poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Recenzja: "Kosogłos" - Suzanne Collins.

Tytuł: "Kosogłos".
Seria: "Igrzyska Śmierci" (Tom III) .
Autor: Suzanne Collins .
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko - Kołodzińska & Piotr Budkiewicz .
Ilość Stron: 371 .
Wydawnictwo: Media Rodzina .

Opis Wydawcy:
Katniss Everdeen wraz z matką i siostrą mieszka w Trzynastce - legendarnym podziemnym dystrykcie, który wbrew kłamliwej propagandzie Kapitolu przetrwał, a co więcej, szykuje się do rozprawy z dyktatorską władzą. Katniss mimo początkowej niechęci, wykończona psychicznie i fizycznie ciężkimi przeżyciami na arenie, zgadza się zostać Kosogłosem - symbolem oporu przeciw kapitolińskiemu tyranowi.


"Dlaczego nie zginęłam ? Powinnam nie żyć . "



"Nazywam się Katniss Everdeen. Dlaczego nie zginęłam ? Powinnam nie żyć. "


Popiół. Tylko tyle zostało z najuboższego, dwunastego dyskrytu, w futurystycznym Państwie Panem, położonym na ruinach Ameryki Północnej. Katniss Everdeen, dziewczyna która igra z ogniem, przeżyła swoje pierwsze Głodowe Igrzyska. Przeżyła także Ćwierćwiecze Poskromienia, ponownie znajdując się na Arenie. Ponownie wyszła zwycięsko z gry potężnego Kapitolu. Jak długo będzie w stanie uciekać przed śmiercią ? Dyskrytów zawsze było dwanaście. Trzynastka to jedynie legenda, którą władze stolicy usilnie próbowały wymazać z kart historii. Nie da się jednak wymazać czegoś, co istnieje. Tam wraz z matką i siostrą ukrywa się teraz dziewczyna. Wybuchły powstania, a Państwo zostało skąpane we krwi i chaosie. Wszyscy chronią ją za wszelką cenę. Katniss Everdeen, to symbol oporu przeciw dyktatorskiej władzy. Kosogłos. 


Dwa pierwsze tomy tej uzależniającej Trylogii, pozostawiły po sobie wiele ogromnych emocji i wiedziałam, że na zawsze zostaną zapisane w mojej pamięci. Druga część zakończyła się w sposób sugerujący, a wręcz wymuszający ciąg dalszy, więc wiadomość o powstawaniu "Kosogłosa" niezbyt mnie zdziwiła. Pomimo całej mojej sympatii i sentymentu do uznanej amerykańskiej Autorki, Suzanne Collins, wiązałam z tą częścią sporo nadziei, ale i obaw. Bałam się, że "Kosogłos" nie utrzyma poziomu dwóch poprzednich części, że okaże się nic nie wartą i mdłą opowiastką, zamykającą futurystyczną Trylogię. Teraz jednak widzę jak bardzo się myliłam. 


"Kosogłosa" zdecydowanie można nazwać podsumowującym i w moim odczuciu, najbardziej udanym tomem Trylogii. Znacznie różni się od dwóch poprzednich części, nie tylko bohaterami, ale także fabułą, odczuciami, ogólnym zarysem tej książki. Podczas lektury, niezmiennie towarzyszył mi przedsmak zmian, które wprowadziła Autorka w niezwykle szokujący sposób. Pewne rzeczy pozostały nie zmienione - narracja jest stała, z tej samej perspektywy i w tym samym czasie. Akcja, w przeciwieństwie do poprzednich części nie pędzi w szaleńczym tempie. Tutaj zdecydowanie towarzyszy nam nostalgia, zaduma, a w moim przypadku odrobina rozczarowania, że wszystko się zmieniło, niekoniecznie na lepsze. Ta część jest zdecydowanie bardziej sentymentalna, a zarazem bardziej szokująca i wbijająca w fotel niż wszystkie inne. Brutalność, zarówno duchowa jak i cielesna została przeniesiona na wyższy i wręcz wyrafinowany poziom. Autorka nie ucieka przed opisami scen batalistycznych, a morze krwi to w jej książkach chleb powszedni. "Kosogłos" jest znakomicie skonstruowany, złożony i w każdym calu fantastyczny, aczkolwiek zupełnie inny od tego co dotychczas serwowała Czytelnikowi Suzanne Collins. Niekiedy wydarzenia opisane w książce były absolutnie szokujące i wywołujące niespotykane emocje, innym razem zupełnie zwyczajne, ocierające się o codzienność - w każdym wypadku chciało się o nich czytać. Obojętnie, czy była to brutalna wojna czy opis niedzielnego obiadu któregoś z bohaterów. 


