piątek, 28 października 2011

Konkurs z "Kuszącym Złem" !

Długo zwlekałam z tym konkursem, bo i czasu nie było... początkowo miał być to konkurs z inną książką, ale wyszło jak wyszło i był to szczęśliwy przypadek, bo myślę, że nagrody są znacznie ciekawsze niż były przewidziane. Jest to mój pierwszy blogowy konkurs (z pewnością nie ostatni) i byłoby mi szalenie miło, gdyby jak najwięcej osób wzięło w nim udział. ;) Przyznaję, że mam sporo obaw co do frekwencji - w końcu większa część blogerów ma możliwość otrzymania tej książki i wtedy udział w konkursie z nią, pozbawiony jest sensu. Mam jednak ogromną nadzieję, że moje wątpliwości zostaną rozwiane. ;)

Do wygrania są aż dwa egzemplarze powyższej  książki - "Kuszące Zło" autorstwa Keri Arthur, III tom cyklu "Zew Nocy". Nagrody ufundował Instytut Wydawniczy Erica, za co bardzo serdecznie dziękuję!

Zasady:


1. Konkurs trwa od dnia dzisiejszego, to jest 28 października, aż do 12 listopada. Chciałam by czas zgłaszania się był jak najdłuższy, stąd też dwa tygodnie. ;) Losowanie natomiast, odbędzie się dzień po zakończeniu, czyli 13 listopada.
2. Zgłoszenia przyjmuję w komentarzach, TYLKO pod tym wpisem. Zgłoszenia w innych miejscach niestety nie będą brane pod uwagę.Osoby anonimowe brać udział mogą, życzyłabym sobie jednak by wtedy pozostawić nick i adres mailowy.
3. Konkurs polega na losowaniu - wystarczy po prostu wyrazić w komentarzu chęć otrzymania książki. Wystarczy krótko i zwięźle, chociaż dłuższe wypowiedzi również są mile widziane. ;)
4. Do wygrania są dwa egzemplarze książki - toteż wylosuję dwie osoby, które je otrzymają.

Chyba wszystko jest jasne. ;) Życzę Wam powodzenia i wracam do robienia zdjęć stosiku i lektury... dziewięciu książek na raz. Żałuję, że doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny. ;)

Miłego Wieczoru !

czwartek, 27 października 2011

Recenzja: "Godzina Próby" - Miroslav Sehnal & Bretislav Uhlar.

Tytuł: "Godzina Próby".
Seria: Zamknięta całość - nie ma planów kontynuacji .
Autor: Miroslav Sehnal & Bretislav Uhlar.
Tłumaczenie: Jan Stachowski .
Ilość Stron: 157.
Wydawnictwo: Good Books.

Opis Wydawcy:
Podtytuł książki - Opowieści o genach i hormonach w sześciu odsłonach - zdradza, że autorzy skupili się na dwóch delikatnych tematach: miłości oraz stosunków partnerskich. Poszczególne rozdziały łączy wspólny wątek z umiejętnie podsycanym napięciem. Tworzą one czytelniczo atrakcyjną nowelę pełną zwrotów, absurdalnych sytuacji, mistyfikacji oraz ironicznej hiperboli. Gdy już myślimy, że arsenał zaskakujących pomysłów uległ wyczerpaniu, następuje niesamowity finał...

"Wykastrujcie, zgładźcie, ciało spalcie ! "


Masz pięćdziesiąt lat na karku. W miarę uporządkowaną codzienność  - wciąż darzysz gorącym uczuciem swoją byłą żonę, ponadto masz z nią dziecko, którego nawet nie miałeś okazji poznać, a jednym wspomnieniem dawnego życia jest pies - hałaśliwy i wszechobecny, ale najwspanialszy na świecie. Twoim jedynym zmartwieniem jest nocna  olucja... o, przepraszam. Polucja, tak się ta przypadłość nazywa i tylko ona spędza Ci sen z powiek. Aż pewnego dnia, spotykasz kogoś kto burzy Twój dotychczasowy spokój i cały świat przewraca do góry nogami. Spotykasz piękną, czarującą kobietę - warto nadmienić, że młodszą od Ciebie o co najmniej trzydzieści lat. I za tydzień będziesz już w drodze do ołtarza. A przynajmniej tak Ci się wydaje. 


Na rynku królują powieści Autorów amerykańskich - niezależnie od tematyki, zawsze ich publikacji  pojawiało się  w świecie wydawniczym najwięcej. Nieco mniejszą grupę stanowią Autorzy niemieccy. O ile zapoznałam się z twórczością obu tych czołowych grup, o tyle  pozycje  czeskich pisarzy zupełnie mnie obeszły. A nazwiska takie jak Miroslav Sehnal i Bretislav Uhlar nie mówiły mi absolutnie nic. O tym, że jest taka książka jak "Godzina Próby" i to oni są jej Autorami, dowiedziałam się dopiero niedawno, zupełnie przypadkiem.  I to naprawdę wspaniały przykład,  szczęśliwego zrządzenia losu. 


Na litość boską, przeczytałam caluteńką powieść, jak to się mówi, od deski do deski, a wciąż nie wiem jak ma na imię główny bohater ! Istnieje oczywiście opcja, że nie był to celowy zabieg jej twórców, a moje oczywiste niedopatrzenie, nieuwaga i straszne czytelnicze faux pas. Autorzy wyposażyli głównego bohatera w całą masę różnych, niekiedy dziwnych przydomków i tak też się do niego każdy w "Godzinie Próby" zwracał, a biedni Czytelnicy zachodzili w głowę, o kim mowa... 


"Godzina Próby"  to krótka, nieskłaniająca do refleksji, niezmuszająca do myślenia, lekka i niezwykle sympatyczna lektura, którą bez wątpienia można określić mianem nietuzinkowej. I co dziwne, jestem przekonana, że w mojej pamięci zostanie na długo - dawno nie miałam okazji czytać książki tak lekkiej, niezobowiązującej i przyjemnej i dawno nie bawiłam się przy niczym tak dobrze, jak przy tej noweli. Narracja z punktu widzenia głównego bohatera, to zdecydowanie jedna z mocniejszych stron  książki - naprawdę dobrze poprowadzona, pozwala nam na pełny wgląd w emocje i uczucia Ojczulka, natomiast postać Anel, została owiana tajemnicą, która nie rozwiąże się aż do zaskakującego finału. Akcją jestem absolutnie zauroczona, albowiem ta mknie z prawdziwą prędkością światła. Zachowana jest do tego niezwykła spójność i co ważne - książka jest dziełem dwóch Autorów, a jest to dla nas zupełnie nieodczuwalne. Gdyby zabrakło stosownej informacji na okładce,prawdopodobnie nawet byśmy się nie zorientowali ; ich style nie gryzą się, a wręcz przeciwnie - dobrze uzupełniają i tworzą bardzo zgrabną i ciekawą całość.  

Bohaterowie to postaci jednoznaczne, takie do których stosunek raczej łatwo jest określić. Z pewnością wzbudzają skrajne emocje, czy to uwielbienie, czy nienawiść. Momentami można je uznać za przerysowane, absurdalne i groteskowe, co zresztą będzie miało w sobie wiele z prawdy. Przerysowane i karykaturalne są niewątpliwie, a ich zachowania - rzadko kiedy logiczne - wpadają w prawdziwe skrajności. Głównego bohatera uważam za postać na wskroś sympatyczną, może nawet zabawną. Jego przemyślenia i życiowe perypetie, potrafiły ubawić do łez, ale niestety również zirytować i zniesmaczyć. Czołowa żeńska postać - Anel, zjawiająca się w życiu Tatuśka nie wiadomo skąd, wzbudziła we mnie szczerą nienawiść i przez sam wzgląd na nią, miałam ochotę tę książkę spalić. Jej histerie, zmienne nastroje i całkowicie irracjonalne zachowania naprawdę dawały w kość, nie tylko jej towarzyszowi, ale przede wszystkim nam, Czytelnikom. 


Rzeczą która mnie zupełnie zauroczyła w tej książce, jest specyficzny czarny humor, towarzyszący nam niemalże na każdej stronie. Niejednokrotnie rozbawiał mnie do łez, a przesycone sarkazmem dialogi między bohaterami, przyprawiały o szeroki uśmiech. 


"Godzina Próby" jest  ciekawą, zabawną i przemyślaną historią o genach, hormonach i o tym, co są w stanie zrobić z naszym życiem. Historią wartką, czarującą i wręcz zachwycającą niespotykanym i niespodziewanym finałem. Nawet jeśli nie wniesie do naszego życia niczego niezwykłego, ani nie przyprawi o zawrót głowy, to z pewnością warto się z nią zapoznać. Tak komicznej i absurdalnej opowieści, pominąć nie można ! 


Końcowa Ocena: 4/6. 


Książkę otrzymałam od Portalu Sztukater,za co serdecznie dziękuję.

poniedziałek, 24 października 2011

Recenzja: "Portret Doriana Gray'a " - Oscar Wilde.

Tytuł: "Portret Doriana Gray'a".
Seria: Brak kontynuacji .
Autor: Oscar Wilde.
Tłumaczenie: Maria Feldmanowa .
Ilość Stron: 303.
Wydawnictwo: W.A.B.

