzencki. Napiszę jak zwykle zgodnie z tym co czuję. Ostatnio stwierdziłem, że czasami jestem za miękki, może dlatego że sam znam zawiły proces tworzenia? Sam "coś" napisałem i wiem ile trzeba samozaparcia, czasu i własnej energii aby coś napisać.
OdpowiedzUsuńMi również książka się nie podobała, widzę że mamy takie same odczucia po tej lekturze ;P
OdpowiedzUsuń@Pisany Inaczej - doskonale Cię rozumiem, bo mnie także Wydawnictwo Erica o preferowaną literaturę nie pyta i przesyła mi wszystko jak leci, nic tylko wybierać spośród piętrzących się stosów od tegoż Wydawcy. Autora nie oceniam i nigdy oceniać nie będę (tyczy się to każdego twórcy)jako człowieka, bo ciężko to zrobić gdy się kogoś nie zna. Oceniam jednak daną pozycję i to jak poradził sobie z tematyką, pomysłem, itd. Co się zaś tyczy tworzenia - ja mam, można powiedzieć za sobą powieść, niedokończoną wprawdzie i wymagającą poprawek, ale co tam. I marzy mi się wydanie jej i rzeczywiście widzę ile pracy wkłada się w stworzenie czegoś własnego, no ale niestety... nie mogę chwalić czyjejś kiepskiej książki, patrząc pod kątem tego czy Autor się napracował. I jeżeli kiedyś uda mi się wydać moje bazgroły, to sama pragnęłabym rzetelnej i uczciwej recenzji. ;)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie. Jakoś nie mogę się do niej przekonać :/
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty- mogłabym na palcach jednej ręki wyliczyć polskich autorów, których lubię (głównie poetów)- inni najczęściej mnie po prostu nudzą... nie wiem jakim cudem w naszym kraju jest tak mało naprawdę dobrych książek (może jestem za bardzo wybredna?!) :(
OdpowiedzUsuńMnie IWE również nie pyta o zdanie, i ludzie tam pracujący nie potrafią zrozumieć, że ja takiego typu literatury nie lubię. Owszem, za Keri Arthur i Cornwella jestem wdzięczna, ale zimny pot mnie oblewa, gdy widzę 'Inne okręty' czekające na mnie na półce i złowieszczo się do mnie uśmiechające. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :).
Dużo oczekiwałam po tej pozycji, ale widzę, że trochę się przeliczę...:/
OdpowiedzUsuńSkutecznie mnie odstraszyłaś tą pozycją, wyliczone niedociągnięcia wydają się jak najbardziej na miejscu. W najbliższym czasie nie przeczytam
OdpowiedzUsuń"Prędkość niedorozwiniętego ślimaka" - hahaha! Dobre! Rzeczywiście akcji tam brak. A bohaterowie... już wolę obejrzeć Pocahontas - przynajmniej mam świadomość, że bohaterowie są tak zrobieni, żeby sprostać oczekiwaniom dzieci, a nie powstali w wyniku... no właśnie, czego? Próby napisania czegoś ciekawego?
OdpowiedzUsuńRównież niezmiernie się wynudziłam. O tyle, ile Cornwell pisał ciekawie, Najdecka też bardzo fajnie, o tyle tutaj wydawnictwu się nie powiodło - ta książka do mnie nie trafiła. Chyba że od d*** strony xD, że tak się wyrażę.
@Przepowiednia - musiałam wyrzucić swoje odczucia, bo ten ślimak nie dawał mi spokoju. :D Lubię ślimaki, zawsze ratuje je z chodnika (^^) ale nie w tym wypadku. A Pocahontas jest całkiem sympatyczną bajką zrobioną pod najmłodszą publikę, chociaż ja zdecydowanie polecam część drugą ! :D Z tych książek od Instytutu Erica, fakt - Cornwell dość ciekawie pisze, acz przez Panią Najdecką nie mogę przebrnąć i męczę kolejną koszmarną lekturę. ;<
OdpowiedzUsuń