"W oddali łąki wejdźże do łóżka,
Czeka tam na cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę,oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż. "


O ile bohaterowie Pani Collins od pierwszej chwili zaskarbili sobie moją sympatię, o tyle teraz podchodziłam do nich wręcz z rezerwą. Dokonała się w nich niesamowita zmiana, którą trzeba przyznać - Autorka znakomicie ukazała. Główni bohaterowie są wykończeni fizycznie i psychicznie, a dziewczynie która igra z ogniem brak już tego co najcenniejsze. Zabrakło jej iskry, chęci do walki i do życia, symbol oporu przeciw kapitolańskiej władzy, żałuje, że przeżył. Znacząca jest także przemiana w głównym męskim bohaterze, Peecie Mallarku. Chłopak uprowadzony przez władze, zostaje niemalże doprowadzony do obłędu i zmienia się diametralnie. To już nie jest ten wesoły, zadziorny nastolatek z tacą lukrowanych ciastek, którego zapamiętałam i którego kochałam. Bohaterowie bezsprzecznie dorośli, dojrzeli, a ich dylematy dalekie są od dylematów współczesnych nastolatków, czy nawet ich własnych, kilka miesięcy wcześniej. Stają przed niemożliwym wyborem i decyzją, czy wojna usprawiedliwia nawet najbardziej okrutne zachowania wobec ludzi? Czy w jej chaosie jest miejsce na uczucia, na współczucie ? 


"Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
Stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
Tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię. "


Każda z części wywołała we mnie emocje - począwszy od chichotu, kończąc na napadach płaczu, ale "Kosogłos" zdecydowanie największe. Historia opisana w książce jest absolutnie nieprawdopodobna, a jednocześnie prawdziwa i to właśnie ta mieszanka tak szokuje. Tutaj okrucieństwo nie ma żadnych granic. Po skończeniu książki, całą sobą czułam olbrzymią pustkę. Miałam tę świadomość, że coś się zakończyło, a jednak zakończenie nie do końca mnie satysfakcjonowało. Nie potrafię opisać słowami, co czułam po skończeniu lektury. Rozpacz i łzy przyniosły pewnego rodzaju ukojenie, a ja dalej czułam się po prostu pusta. Jakby "Kosogłos" zabrał część mnie i nigdy nie miał jej oddać. Podczas czytania niejednokrotnie płakałam, natomiast w przeciwieństwie do wcześniejszych części - nie śmiałam się. Tragizm którym "Kosogłos" był przesycony, sprawiał, że nie mogłam nawet zachichotać. 


Gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę piękną, krwawą i przesyconą emocjami powieść. Nie jest podobna do innych dzieł Pani Collins, ale w każdym aspekcie tak samo szokująca, prawdziwa i świetnie napisana. Ja ze swojej strony obiecuję, że nie będziecie rozczarowani. Teraz Wesołych Głodowych Igrzysk życzyć Wam nie mogę, historia zatoczyła koło i już się nie powtórzy. A nawet jeśli, to my już tego nie doczekamy. Tak naprawdę nie wiemy. Może za kilka, kilkadziesiąt lat, na ruinach naszego kraju rozlegnie się głos: "Panie i Panowie, Siedemdziesiąte Piąte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte !". Życzę Wam zatem powodzenia w zmierzeniu się z tą historią. Nie jest to książka łatwa, ani przyjemna w czystym tego słowa znaczeniu, ale z pewnością warto po nią sięgnąć. 


Końcowa Ocena: 6/6.


***
Kochani, od dzisiaj zmiana skali blogowej - ze względu na wymagania portalu Sztukater.pl, musiałam przerobić poprzednią skalę. Z dniem dzisiejszym wchodzą oceny w skali od jednego do max. sześciu punktów. ;)

sobota, 27 sierpnia 2011

Recenzja: "W pierścieniu ognia" - Suzanne Collins.

Tytuł: "W pierścieniu ognia" .
Seria: "Igrzyska Śmierci" (Tom II) .
Autor: Suzanne Collins.
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko - Kołodzińska & Piotr Budkiewicz .
Ilość Stron: 359.
Wydawnictwo: Media Rodzina .

Opis Wydawcy:
Każdego roku w państwie Panem na zlecenie Kapitolu telewizja relacjonuje reality show zwane Głodowymi Igrzyskami. Dwudziestu czterech losowo wybranych nastolatków z każdego dystryktu toczy śmiertelną walkę. Ich zwycięzca może być tylko jeden. W "Igrzyskach śmierci" dwójka uczestników Katniss Everdeen i Peeta Mellark udaremnia plany Kapitolu, wymuszając zwycięstwo obojga. Za to zwycięstwo bohaterowie zapłacą cenę, jakiej się nie spodziewają... W drugim tomie trylogii, "W pierścieniu ognia" Katniss i Peeta przygotowują się do odbycia obowiązkowego Tournee Zwycięzców, kiedy dowiadują się o fali zamieszek, do których przyczynił się ich zuchwały czyn. W tle trwają przygotowania do rocznicowych, 75. Głodowych Igrzysk, które przyniosą bardziej niż zaskakujący obrót spraw... Bo Kapitol jest zły. I Kapitol pragnie zemsty!