Opis Wydawcy:
Dorian Gray jest pięknym mężczyzną. Zafascynowany jego doskonałością fizyczną malarz Basil Hallward postanawia uwiecznić go na obrazie.
Podczas prezentacji portretu, Gray wpada w rozpacz - przeraża go to, że w przeciwieństwie do postaci z obrazu - on swą urodę kiedyś utraci. Wypowiada więc życzenie: chciałby być wiecznie młody, nawet za cenę własnej duszy.

Mijają lata, a Dorian się nie starzeje. Staje się tylko bardziej okrutny, rozwiązły, przestaje odróżniać dobro od zła. Pewnego dnia, znużony dotychczasowym życiem - postanawia zniszczyć portret...
Odwieczne pytania o nieśmiertelność, o dobro i zło, genialny obraz środowiska arystokracji angielskiej, ale przede wszystkim niezwykłe studium natury ludzkiej - to sto wszystko razem decyduje o wyjątkowości tej jedynej powieści, jaką napisał Wilde.




"Każdy z nas nosi w sobie niebo i piekło."


Co ma dla Was największą wartość na świecie ? Dla jednych najcenniejsze będzie zdrowie, bliscy ludzie wokół nich, dla innych wartością niewymierną będą nieprzebrane zasoby pieniężne i ekskluzywna posiadłość w bogatej dzielnicy. Są jednak tacy, którzy myślą z niepokojem o przyszłych latach, którzy drżą na myśl o każdym kolejnym dniu...bo każdy kolejny  dzień,  przybliża ich do nieuniknionego końca. Nie chcą twarzy pooranej bruzdami, przypruszonych siwizną włosów, spowolnionych reakcji, aż wreszcie stania się niemalże całkowicie zależną od innych rośliną. Dla pewnego wysoko postawionego młodzieńca, nic innego się nie liczyło. Zapraszam więc do pełnego świateł i cieni XIX - wiecznego Londynu, gdzie wystawne , godne zazdrości życie to jedynie ułuda, a młodość okazuje się być jedyną liczącą się wartością... przynajmniej dla Doriana Gray'a. 


Oscara Wilde'a miałam okazję niedawno poznać i niczego tak nie żałowałam, jak tego, że sięgnęłam po jego twórczość dopiero teraz i nie zasmakowałam jej nigdy wcześniej. Myślę, że tego twórcy nikomu przedstawiać nie trzeba, bo istnym grzechem byłoby go nie znać i myślę, że nikt z zapalonych Czytelników podobnego przewinienia by nie popełnił. "Portret Doriana Gray'a" to dzieło prawdziwie klasyczne, chyba najbardziej reprezentatywna pozycja z całego dorobku Oscara Wilde'a. Również najbardziej osobista i najbardziej przedstawiająca światopogląd Autora, jego zamiłowanie do prostoty sztuki i jej piękna - modernistyczny estetyzm, który mnie osobiście bardzo się z Wilde'm kojarzy, ilekroć o nim usłyszę. Jego książka ma swoje miejsce na półce z dziełami klasycznymi, wśród najznamienitszych Autorów takich powieści - teraz historia o  Dorianie Gray'u zapisała sobie także wyjątkowe miejsce w moim sercu i jestem pewna, że nigdy jej  z niego nie wyrzucę - wymazanie takiej powieści z pamięci, byłoby wręcz niewykonalne. 


"Grzech jest jedyną barwną rzeczą, jaka jeszcze pozostała dzisiejszemu życiu. " 


Introwertyczny, obdarzony niezwykłym talentem malarz, Basil Hallward, poznaje młodego panicza Gray'a - przepięknego chłopca, o lśniących złotych włosach, mogącego się poszczycić iście  posągową urodą. Mężczyzna, w wyrazie swej fascynacji chłopcem, proponuje mu namalowanie jego portretu - tak wspaniałego obrazu miał nie stworzyć jeszcze nikt, ponadto miało być to dzieło naturalnego wymiaru. Już stojąc przed cudownym płótnem, Dorian wypowiada lekkomyślne życzenie. Chcę na zawsze pozostać tak młodym, niewinnym i urodziwym jak teraz. A życzenia mają to do siebie, że niestety się spełniają  - w najmniej odpowiedni dla nas sposób. 


Jeżeli istnieje na świecie powieść, która w całej swojej istocie może być genialna i w której niemożliwością jest odnalezienie najmniejszego choćby  uchybienia - jak zresztą mogłoby tak być, skoro ich tam po prostu nie ma ? - to jest nią właśnie "Portret Doriana Gray'a" ; fascynująca, niesamowicie klimatyczna, wielowymiarowa i zdecydowanie ponadczasowa historia, nazywana ponadto autobiografią samego Oscara Wilde'a który przelał na papier całą swoją duszę i ożywił stworzone przez siebie postaci. Powieść ta , to bardzo wyraziste i zdecydowanie nietuzinkowe dzieło - tworzone w minionych, naprawdę odległych latach, a jednak w dalszym ciągu zachwycająca kolejne pokolenia. Historia opisana w książce, tak naprawdę jest bardzo prosta, może nawet trochę banalna - z pewnością nie jest to na tyle  oryginalny pomysł, by rozpływać się z zachwytu  nad nim. Kluczem jest wykonanie - niesamowite, mistrzowskie pióro Wilde'a, jego kreacja postaci i utworzenie niezapomnianego, wiktoriańskiego klimatu czynią te książkę tak genialną. Co więcej, to już drugie dzieło Wilde'a w którym zauważam tego rodzaju schemat i przyznam, że jestem nim zachwycona i coraz bardziej pełna podziwu dla Autora, który prosty, niezłożony pomysł potrafił przemienić w tak niezwykłą historię. 


"Bo dwa tylko istnieją rodzaje ludzi czarujących: ci, co wiedzą wszystko, i ci, co nie wiedzą nic."


"Portret Doriana Gray'a " aż kipi od natłoku ciekawych  i intrygujących sentencji - niektórych szczególnie pięknych i wręcz proszących o to, by cytować je godzinami. Powieść ta, jest według mnie najbardziej osobistym dziełem Wilde'a w które przelał bardzo wiele siebie. Na każdej kartce odnajdujemy duszę pisarza i to najprawdziwsza magia. Również światopogląd Autora jest tu mocno zarysowany - niektóre postaci wyposażył w bardzo wiele własnych cech, z niektórych utworzył nawet swoje alter ego. Wilde nawołuje do swojej koncepcji piękna i sztuki, a moralność uważa jedynie za przesąd i obłudę - trzeba przyznać, że w jego dość kontrowersyjnych poglądach jest bardzo wiele prawdy. 


Książka wprost poraża swoim magnetyzmem, niepowtarzalnym i oczarowującym bez reszty urokiem Londynu, za czasów panowania Królowej Wiktorii. Autor prezentuje nam istną plejadę  charakterów, obnaża fałsz i zakłamanie tamtejszych ludzi, zarysowuje i ukazje nam fascynujące portrety psychologiczne, niemniej urzekających bohaterów. XIX wiek był okresem z niezwykłym wprost klimatem, którego współczesnym pisarzom niestety nie udaje się oddać na kartach swych powieści - Wilde zrobił to idealnie, także dlatego, że język jakim się posługiwał nie był stylizowany na poprzednią epokę - wówczas tak po prostu mówiono i w takich czasach żył on sam. Język jest niezwykle kwiecisty, barwny i plastyczny, powiedziałabym także, że odrobinę poetycki - nie jest to w żadnym wypadku wada, wręcz przeciwnie. Początkowo, podobnie jak przy "Telenym" wysunięcie się z ram wieku XXI było trudne i ciężkie było przystosowanie


"Istnieją grzechy, których urok tkwi raczej w myśli o nich niż w samym czynie [...]."


Bohaterowie,  to zdecydowanie najmocniejsza, najwspanialsza strona i kwintesencja uroku tej powieści. Zdecydowanie nie można ich darzyć sympatią, czy nienawiścią - są zbyt niejednoznaczni i pogmatwani, by można było określić jakie właściwie  uczucia do nich żywimy. Tytułowy Dorian Gray, to postać bez wątpienia nietuzinkowa, z wieloma skazami na charakterze, cechująca się zamiłowaniem do hulańczego trybu życia, ale przede wszystkim osoba niezwykle na wpływy podatna - w tym przypadku autorytetem, który umysł chłopca wypełnił własnymi poglądami, był Lord Henryk  Wotton. Rzeczywiście, niezwykle osobliwa postać - ironiczny, niekiedy złośliwy, inteligentny, obdarzony nie tylko ciętym językiem, ale także niezwykłą charyzmą i darem przekonywania. To właśnie on, karmi młodego Gray'a pięknymi frazesami o największym darze, jakim jest młodość i wzbudza w chłopcu uwielbienie dla siebie samego i swojego młodego, nieskalanego ciała. Sam Dorian jest bohaterem niezwykle intrygującym i niezwykle niejednoznacznym. Postać z założenia negatywna, ale czy naprawdę zasługuje na potępienie ? Czy chęć posiadania wiecznie młodego ciała jest grzechem, skoro pragniemy tego wszyscy ?  Wotton to swoiste alter ego samego Oscara Wilde'a - podczas lektury warto zwrócić uwagę  na bardzo wiele szczegółów, łączących Autora z wykreowanym przez niego bohaterem. Momentami, miałam wrażenie, że Wilde wręcz mówił ustami Lorda Henryka, przez niego przekazywał swoje poglądy, wartości, oddając cząstkę samego siebie w ręce Czytelnika. Postaci mają wprost wspaniałe portrety psychologiczne, które są bardzo wyraźnie nakreślone. Pozwala to odbiorcy na dogłębną ich analizę i co tu kryć - "Portret Doriana Gray'a " nie jest tylko przyjemnym, niezobowiązującym kawałkiem literatury - wręcz przeciwnie. On właśnie zobowiązuje i zmusza nas do myślenia i refleksji, niebiosom dzięki, nie w fałszywie umoralniający sposób, którego  tak nienawidzę. Historia o młodym Dorianie Gray'u zmusza do chwili zastanowienia  nad naturą ludzką i moralnością, a przede wszystkim nad tym, czy za niektóre rzeczy naprawdę warto zapłacić najwyższą cenę. 


"Naturalność nie jest niczym innym jak pozą, i to pozą najbardziej drażniącą ze wszystkich, jakie znam."


Nigdy, nie wyłączając słynnego "Telenego" którego wszem i wobec wielbię, naprawdę nigdy, nie rozpaczałam i nie zanosiłam się łkaniem tak głośnym przy żadnej książce, jak przy dziełach Oscara Wilde'a. Powieści tworzone w czasach, o których wiele z nas już zapomniało, potrafiły poruszyć moje serce, wywołać cień uśmiechu, dreszcz lęku i niekontrolowane napady histerii. Autor już od pierwszej strony uwodzi, czaruje słowem i również to sprawia, że odbiór "Portretu..."  jest tak emocjonalny. 


"Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej."


"Portret Doriana Gray'a"  to wyłamująca się ze schematów, piękna, pełna namiętności, ponadczasowa historia , z niezwykłym niemalże nie do opisania klimatem, fascynującymi bohaterami i niesamowitą magią płynącą wprost z jej stron. To historia do której się wraca i której nie sposób wyrzucić z pamięci. Historia dająca wiele do myślenia, szokująca, kontrowersyjna i mroczna, ale jednocześnie pełna uroku i intrygująca.  Na zakończenie,  moja mała rada : nigdy, przenigdy nie wypowiadajcie najprostszych nawet życzeń, stojąc przed portretami. Bo możecie zostać wysłuchani... 


Końcowa Ocena: 6/6 !


Książkę czytałam w ramach projektu 'Rozmawiajmy' .


***
Trochę mojego gadania. Przede wszystkim i mogę to już oficjalnie oświadczyć :D - będzie ten nieszczęsny konkurs, w podziękowaniu Wam, za przekroczone 10 000 wejść. ;) Niestety nie będzie to "Anioł" o którym mówiłam wcześniej, ale mogę zapewnić, że będzie to coś równie interesującego i nowego na naszym rynku wydawniczym. ;) Póki co, trzeba się tylko uporać ze stosem książek do recenzji - tak więc, konkurs postaram się ogłosić na dniach, najpóźniej w najbliższy weekend - może wtedy będę mogła trochę odetchnąć. Życzę miłego wieczoru, tymczasem ja wracam do lektury...

piątek, 21 października 2011

Recenzja: "Pretty Little Liars. Kłamczuchy" - Sara Shepard.

Tytuł: "Pretty Little Liars.Kłamczuchy".
Seria: "Pretty Little Liars" (Tom I).
Autor: Sara Shepard.
Tłumaczenie: Mateusz Borowski .
Ilość Stron: 280.
Wydawnictwo: Otwarte.

Opis Wydawcy:
Sierpień 2011 - Alison, szkolna gwiazda, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok później jej przyjaciółki: Emily, Aria, Spencer i Hanna, zaczynają otrzymywać niepokojące SMS-y. Ktoś zna sekrety, które chciały pogrzebać wraz z pamięcią o Ali. Jak wiele dziewczyny są w stanie poświęcić, by prawda nie wyszła na jaw ?

"Wciąż tu jestem. I wiem o wszystkim. "


"Życie jest takie ciekawe,kiedy wie się wszystko. "


Z zamyślenia wyrywa Cię dźwięk nadchodzącego SMS -a. Krótka, złowieszczo radosna melodia, tym razem nie zwiastuje miłych chwil spędzonych na pisaniu z najlepszą przyjaciółką. Teraz SMS niechybnie zwiastuje kłopoty. I jego treść wcale nie będzie przyjemna. Bo ona wciąż tu jest. Wcale nie odeszła. I co gorsza, wie o wszystkim. 


Nie oglądałam hitowego i niezwykle rozreklamowanego serialu, który powstał na podstawie debiutanckiej powieści Sary Shepard, toteż nie miałam żadnej możliwości porównania obydwu form historii, do której napisania, inspiracją stały się barwne wspomnienia z czasów szkolnych Autorki. Moją niechęć do książek typowo młodzieżowych nieustannie pielęgnuje i pozwalam się jej rozwijać, z każdą coraz paskudniejszą pozycją z tego gatunku, trafiającą w moje ręce. Sam krótki dopisek: 'młodzież', powodował u mnie falę mdłości, ale i nutę zastanowienia - takich opowieści wciąż przybywa, a jak ciekawa może być historia z akcją w jakiejś amerykańskiej szkole średniej,na dodatek z nastolatkami w roli głównej ? Wniosek jest jeden: wszystkie te historyjki są beznadziejne. Teraz pójdę o kroczek dalej i uczciwie przyznam, że historia o czterech tak różnych dziewczynach, z luksusowego amerykańskiego półświatka,  nie tylko całkowicie podbiła moje serce, ale także diametralnie zmieniła mój sposób patrzenia na literaturę młodzieżową, zwłaszcza tą zagraniczną.  Panie i Panowie, witam w Rosewood ! 


"Hej, Em
Będę płakać ! Ktoś mnie zastąpił ! Teraz całujesz kogoś innego ! 
A. " 


Alison, to dziewczyna którą każda chciałaby być - nawet te najpiękniejsze i najbardziej zadbane dziewczyny, czują się przy niej szare i bezbarwne. Nawet te dowcipne i pewne siebie, w starciu z nią tracą rezon, by przez najbliższy miesiąc przeżywać rozpacz, powodowaną krzywym spojrzeniem Królowej. Ali, szkolna gwiazda, ma wszystko - cztery przyjaciółki gotowe skoczyć za nią w ogień, ubrania z najwyższej półki, luksusowy samochód, urodę i kolejki chłopców, gotowych zabić, byle tylko obdarzyła ich pełnym aprobaty uśmiechem. Kiedy dziewczyna znika, jej przyjaciółki przeżywają koszmar, który nie kończy się nigdy - Alison nie znaleziono i zagadka jej nagłego zniknięcia pozostaje całkowicie nierozwiązana. Kiedy zaczynają otrzymywać tajemnicze wiadomości,przesycone aluzjami do pikantnych i arcyważnych szczegółów z ich życia, sprawy zaczynają jeszcze bardziej się komplikować, bo oto Autorką jest niejaka A. Która wie wszystko o ich rodzinach, Ali i o nich samych. Tylko czy jest możliwe, by ich dawna przyjaciółka powróciła? Tak, macie rację, to dość zawiłe i z całą pewnością dalekie od normalności. Ale taki jest kwiat młodzieży z Rosewood. 


Ach, jaka ta książka jest wspaniała ! Dość niecodzienny wstęp z mojej strony, trzeba przyznać, ale taką lekturę jak pierwsza część serii "Pretty Little Liars" spotyka się tylko raz. Pierwszą rzeczą która mnie w niej kompletnie oczarowała i uwiodła jest akcja, pędząca z zawrotną prędkością i nie dająca odpocząć przy lekturze ani chwili. Tej powieści się nie czyta - ją się pochłania, dosłownie w ciągu kilkunastu minut i nawet nie zauważymy, że te kilkadziesiąt kartek gdzieś uleciało, a czytanie zmierza nieuchronnie ku końcowi... przy czym wcale nie chcemy, by koniec ten nadszedł.  Pani Shepard wykreowała nowy, niezwykle wciągający  i intrygujący świat, będący pewnym przeobrażeniem tego co znamy na co dzień;również dzięki temu mamy możliwość utożsamiania się z historią i poszczególnymi bohaterami. Poprowadzenie narracji z perspektywy osoby wszechwiedzącej, było w tym przypadku całkiem niezłym pomysłem, który dobrze się sprawdził - Autorka zgrabnie przeskakuje od jednej historii danej dziewczyny do drugiej, co łączy się w interesującą i zaskakująco spójną całość. Posługuje się ona plastycznym i barwnym, ale bardzo prostym językiem, który dotrze niemalże do każdego odbiorcy, o ile oczywiście nie oczekujemy kwiecistego dzieła, na miarę poprzedniej epoki ! Sporym plusem są dialogi; na wskroś realistyczne i niewymuszone, pozwalające wczuć się w pełni w opisaną sytuację i dobrze uzupełniające książkę. 