Iskra z której wybucha pożar. 


Pożar, to nader niebezpieczne zjawisko. Niszczy ludzi wysiłek, pracę, zabiera kolejne życia. Kiedy widzimy wściekłe, rozżarzone  płomienie, zagaraniające wszystko co stanie im na drodze, rzadko kiedy myślimy o przyczynie. Liczył się efekt . Warto pomyśleć, że z maleńkiej iskry, wybucha czasem prawdziwy pożar. 


"W pierścieniu ognia" to druga część, fenomenalnej Trylogii w bijącej rekordy popularności konwencji Antyutopijnej. Wszyscy wiemy, jak bywa z kontynuacjami nawet najpopularniejszych i najlepszych książek, aczkolwiek ja Czytelnikom rozchwytywanej amerykańskiej pisarki Suzanne Collins, zaczęłam ufać. Ich pochwały wznoszące jej książki  pod same niebiosa, nie okazały się bałamutne, a jak najbardziej zasłużone.  Pierwsza część zostaje błyskawicznie okrzyknięta międzynarodowym bestsellerem, zachwytom nie ma końca, a bywa tak, że  druga część... tutaj następuje chwila wymownego milczenia. Niebiosom dzięki,za tak utalentowaną i nietuzinkową pisarkę jaką jest Suzanne Collins, bo drugi tom Trylogii o futurystycznym Państwie, na ruinach dawnego świata, jest w każdym calu tak dobry jak część pierwsza.


Katniss, dziewczyna która igra z ogniem. Nie bez powodu jest tak nazywana. A kapitolański stylista proroczo dobrał jej strój. Skoro jej suknia stanęła w płomieniach, może znaleźć się w nich także całe Panem. A skoro marna dziewczyna, z dwunastego - jednego z najuboższych - dyskrytu rzuca wyzwanie potężnemu Kapitolowi, to dlaczego inni pozostający pod dyktatorską władzą nie mogliby zrobić tego samego ? Na przykład wzniecić powstania ? 


Prawdę mówiąc, pomimo mojego zaufania zarówno do Autorki, jak i do jej wiernych Czytelników, gdy podchodziłam do tej książki , chwilami mój sceptyzm brał górę nad entuzjazmem. Głodowe Igrzyska zakończyły się, a jeden z najuboższych, dwunasty dyskryt, doczekał się nawet nie jednego, a dwójki triumfatorów. Wydawałoby się, że dla głównej bohaterki gra o życie powinna się zakończyć. W dniu gdy wyrusza wraz z sojusznikiem z areny, Peetą na obchody Ćwierćwiecza Poskromienia, jedna krótka wizyta Prezydenta o wężowych oczach, sprawi, że będzie musiała grać dalej. Dziewczyna musi deklarować dozgonną miłość chłopcu, którego w zasadzie nie darzy żadnymi gorącymi uczuciami. Musi grać przekonująco. Tak by uwierzył każdy mieszkaniec Panem - nad Katniss wisi otwarta groźba Prezydenta. W jej pozorowany wypadek nikt nie uwierzy, ale śmierć bliskich Kotny, dla żadnego z dyktatorów nie będzie stanowiła problemu. Wszystko może zawalić się w jednej krótkiej chwili. I zawali. A słowa, które wypowiedział niegdyś jeden z bohaterów, nabiorą nowego, zaskakującego znaczenia. Katnnis Everdeen, dziewczyna która igra z ogniem, ponownie jest tylko pionkiem w grze potężnego Kapitolu. Witajcie z powrotem na Głodowych Igrzyskach. 


Gra dopiero się rozkręca, a Katniss ponownie zmaga się nie tylko z głodnymi krwi organizatorami. Stoi po raz kolejny przed niemożliwym wyborem i tym razem wie, że nie uda jej się ocalić Peety. Z Igrzysk żywa wyjdzie tylko jedna osoba i nie będzie nią ona. Na arenie spotyka nie tylko nastoletnie maszyny do zabijania, ale także ludzi z krwi i kości, takich jak ona. Co będzie więc, gdy przyjdzie jej zwrócić się przeciwko nim ? 