"Dzień dobry, nienawidzimy Cię. "


Fabuła jest od początku, aż do zaskakującego końca ,ogromną tajemnicą i zagadką, trudną do rozwikłania nie tylko dla bohaterów, ale także dla Czytelników. Intryg i spisków nie brakuje, ba ! Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że "Kłamczuchy" mają w sobie bardzo wiele z najprawdziwszego kryminału. Co ważne - Autorka bez przerwy nas zwodzi i nawet jeśli przez chwilę pozwala nam się łudzić, że rozwiązaliśmy zagadkę, w następnym podejściu udowadnia, że karty wykłada tylko ona. Fabuła, pomijając zdecydowanie przeważający wątek kryminalny, koncentruje się na codziennym życiu głównych bohaterek i co dziwne - nawet opis niedzielnego śniadania w wykonaniu Pani Shepard był nienużący i wprost błagał, by czytać go w nieskończoność. Aż do teraz pozostaje pod sporym wrażeniem jej stylu pisania i talentu, który niewątpliwie posiada.  Wraz z końcem książki akcja się zagęszcza, intryga nie jest ani trochę bliżej rozwiązania, a sama akcja urywa się  w najmniej odpowiednim momencie - to wszystko sprawia, że ciężko mi będzie przespać najbliższą noc spokojnie, bez rozmyślań o tym co zaserwuje nam w kolejnych częściach Sara Shepard i jakie postanowi znaleźć rozwiązanie. 


Nigdy nie sądziłam, że jakakolwiek powieść młodzieżowa może wzbudzić emocje; teraz jednak mam żywy dowód na to, że jest to jak najbardziej możliwe. Opowieść o Arii, Spencer, Hannie i Emily to urzekający, plastyczny obraz elitarnego świata, dostarczający nam niesamowitej dawki wzruszeń, lecz także i radości w czystej jak łza formie - momentów w których ogarnia nas niepohamowany chichot, nie brakuje. Nie brakuje również takich, w których po prostu nieprzyzwoicie szeroki uśmiech wykwita nam na twarzy. 


Bohaterowie, to osoby z krwi i kości, takie które z powodzeniem moglibyśmy spotkać w realnym świecie - na próżno szukać tu paranormalnych stworów i wampirów, które tylko udają krwiożercze, a tak naprawdę jedzą wyłącznie sałatę. Postaci są ciekawie wykreowane, plastyczne i ujmujące - to wręcz zakrawa na kpinę, że zwyczajne nastolatki, których perypetie powinny mnie nudzić na śmierć, okazały się tak ciekawymi osobami, a niektóre z nich zaskarbiły sobie nawet miejsce wśród moich ulubionych bohaterów literackich. Czyżbym dotychczas po prostu niewłaściwie dobierała lektury, że przegapiłam taką perłę ? Warto też wspomnieć, że postaci które wyszły spod pióra Pani Shepard, są dosyć nierówne i znacznie różnią się między sobą - charaktery niektórych są bardzo wyraźnie zarysowane, inne z kolei są niejednoznaczne - w obu przypadkach, są to postaci pełnokrwiste, intrygujące i przykuwające uwagę. 


Niewątpliwie, "Kłamczuchy" miały kilka wad, aczkolwiek były to wady niezwykle drobne, umykające wręcz, w żaden sposób nie rzutujące na całą książkę. Przyznaję, że czytałam ją jak w prawdziwym transie; transie tak ogromnym, że wszystkie błędy i wszystko na co powinnam zwrócić uwagę, po prostu przemykało mi gdzieś przez głowę i nie zostawało tam na dłużej. Dopatrzyłam się jednej maleńkiej ułomności - przy czym jedynie ja, całkowicie subiektywnie, traktuje to w ten sposób, bo równie dobrze ktoś inny może to odebrać jako dużą zaletę. Mianowicie, nie przypadł mi do gustu natłok nazw firm odzieżowych, kosmetyków i tym podobnych - nie mieszkam tam gdzie bohaterki i tylko niektóre z marek coś mi mówiły, a reszta ? Tu byłam niestety skazana na domysły. 


"Do miasta wrócił cyrk. " 


Książka Pani Shepard może się poszczycić sporą dawką uroku i niepowtarzalnego magnetyzmu, bezpruderyjnością i niezwykle klimatyczną,  luksusową otoczką - to wszystko daje nam mieszankę iście wybuchową . "Pretty Little Liars" wzbudza emocje, przyprawia o dreszcz podniecenia, radosny pisk , czy łzy na policzkach i przenosi do zupełnie innego, wydawałoby się zwyczajnego świata w którym niczego nie można być pewnym. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą zdecydowanie nietuzinkową i oryginalną powieścią, wybijającą się na tle innych, powiedziałabym, że perełkę młodzieżowej konwencji. Ja na pewno jeszcze do niej wrócę i to niejednokrotnie.  I pamiętajcie - Gra dopiero się zaczęła. A. nie chce nam zepsuć zabawy. Ale ma nas na oku. 


Wciąż tu jestem. I wiem o wszystkim.
A. 


Końcowa Ocena: 5/6. 


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Otwarte,za co serdecznie dziękuję. 

czwartek, 20 października 2011

Recenzja: "Zdarzyło się naprawdę" - Praca zbiorowa.

Tytuł:"Zdarzyło się naprawdę".
Seria:"Nie uwierzysz, dopóki nie przeczytasz".
Autor: Praca zbiorowa.
Tłumaczenie: Michał Wójcik.
Ilość Stron:181.
Wydawnictwo: GJ Książki.

Opis Wydawcy:
Żadna historia nie jest nudna, może być tylko źle opowiedziana. Na szczęście teksty, publikowane na łamach Focusa Historia to teksty fascynujące. Nie tylko dlatego, że wydarzenia z historii, o których pisaliśmy były arcyważne i arcyciekawe, ale przede wszystkim dlatego, że nasi autorzy wykonali tytaniczną pracę, by dotrzeć do nieznanych albo mało znanych źródeł. Dzięki temu wiele z prezentowanych tu histrorii jest szokujących. Zdumiewajacych i kontrowersyjnych. Ale zawsze są to historie prawdziwe. 

W tym tomiku znajdziesz odpowiedzi na pytania:

  • czy bohater Dywizjonu 303 był "psem wojny" ?
  • ilu słynnych dowódców zwyciężało pod wpływem używek?
  • kim był ulubiony kat Stalina?
  • jak klęli Sarmaci?
  • czy twórca gilotyny dr. Joseph Guillotin był słowny?
  • jakim żołnierzem był ojciec braci Kaczyńskich?

"Na ubitej ziemi. "

Przeszłość. Tym słowem, z niezwykle szerokim marginesem, określamy to co było. To co było i już nigdy nie wróci. Zazwyczaj przeszłość, zwłaszcza ta znanych polskich osobistości, czy dowódców pozostaje absolutnie nieskalana i tak naprawdę niewiele osób chciałoby w tej przeszłości grzebać. A gdyby nagle się okazało, że najsłynniejsi dowódcy zwyciężali pod wpływem używek, a Rajmund Kaczyński wprost uwielbiał znęcać się nad swoimi żołnierzami ? 

Muszę zaznaczyć, że generalnie książki o charakterze reportażowym, to zdecydowanie nie moja bajka. Nie przepadam za historiami opartymi na faktach i stanowczo nie lubię rozgrzebywania dawno zamkniętych spraw, czy brukania pamięci zmarłych - niezależnie od tego jacy byli i jakich czynów dopuścili się za życia. "Zdarzyło się naprawdę" to wynik ogromu pracy i wysiłku, całej rzeszy Autorów, by dotrzeć do nieznanych dotąd źródeł i ujawnić nowe, niekiedy szokujące fakty, rzucające nowe światło na przeszłość, co jest rzeczywiście godne podziwu.  Pomimo, że nie jest to dzieło iście genialne, ani tak kontrowersyjne jak zostało zapowiedziane, z pewnością warto poświęcić mu chwilę uwagi. 

Na książkę składa się kilkanaście krótkich materiałów, dotyczących zdarzeń przeszłościowych i stawiających przed Czytelnikiem sporo pytań - warto jednak zauważyć, że pytania te będą intrygujące jedynie dla osób które naprawdę interesują się podobną tematyką. Te których wiedza w dziedzinie polityki, ogranicza się do wiadomości kto aktualnie jest naszym premierem, a z historii otrzymały  piątkę wyłącznie za ładne oczy, do których między innymi ja się zaliczam, raczej ta pozycja nie zainteresuje w tak dużym  stopniu jak poprzedników. Historie w "Zdarzyło się naprawdę" mają zamysł głównie historyczny i polityczny - dotyczą postaci, o których najprawdopodobniej słyszeliśmy i to niejednokrotnie, a co ważniejsze - na wiele z nich rzucają nowe światło i każą nam spojrzeć na nie zupełnie inaczej.

Bardzo dużym plusem tej książki, jest różnorodność i bogactwo zamieszczonych w niej tekstów. Style pisania i sposoby opowiadania różnią się w przypadku każdego Autora, ale jako, że jest to książka składająca się z takich krótkich, tworzonych przez różne osoby materiałów, nie powinno być z tym większych problemów - opowiadania nie tworzą spójnej całości jako książka i nie taki myślę, był zamiar przy jej tworzeniu. Nie uświadczymy tu nudnych i ciągnących się w nieskończoność  tekstów - wręcz przeciwnie, ich twórcy zasługują na wiele słów uznania, bo ich dzieła są  krótkie, nienużące, zgrabnie napisane i przede wszystkim oddające realne fakty. Niemalże wszyscy Autorzy posługują się bardzo prostym i zrozumiałym dla odbiorcy językiem, co trochę łagodzi niekiedy brutalną treść zawartą w ich tekstach. 

"Odetnę wam głowę w mgnieniu oka i bez zadania najmniejszego bólu. " 

Ciężko mi ocenić tę pozycję - jej wykonanie jest poprawne, jak sądzę przez ludzi którzy naprawdę mają nie byle jakie pojęcie o tym co robią, ale nie wzbudziła we mnie ani grama emocji i nie zostawiła po sobie absolutnie niczego, co sprawiłoby, że będę do niej wracać choćby myślami. Obiecywano mi dawkę szokujących emocji, kontrowersyjnych wyznań - nawet jeśli to otrzymałam, to w niezwykle okrojonej formie, która nie pozwoliła mi się tym cieszyć. Samych historii nie sposób oceniać, bo zdecydowanie większość ich elementów jest na wskroś realistyczna - czy można więc oceniać jako kawałek literatury coś, co naprawdę się zdarzyło ? "Zdarzyło się naprawdę" czytałam niestety absolutnie beznamiętnie, wyłączając rzadkie chwile w których rumieńce wpływały na moje policzki, przy czym były to raczej wypieki powodowane ciekawością, niż podekscytowaniem. Historie z książki nie były nudne pod żadnym aspektem, ale dla mnie były one dość suchą i pozbawioną ekspresji relacją - wykonaną dobrze i poprawnie, a jednak bez tej iskry, tego czegoś co sprawiało, że chciałoby się czytać dalej i nie kończyć już nigdy. 

"Zdarzyło się naprawdę" jest przede wszystkim książką dla ludzi, którzy lubią poznawać jedną historię z różnych perspektyw. Nie jest niczym niesamowitym, nie jest powiewem świeżości na rynku literackim , lecz pomimo wielu wad - jest pozycją przy której całkiem  miło można spędzić czas i z pewnością nie będzie to czas stracony. 

Końcowa Ocena: 3/6. 

Książkę otrzymałam od Portalu Sztukater,za co serdecznie dziękuję. 

niedziela, 16 października 2011

Recenzja:"Gra.Dolina" - Krystyna Kuhn.

Tytuł: "Gra. Dolina".
Seria: "Dolina" (Tom I).
Autor: Krystyna Kuhn.
Tłumaczenie:Robert Rzepecki.
Ilość Stron: 296.
Wydawnictwo: Telbit.

Opis Wydawcy:
Gdzieś w ciemności, w samym środku pustkowia skrywa się mroczna tajemnica... Odjazdowe otrzęsiny w domku nad jeziorem. Tak studenci świętują swoje przybycie do collegu w Grace  położonej w Kanadyjskich Górach Skalistych elitarnej uczelni dla wybitnie uzdolnionych. Julia wraz z przyjaciółmi wkrótce ma się przekonać, że w zapomnianej przez Boga i ludzi dolinie dzieją się dziwne rzeczy... Skąd tyle tabliczek ostrzegawczych wokół uczelni? I dlaczego Google Earth nie lokalizuje tego miejsca na mapie? Gdy Robert, brat Julii  widzi dziewczynę samotnie skaczącą ze skały do jeziora Lake Mirror, nikt mu nie wierzy, nawet siostra. Mimo to rusza na ratunek. Nie ma pojęcia, że oto, chcąc nie chcąc, staje się pionkiem w grze , fragmentem czyjegoś misternego planu.Pierwszy tom znakomitej serii thrillerów dla młodzieży 'Dolina'.

"Gdyby tu kończył się świat..." 


Wydaje Ci się, że przeszłość masz już za sobą. I w tej sekundzie rozpoczyna się przyszłość. W tej sekundzie wali się świat. Reguły gry trzeba poznać, zanim zaczniesz grać. Jeśli oczywiście, nie chcesz zapłacić najwyższej ceny. Julia ich nie poznała, a  stanęła do rozgrywki. Czy teraz będzie mogła grać dalej ? Niektóre miejsca mają to do siebie, że poza nimi zostawiasz całą swoją przeszłość, a w nich ukazuje się Twoje prawdziwe oblicze. Stajesz się tym, kim  zawsze byłeś i jesteś naprawdę. Witajcie w Dolinie . Bez obaw, zdążycie. Gra dopiero się zaczęła. 


Nareszcie nie paranormalne stwory, czy antyutopijna rzeczywistość. Nareszcie podróż w głąb czegoś zupełnie  innego. W głąb najprawdziwszego, najmocniejszego i najwierniejszego gatunkowi thrilleru, jaki dane mi było ostatnimi czasy przeczytać - debiutanckiej powieści pióra Krystyny Kuhn. Podróż w głąb położonej na odludziu Kanadyjskich Gór Skalistych,  Doliny. Miejsca z którego nie można uciec . Miejsca w którym można jedynie grać, a stawka jest zbyt wysoka  by móc zakończyć grę. Mam dla Was małe ostrzeżenie - trzymajcie się od tej książki z daleka, póki nie obmyślicie reguł Waszej rozgrywki. Waszej własnej Gry. 


"Czy nie tak właśnie zaczynają się horrory ? " 


Julia de Vincenz, jest w każdym calu zaprzeczeniem wizji zwyczajnej studentki. Rozgoryczona i wściekła dziewczyna,  w towarzystwie chorego psychicznie brata Roberta wyjeżdża do elitarnego collegu położonego na górskich obrzeżach,  słynnego Grace College. A może to nie Robert jest chory, a cała Dolina zwariowała ? Julia chce uciec i zapomnieć o przeszłości, rozpoczynając życie od nowa. I wkrótce przekona się, że od przeszłości nie da się uciec. Nie da się nawet o niej zapomnieć. 


"Nie możemy tutaj zostać. W tym miejscu czai się zło, rozumiesz, zło ! " 


Trochę w życiu przeczytałam książek, opatrzonych chwalebną etykietką 'thriller' .Wiele z nich  za thrillery tylko się podawało, inne były prawdziwą kwintesencją gatunku. "Gra. Dolina" to według mnie  jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat, jeden z nielicznych przeznaczonych dla starszej młodzieży. W obecnych czasach, gdy na rynku wydawniczym króluje niesmaczny, przejaskrawiony  romans doprawiony niemniej niesmacznymi wampirami,  czy innymi nadnaturalnymi stworami, bardzo ciężko jest stworzyć książkę zasługującą na zachwyty,  której motywem przewodnim nie są miłosne uniesienia. Owszem, w "Grze" taki wątek również się pojawia, ale jest jedynie miłym, niezwykle małym dopełnieniem fabuły i jest tak nieistotny, że w zasadzie mogłoby go nie być. Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, pomimo tego pozwala dokładnie poznać emocje i uczucia targające wszystkimi bohaterami. Taką narrację trzeba umieć poprowadzić i Pani Kuhn wyszło to naprawdę dobrze. Akcja to zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron powieści i od samego początku oczarowała mnie kompletnie. Autorka po mistrzowsku prowadzi historię, buduje napięcie i stwarza niezwykły, uwodzący Czytelnika klimat. Tak sugestywny i namacalny, że momentami ma się wrażenie, iż stoi się przed malowniczym jeziorem Doliny i wdycha słone, ostre powietrze. Krystyna Kuhn okazała się także wprost genialna w przeprowadzaniu zaskakujących zwrotów akcji i swoistego zwodzenia Czytelnika - w momencie gdy rozwiązanie miałam podane, wydawałoby się jak na tacy , ono wciąż mi się wymykało i to gdy brakowało już tylko ostatniego elementu układanki. Mało tego; wszystko jest zawiłe i mylące jak diabli, a pod koniec gdy myślimy, że już wszystko wiemy... okazuje się, że zostaliśmy oszukani i tak naprawdę nie wiemy nic.  Przez wydawcę, recenzentów i samego Autora, bo ta historia zmierza zupełnie w innym kierunku niż się spodziewaliśmy.  Gra zmierza zupełnie gdzie indziej. Za niektóre sceny jestem gotowa bić pokłony Autorce, tak bardzo były nieoczekiwanie i brawurowo poprowadzone. Przez całą lekturę, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że Pani Kuhn perfidnie drwi sobie z Czytelnika, zwodzi go i pozwala się łudzić, że wie o co tak naprawdę chodzi i każe mu wierzyć, że panuje nad sytuacją - by za moment przekonać go, że tylko ona króluje powieścią, a on jest jedynie marnym pionkiem w jej grze. 


"To ludzie bywają źli, nie miejsca." 


Bohaterów nie lubię. Ich po prostu nie da się polubić - budzą zbyt wielkie emocje i sprzeczne uczucia w odbiorcy, by można było zaryzykować takie twierdzenie. Są plastyczni, świetnie wykreowani i budzący masę kontrowersji  i całą gamę przeróżnych emocji. Nie są postaciami które można kochać albo nienawidzić - są zbyt niejednoznaczni. Jedyne na co miałam ochotę, jeśli chodzi o nich, to najpierw uderzyć raz a  porządnie w mordę co poniektóre osoby, a zaraz potem uściskać. Jedno jest pewne - każdy bohater którego stworzyła Autorka, był pełnokrwisty , nietuzinkowy , intrygujący i do szpiku kości niejednoznaczny. 


"Gra" trzyma w napięciu od pierwszej,  aż do ostatniej strony i przyprawia nie tylko o wypieki na policzkach - te są wręcz zagwarantowane. Ponadto, Autorka funduje nam także istny zawrót głowy, najprawdziwszy chaos myśli i uczuć. Tej książki nie da się odłożyć nawet na sekundę - bo właśnie każda sekunda, ma ogromne znaczenie dla dalszego przebiegu akcji. "Gra" całkowicie mnie pochłonęła - to czego doświadczyłam podczas lektury i tego jak znalazłam się w Dolinie wraz z bohaterami, jest wręcz nie do opisania. Nie do opisania jest magnetyzm i siła z jaką wciągnęła mnie ta historia. Historia która przeniosła mnie do zupełnie innego, przerażającego świata i trzyma tam aż do tej chwili.  


Usilnie, naprawdę usilnie starałam się dopatrzeć w tej pozycji jakiś wad. Próbowałam przyczepić się chociaż do jednej, maleńkiej rzeczy, ale szybko przekonałam się, że to niemożliwe. Książka jest po mistrzowsku napisana, logiczna i doskonale przemyślana,  jej Autorka operuje świetnym stylem i ma znakomity warsztat. Nie szczędzi nam  przy tym szokujących zwrotów akcji, emocji i wzruszeń, kreuje nową, niezwykłą wizję dobrze znanej nam rzeczywistości i tworzy powieść którą ciężko wymazać z pamięci. Czegóż chcieć więcej ? 


"Nie da się tak po prostu zostawić za sobą przeszłości, zatrzasnąć za nią drzwi, choćby nie wiadomo, jak się chciało. Kiedyś powróci i otworzy je z całej siły. " 


Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą niezwykłą książką, a może raczej... do zagrania ? Życzę zatem powodzenia w  grze. I pamiętajcie - trwa ona dla tylko dla Julii i jej przyjaciół. Dla Was dopiero się zaczyna. 


Końcowa Ocena: 6/6 !


Książkę otrzymałam od portalu Sztukater,za co serdecznie dziękuję. 

piątek, 14 października 2011

Recenzja: "Anioł" - Cliff McNish.

Tytuł: "Anioł".
Seria: Nieznana - nie ma planów kontynuacji .
Autor: Cliff McNish.
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska .
Ilość Stron: 288 .
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia .

Opis Wydawcy:
Od razu pokochała jego skrzydła: giętkie pióra, ich koniuszki tak delikatne jak poblask zachodu słońca. Freya wpatrywała się w nie, czując, jak ogarnia ją tęsknota za niezmierzonymi przestrzeniami. A kiedy wyciągnęła rękę i ich dotknęła, miała wrażenie, że zanurza palce w samym świetle.

Freya widzi anioły. Ten niezwykły dar staje się prawdziwym przekleństwem dziewczyny, bo nikt nie chce uwierzyć w jej wizje. Osamotniona i wyszydzana, zamyka się w sobie. Nie pomagają pobyty w specjalistycznych klinikach ani rozmowy z terapeutami. W końcu wsparcie ojca sprawia, że Freya wraca do normalnego życia.

Niedługo później czternastolatkę znów odwiedzają przybysze nie z tego świata. Złowieszczy czarnopióry Mestraal budzi we Freyi przerażenie... ale i współczucie.

Czy zwykła śmiertelniczka może uratować anioła?


"Człowiek pocieszający anioła."


Nie widzisz nic. Nic, prócz wszechobecnej ciemności. Słyszysz jedynie trzepot skrzydeł. Widzisz cienie tańczące na ścianie. I chciałbyś wierzyć, że za moment z mroku wyłoni się spowity najjaśniejszym światłem, łagodny i dobry anioł o śnieżnobiałych skrzydłach. A co, jeśli jego skrzydła będą czarne ? 


Czy anioły istnieją ? Od wieków  ludzkość szuka odpowiedzi na  to pytanie. Dla jednych są to ludzcy Stróże, służący naszemu  społeczeństwu i chroniący nas od wszelkiego zła.  Inni mieszają to jeszcze z religijną definicją. I tak powstaje mit o aniołach. O dobrych i złych. Tych ze skrzydłami białymi jak śnieg i tych ze skrzydłami czarnymi jak najciemniejsza noc. Zastanawialiście się kiedyś, jak to by było widzieć je ? A czy kiedykolwiek rozważaliście, jak byłoby je pocieszać i co by było, gdyby ta rola przypadła akurat Wam ?...


Konwencja paranormal romance opanowała światowy rynek literacki i wydawać by się mogło, że Autorzy, zwłaszcza amerykańscy,  wyczerpali już pulę świeżych i zaskakujących pomysłów którymi mogliby nas uraczyć. I tak jest w istocie - "Anioł" ,debiutancka powieść autorstwa Cliffa McNisha nie wnosi do literatury absolutnie niczego nowego. Jest uosobieniem schematyczności w literaturze młodzieżowej, a Autor - mam nadzieję świadomie , zaczerpnął całą gamę pomysłów i wzorców z konwencji paranormalnej . Przeszliśmy zatem przez etap wampirów, wilkołaków, wróżek, elfów,  a nawet smoków i wszelkiego rodzaju mutantów. W tej plejadzie dziwactw nie brak oczywiście aniołów, które z początku były świeżym i oryginalnym wątkiem , wnoszącym coś nowego do tradycji paranormalnej, a teraz są już tylko kolejnym nudnym, schematycznym tworem o którym większość osób czytać nie chce. I rzeczywiście - po co czytać po raz setny historię o nieziemskiej miłości śmiertelniczki i anioła, w przerobionej przez kilkunastu pisarzy wersji ? "Anioł" miał być kolejną mdłą historią o romansie nastolatki i jakiegoś skrzydlatego stwora - w tym przypadku moje przerażenie było jeszcze większe, bo ów anioł urodą raczej nie grzeszył, a główna bohaterka miała... czternaście lat ! Kiedy więc usłyszałam te straszne informacje w mojej  głowie pojawił się wielki, migający na czerwono napis 'PEDOFILIA' a pod nim ostrzeżenie 'trzymaj się od tego z daleka'. Ja jednak nie lubię wykazywać się zdrowym rozsądkiem i po dzieło Pana McNisha sięgnęłam. 



O czternastoletniej Freyi wszystko można powiedzieć, ale nie to, że jest normalną nastolatką. Co prawda mogłaby nią być, gdyby wykluczyć masę owianych tajemnicą zdarzeń z przeszłości, spotkania z najprawdziwszym aniołem, a w konsekwencji kilka ładnych lat pobytu w zakładach psychiatrycznych i intensywnej  terapii. Poza tym, jest zupełnie zwyczajną dziewczyną - spotyka się ze znajomymi, maluje, kłóci z rodzeństwem i umawia na randki. Na wyrwanie jej z obłędu nie było szans, a Freya zawdzięcza to właściwie  szczęśliwemu przypadkowi. Stara się teraz żyć normalnie i zapomnieć o koszmarach przeszłości. Tylko, czy będzie to możliwe skoro na swojej drodze coraz częściej napotyka złowieszczego Meestrala, który niechybnie chce jej coś powiedzieć, ale... nie może ?

Pierwszą rzeczą którą muszę uczciwie zaznaczyć, jest fakt, że "Anioł" nie jest nawet w najmniejszym stopniu romansem. Nie uświadczymy tu żadnych pocałunków, romantycznych wyznań miłości ani nawet zauroczenia. To przede wszystkim opowieść o przyjaźni, akceptacji i nadziei. Dla mnie to był twór, zahaczający w zasadzie o powieść typowo młodzieżową, w której anioły były jedynie ładną wisienką na torcie. Krwistoczerwoną, słodką i piękną, ale maleńką. Już po paru stronach okazało się, że gorący romans raczej nie leży w zamyśle Autora, mogłam więc odetchnąć głęboko i kontynuować lekturę. Narracja z perspektywy osoby wszechwiedzącej  to moim zdaniem ogromny minus tej książki, gdyż  nie pozwala Czytelnikowi wejrzeć w emocje głównej bohaterki i jej świat na granicy, który dzieli z aniołami. Plusem -  i to bardzo dużym, jest za to akcja, bo w jej prowadzeniu i odtwarzaniu spójnego efektu domina, Autor okazał się prawdziwym mistrzem. Nie jest to książka w której  pędzi ona  w szaleńczym tempie, ale nie nudzi nawet przez chwilę i właśnie dzięki temu oderwanie się od powieści choćby na sekundę, jest niemal niemożliwe. 


Niesamowicie uwiódł mnie w tej książce klimat, bardzo specyficzny i charakterystyczny,a przy tym naprawdę piękny. Pomimo wielu, naprawdę wielu niedociągnięć, klimat i niezapomniana magia nadrabia i ratuje to dzieło przed upadkiem. Historia jest niezwykle sugestywnie opisana, od pierwszych stron uwodząca Czytelnika. Budowania napięcia, tworzenia klimatu i malowania obrazów słowem, niejeden mistrz literatury mógłby się od Cliffa McNisha nauczyć. 


Bohaterowie niestety nie reprezentowali sobą niczego nazbyt interesującego - począwszy od samej Freyi, skończywszy na trzeciorzędnych bohaterach posiadających w książce jednolinijkowe wystąpienia. Główna bohaterka z początku niezmiernie mnie irytowała - jej impulsywność i irracjonalność momentami kłóciła się z tą drugą stroną jej osobowości,czyli szarą i potulną myszką,  co dawało  naprawdę trudną do zniesienia mieszankę. Mimo tego, dziewczyna miała chwile które przysporzyły jej mojej sympatii i nawet,  biorąc pod uwagę jej całokształt - daje się lubić. Męscy amanci - bo i tutaj się pojawili, a jakże ( aczkolwiek wychodzi tutaj kwestia mojego osobistego nazewnictwa, bo w wizji Autora raczej nimi nie byli)zwłaszcza aniołowie byli całkiem nieźle skrojeni i plastyczni. Oczywiście tradycyjne starcie dobra ze złem i tej powieści nie ominęło, bowiem  występują w niej dwaj bracia - Aniołowie.Jeden dobry, uczciwy i kochający, drugi z sercem przeżartym złem, które - jak się potem zawsze okazuje,  nie jest tak do końca przeżarte , a ów delikwent jest jednak zdolny do wyższych uczuć. Tego schematu nie dało się niestety uniknąć, ale na szczęście z wykonaniem Autor poradził sobie w sposób całkiem zadowalający. Co dziwne ,prócz tej dwójki mamy tutaj także amanta rasy ludzkiej który w zasadzie jest jedyną osobą zainteresowaną w bardziej  romantyczny sposób Freyą, bo z pewnością nie są to aniołowie których rola sprowadza się w zasadzie do...  niczego , przynajmniej w moim odczuciu. Byli jednak motywem przewodnim książki, więc niestety musieli się tu i ówdzie pojawiać. Natomiast osobą która sprawiała, że miałam ochotę wymierzyć solidny cios tej pozycji i sprawdzić jak daleko poleci była Stephanie - nowa uczennica w szkole do której uczęszcza Freya, usilnie starająca się o jej względy i głęboko wierząca w anioły dziwaczka. Była tak patetyczna i irytująca, że szczerze podziwiałam Freyę, która nie wymierzyła dziewczynie sprawiedliwości i nie dała jej w gębę, krótko mówiąc. Dla mnie to była najzwyklejsza w świecie wariatka i niestety nie wariatka w pozytywny, groteskowy sposób wzbudzająca sympatię otoczenia , a taka wariatka od której każdy ucieka jak najdalej. 


"Aniołowi" można także zarzucić brak logiki i autentyczności,  na szczęście nie przez cały czas. Książka była dobrze zaplanowana, przemyślana i ostatecznie wykonana również  nie najgorzej, aczkolwiek zdarzały się chwile w których zdolność logicznego myślenia zanikała - zarówno u Autora, jak i u stworzonych przez niego bohaterów. 


Pomimo tych wad, "Anioł" jest naprawdę sympatyczną i dobrze skrojoną historią, od której ponadto nie można się oderwać i która wciąga już od pierwszej strony, trzymając w napięciu aż do ostatniej. Nie jest książką wzbudzającą wielkie emocji, ba ! Prawdopodobnie nie wzbudzi nawet wypieków na policzkach. Sądzę jednak, że warto poświęcić na nią jeden jesienny, szary wieczór. Nie tylko dlatego, że jest kawałkiem całkiem dobrej literatury, ale przede wszystkim dlatego, że pozwala uwierzyć w wiele rzeczy o których nawet nam się nie śniło. Pozwala wierzyć i łudzi nas, że istnieje na świecie postać taka jak anioł i to ten dobry rodzaj złudzenia. Pozwala wierzyć, że w ciemnym pokoju,w samym środku nocy nie jesteśmy zupełnie  sami. I wierzcie mi - po tej lekturze zwątpicie we wszystko  co jak sądzicie, wiecie na temat aniołów. 


Końcowa Ocena: 4/6. 


Książkę otrzymałam od Portalu Sztukater ,za co serdecznie dziękuję. 




***
No i masz babo placek - kupiłam te książkę sama (szczęście, że nie zdążyłam się za nią zabrać) a tu dzisiaj dostaje ją od tegoż portalu. Jest jednak i dobra strona tego - najprawdopodobniej zorganizuję konkurs z tą książką którą kupiłam sama, bo nie widzę sensu w posiadaniu dwóch egzemplarzy. ;) Na pewno za prędko to nie nastąpi - szkoła skutecznie potrafi mi uniemożliwić wiele rzeczy. Ale napisałam, tak żeby było wiadomo. ;) 

czwartek, 13 października 2011

Recenzja: "Mała Myszka" & "Mała Kaczuszka" - Urszula Kozłowska & Anna Kotlonek.















Tytuł: "Mała Myszka".
Seria: Kilkunastotomowa, nazwa nieznana.
Autor: Urszula Kozłowska.
Tłumaczenie: --.
Ilość Stron: 6.
Wydawnictwo: Wilga .

Opis Wydawcy:
Pewna mała, szara myszka
niosła serek dla braciszka.
Hyc! Ze stołu na firankę.
- Zrobię bratu niespodziankę!















Tytuł: "Mała Kaczuszka".
Seria: Kilkunastotomowa,nazwa nieznana.
Autor: Anna Kotlonek.
Tłumaczenie: --.
Ilość Stron: 6.
Wydawnictwo: Wilga .

Opis Wydawcy:
 Na letni spacer wyszła kaczuszka. Szła przez podwórko za nóżką nóżka. Tuż przed stodołą zgubiła dróżkę. Hej, przyjaciele, ratujcie kaczuszkę!

Dzieciństwo na sześciu kartkach...

Dzieciństwo to okres,który każdy z nas najprawdopodobniej ma już za sobą, a jedyną pamiątką po nim są ciepłe wspomnienia. Okres krótki, kolorowy i magiczny. Czas radosnych, beztroskich zabaw. Wiek w którym nasze rozterki ograniczają się do pytań typu 'Dlaczego biedronka ma kropki ?' a największym problemem jest nie otrzymanie najnowszej wersji lalki na urodziny. Nic tak naprawdę nie zależy od nas, a jednocześnie cały świat mamy u stóp. Wspaniały czas. Niewątpliwie nierzadko odbiega on od ciepłych wyobrażeń na temat okresu dziecięcego.Wyłączając  jednak, jedynie odbiegające od normy przypadki, czy nawet zmodyfikowana wersja wyżej przedstawionego etapu nie może być piękna ? I z czym Wam się kojarzy dzieciństwo ? Mnie osobiście kojarzy się z książkami z tego okresu - krótkimi, radosnymi i zabawnymi bajkami czytanymi mi przez rodziców. Szczęśliwym zrządzeniem losu, natknęłam się teraz - mając już na karku całkiem solidny wiek, na dwie proste i urocze bajeczki dla najmłodszych. Zatem, czy przeniosły mnie na powrót do krainy dzieciństwa ?

"Mała Myszka" to bardzo krótka i sympatyczna, skierowana do tej najmłodszej grupy odbiorców, opowieść o maleńkiej myszce, chcącej zrobić niespodziankę bratu, przynosząc mu kawałek pysznego sera. Na swojej drodze napotyka jednak wrogo nastawionego kota, mającego wielki apetyt na świeżą, soczystą myszkę, ale i sprzymierzeńca w osobie dzielnego psa, który ratuje ją z opresji. To bardzo prosta i banalna historia, posiadająca w sobie jednak masę uroku i dziecięcej magii. Nie znajdziemy tu nowego pomysłu, wręcz przeciwnie - "Mała Myszka" to uosobienie schematyczności w bajkach dla dzieci ; dobra i sympatyczna bohaterka, wróg i obrońca, w okrojonej wersji. Pojawia się tu także klasyczny motyw walki dobra ze złem, wszak w końcu pies obrania myszkę przed kotem i wszyscy wychodzą bez szwanku z tej niemiłej sytuacji. Motyw ten jest jednak dostosowany do wieku i możliwości potencjalnych odbiorców książki, w końcu najprawdopodobniej będą to zaledwie kilkuletnie dzieci którym rodzice przeczytają te historię.

"Mała Kaczuszka" należy do tej samej serii książkowej co "Mała Myszka" i jest pewną jej modyfikacją, aczkolwiek motyw przewodni jest ten sam. Książeczka opowiada nam historię kaczki zagubionej na letnim spacerze, której pomaga gromada przyjaciół - innych wiejskich zwierzątek. W tej historii także wygrywa dobro i przyjaźń, aczkolwiek samo 'zło' nie jest już tak wyraźnie zarysowane jak w "Małej Myszce", gdzie reprezentował  je kot.  Myślę jednak, że od takich bajek nie można wymagać podobnych zabiegów, głębszego sensu i treści.

Obie bajki są rymowane, napisane w bardzo prosty i zrozumiały sposób. Pomimo ich prostoty, posiadają naprawdę wiele uroku i magii, która przeniosła mnie na powrót do lat dziecięcych. I myślę, że podobny zabieg przyda się każdemu zmęczonemu codziennością, a nawet mniej lub bardziej poważnymi lekturami - po prostu  przeczytać krótką i zabawną bajeczkę dla najmłodszych. Jestem pewna, że dostarczy wielu wzruszeń, a także przywoła ciepłe wspomnienia i wywoła na twarzy szeroki uśmiech.

Warto też wspomnieć o szacie graficznej obu tych książeczek - posiadają twarde okładki, wewnątrz natomiast zawierają piękne, kolorowe i duże ilustracje które są istną ucztą dla oczu Czytelnika. Postacie zwierząt były świetnie stworzone, czy też narysowane; one miały po prostu przesympatyczne buźki ! Mnie osobiście śmieje się do nich gęba, ilekroć na nie spojrzę.

Z czystym sumieniem polecam obie książeczki i to nie tylko osobom które mają dzieci, czy rodzeństwo w tym wieku, choć "Mała Myszka" i "Mała Kaczuszka" zapewne dostarczą tej grupie najwięcej rozrywki. Polecam je przede wszystkim osobom które lubią marzyć, wspominać i cieszyć się chwilami - myślę, że w złych, przygnębiających, jesiennych okresach warto sięgnąć po najzwyklejszą opowieść dla dzieci i przywołać magię minionych lat.

Końcowa Ocena: 4/6.


Książki otrzymałam od Wydawnictwa Wilga,za co serdecznie dziękuję.

sobota, 8 października 2011

Recenzja: "Teleny" - Oscar Wilde.

Tytuł: "Teleny".
Seria: Zamknięta całość - nie ma planów kontynuacji .
Autor: Oscar Wilde .
Tłumaczenie: Andrzej Selerowicz.
Ilość Stron: 238 .
Wydawnictwo: Interwers.

Opis Wydawcy:
Teleny to jeden z najbardziej kontrowersyjnych utworów w dziejach literatury europejskiej. Powieść ta, po raz pierwszy opublikowana w 1893 roku, natychmiast uznana została za literacki skandal. Nic dziwnego, gdyż jest to niezwykle śmiało napisana, nie stroniąca od pikanterii historia niepohamowanej namiętności pomiędzy dwoma mężczyznami, a homoerotyzm był wówczas w Anglii karalny. Zresztą Oscar Wilde dotkliwie odczuł to na własnej skórze - w roku 1895 został aresztowany, oskarżony o kontakty homoseksualne po czym skazany na dwa lata ciężkich robót. Rzecz jasna te mroczne fakty nie przeczą trafności jednego ze słynnych aforyzmów Wilde'a: "Nie istnieje coś takiego jak książka moralna czy niemoralna. Książki są albo dobrze napisane, albo źle, to wszystko." Naszym zdaniem Teleny jest książką jedyną w swoim rodzaju, ze wszech miar godną polecenia odważnym i tolerancyjnym czytelnikom, którzy ukończyli już 18 lat.


"Grzech to jedyna rzecz,dla której warto żyć."

Czym jest prawdziwa namiętność ? Odpowiedź na to pytanie niewątpliwie nie jest łatwa - trudno jednak zaprzeczyć, że namiętność dotyczy wszystkich. Są różne rodzaje namiętności; nie tylko takie które przychodzą nam na myśl jako pierwsze po usłyszeniu rzeczonego słowa. I pomimo istnej ich plejady, dla mnie zawsze najpiękniejsza będzie namiętność jedna - nie ta wybuchająca między mężczyzną a kobietą. Nawet nie ta między dwiema kobietami, a ta niepohamowana żądza pomiędzy dwoma mężczyznami. Ich miłość jest dla mnie jedną z najpiękniejszych na świecie - tym bardziej cieszę się, że dziełem przypadku dane mi było przeczytać tę znakomitą książkę. 


Oscara Wilde'a przedstawiać nikomu nie trzeba, to nie ulega wątpliwości. Nawet ci co nie znają jego dzieł, wiedzą kim i co stworzył - wszak Wilde to postać której po prostu nie wypada nie znać i która zrobiła na tyle dużo zarówno dla tamtej jak i współczesnej kultury, że nieznajomość jego postaci wydaje się wręcz niemożliwa. A jednak ja, co przyznaję z ogromnym wstydem - nie miałam wcześniej okazji zapoznać się z jego twórczością. Nie chciałam, nie miałam czasu, coś innego wpadało mi w ręce. Cała gama wymówek. A teraz, gdy jedną z jego powieści "Teleny" mam już za sobą , mogę tylko palić się na moim własnym prywatnym stosie za to, że nie sięgnęłam wcześniej po coś co wyszło spod jego pióra. "Teleny" to wprost genialna książka. I właśnie dlatego przeczytanie jej dopiero teraz jest moim największym grzechem i przewinieniem. 


Fabuła opiera się na relacji pomiędzy dwoma głównymi bohaterami - Kamilem a Telenym, niezwykle utalentowanym pianistą. Mężczyzna opowiada bliżej nieznanemu nam słuchaczowi historię ich romansu. To bardzo prosta historia, wręcz banalna. Historia którą nazwałabym zwyczajnym, tanim romansem. Dlaczego więc uznałam ją za tak piękną, poruszającą i magiczną ? Nie wiem czy to zasługa głównego wątku - miłości homoseksualnej, czy wspaniałego pióra Oscara Wilde'a. Być może jednego i drugiego.


"Czym innym jest moralność,jak nie przesądem ?" 


"Teleny" to dosyć krótka książka, chciałoby się rzec książeczka. Od pierwszej strony wypełniona jest jednak  wprost wspaniałą i urzekającą treścią. Nie jest typem w którym akcja mknie w zatrważającym tempie - Autor pozwala nam skupić się na niezwykłym, magnetycznym uczuciu łączącym głównych bohaterów i zatopić się w ich pełną zmysłowości i pożądania historię. Pomimo tego, żaden moment nawet przez chwilę nie nudzi - w "Telenym" jedno zdanie, jeden wyraz chciałam czytać jak najdłużej, by móc w pełni i jak najdłuższym czasie rozkoszować się tą lekturą. Bez wątpienia jest to powieść nietuzinkowa, choćby z powodu silnego zabarwienia erotycznego które odgrywa w niej znaczącą rolę - mimo tego, nie nazwałabym jej erotykiem. Dla mnie erotyk to sucha, sprowadzająca się jedynie do opisów aktów cielesnych historia. Czy więc "Teleny" pełny napięcia, pożądania a także miłości między Kamilem a tytułowym Telenym może być powieścią erotyczną ? Mnie osobiście takie sceny w książce nie raziły, nie zniesmaczały, ani też nie przyprawiały o wypieki na twarzy. Dla mnie była to po prostu piękna miłość którą mogłam czytać wielokrotnie, a inne akty - cóż, je po prostu czytało się przyjemnie, lekko. I nie było w nich nic wulgarnego, czy nieprzyzwoitego. Wilde nie przekroczył tej cienkiej  granicy smaku i choć sceny miłosne w jego wykonaniu rzadko kiedy należały do subtelnych, to z całą pewnością nie można nazwać ich obrzydliwymi czy wulgarnymi w jakikolwiek sposób. Warto jednak zaznaczyć, że raczej nie jest to książka skierowana do tych młodszych nastolatek - jestem pewna, że spora część tej grupy będzie mocno zażenowana podczas niektórych scen miłosnych, które dla większości starszych czytelników będą zupełnie naturalne i piękne a dla nich nieprzyzwoite i gorszące. 


Relacja między Telenym a Kamilem przyprawia o zawrót głowy i nie daje o sobie zapomnieć - aż do teraz jestem pochłonięta nimi a także marzeniem o tak pięknej prawdziwej miłości jakiej oni mieli szczęście zaznać. Bo przecież to najprawdziwsza, najnormalniejsza na świecie miłość. Taka sama jak heteroseksualna. Bohaterów pobocznych nie brakuje, aczkolwiek nie odgrywają w książce zbyt znaczących ról. Cała akcja skupia się na 'parze głównej' i ich niesamowitej historii. 


Ciekawe jest również przedstawienie wiktoriańskiego Londynu, w którym osadzona jest akcja "Telenego", a także sposobu myślenia i mentalności tamtejszych ludzi, tak bardzo niejednoznacznych. Ludzi którzy z jednej strony gardzą i przerażeni są homoseksualizmem, a z drugiej preferują niezwykłą swobodę seksualną i pod wieloma względami są śmielsi niż my dzisiaj.Pseudomoralność jaką roztaczają niektórzy bohaterowie książki naprawdę potrafiła zaszokować. Miejsce akcji urzeka nas swoim niezapomnianym klimatem i na wszystkie książki osadzone w epoce wiktoriańskiej które miałam okazję przeczytać, ta chyba najbardziej zapadła mi w pamięć. 


Zachwyca także piękny, kwiecisty, zahaczający o poetyckość język jakim w swojej książce posługuje się Wilde. Początkowo ciężko mi było wysunąć się z ram XXI wieku i przenieść w minione czasy, ale szybko przywykłam do tego stylu; mało tego, stwierdziłam nawet, że książki tego Autora pisane w dość odległych czasach zachwycają mnie o wiele bardziej niż dzieła współczesne. 


"Teleny" to wspaniała, pełna burzliwych uczuć i namiętności, ponadczasowa książka. Budząca kontrowersje, śmiała i odważna, ale przede wszystkim piękna historia miłości, przyprawiająca o łzy na policzkach i dreszcz podniecenia.Historia, której nie sposób wyrzucić z pamięci. Od dnia przeczytania "Telenego" Oscar Wilde stał się moim mistrzem literatury, a jego książki na zawsze zagościły nie tylko w moich rankingach ulubionych pozycji, ale przede wszystkim w moim sercu. Gwarantuję, że z Wami będzie podobnie."Nie istnieje coś takiego jak książka moralna czy niemoralna.Książki są albo dobrze napisane,albo źle,to wszystko." - Niezwykle trafny aforyzm,czyż nie ?  Warto mieć go na uwadze podczas lektury.  


Końcowa Ocena: 6/6 ! 


***
Takie małe słówko ode mnie: nie jestem pewna czy można to nazwać wracającą weną. Chemia w dalszym ciągu nie jest różowa, ale jest lepiej. Mam lepszy humor i więcej chęci by czytać i pisać (jak to brzmi :P ) . Dlatego będzie dobrze. Musi być ! A już niedługo recenzja wspaniałego "Portretu Doriana Gray'a" i "Liczb Charona". ;) Miłego weekendu, życzę. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...