"W pierścieniu ognia" całkowicie zauroczyły mnie już od pierwszej strony, wciągając w sam środek wojny, toczącej się na ruinach Ameryki Północnej. Ponownie jestem zachwycona językiem Pani Collins - w istocie bardzo prostym, przystępnym, a zarazem magicznym i ujmującym. W Trylogii, narracja jest stała z tego samego punktu i w tym samym czasie. Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie innego sposobu narracji. W tym wypadku, tylko główna bohaterka potrafi tak dobrze oddać wydarzenia opisane w książce. "Igrzyska Śmierci" słyną ze swojej wartkiej, zapierającej dech w piersiach akcji, a powstałe po nich powieści Antyutopijne nierzadko  są do nich pod tym względem porównywane. Tutaj nie ma chwilii wytchnienia, jedno szokujące wydarzenie goni drugie. Tej książki nie sposób odłożyć nawet na chwilę. 


Autorka znakomicie i sugestywnie ukazała przemianę zachodzącą w niektórych bohaterach. Zwyciężczyni Igrzysk, po wydarzeniach na arenie jest słaba, wyniszczona przede wszystkim psychicznie. Tamta dziewczyna, pomimo swojej biedy cieszyła się życiem, polowała w towarzystwie przyjaciela i plotła kwieciste wianki z młodszą siostrą. Teraz ta sama dziewczyna unika jedynego powiernika, a dni spędza w starym domu, opłakując przeszłość. 


Emocji jakie wzbudziła we mnie ta lektura nie sposób opisać - każdy powinien poczuć je na własnej skórze, a zapewniam, że są niezwykle sugestywne i do głębi przejmujące. Podczas czytania tej części, towarzyszyło mi nowe uczucie, jakiego wówczas nie znałam - złość. Ogromna, rozsadzająca od środka wściekłość na organizatorów  Głodowych Igrzysk, za to kim byli i kogo uczynilii z pogodnych, niewinnych nastolatków, zmuszając ich do bratobójczej walki na śmierć i życie. Zdecydowanie nie jest to część przy której płakałam najwięcej, pod tym względem pierwsza i trzecia część Trylogii, biją drugą na głowę. Były jednak wydarzenia, które wzbudziły we mnie emocje tak ogromne, że miałam ochotę krzyczeć . To niesamowite, że pozornie zwyczajne słowa, mogą robić z ludźmi tak niezwykłe rzeczy. 


Wszystkim, którzy mają za sobą pierwszą część, gorąco polecam i tę drugą - w każdym calu tak samo dobrą jak poprzednia i trzymającą wysoki poziom. Zachęcam do zanurzenia się w tę nieprawdopodobną, oryginalną i nierzadko krwawą historię. Ponownie, pozostaje mi tylko życzyć Wam powodzenia na arenie. Wesołych Głodowych Igrzysk... i niech los zawsze Wam sprzyja !


Końcowa Ocena: 10/10.

środa, 24 sierpnia 2011

Recenzja: "Igrzyska Śmierci" - Suzanne Collins.

Tytuł: "Igrzyska Śmierci".
Seria: "Trylogia Igrzyska Śmierci" (Tom I).
Autor: Suzanne Collins.
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska & Piotr Budkiewicz .
Ilość Stron: 352.
Wydawnictwo: Media Rodzina.

Opis Wydawcy:
Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów.
Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny - musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest prawdziwa walka o przetrwanie...
Uznana pisarka Suzanne Collins jest mistrzynią w konstruowaniu zaskakujących zwrotów akcji, doskonale łączy refleksję z przygodą i romansem w swojej nowej, świetnej powieści o przyszłości, która niepokojąco przypomina teraźniejszość.
Jest to pierwszy tom trzyczęściowego cyklu. 


"Niech los zawsze Wam sprzyja !"
Gdy tylko słyszę tytuł "Igrzyska Śmierci" w moich oczach pojawia się blask, serce dudni, a pierwsze słowo jakie przychodzi mi na myśl to magia,choć zasadniczo debiut Suzanne Collins i pierwsza część fenomenalnej Trylogii, niewiele ma z magią wspólnego. Żadnych zaklęć, klątw, różdżek, ani przenoszenia w czasie. A jednak, to wyrażenie jest jak najbardziej adekwatne do treści. "Igrzyska..." to ogólnoświatowy fenomen, książka która doczeka się już wkrótce ekranizacji. Podbiła serca milionów i zapoczątkowała szturm serii Antyutopijnych. Sięgnij Czytelniku po "Igrzyska Śmierci" i zanurz się w tę niesamowitą historię, o społeczeństwie na ruinach dawnego świata. Naszego świata już nie ma, więc wejdź wraz z bohaterami na arenę i walcz o życie, jeżeli tylko nie brak Ci odwagi...tutaj jest tylko jedna zasada: Nie dajcie się zabić. Reszta jest całkowicie nieważna. Pamiętaj o tym. A by wzniecić pożar, wystarczy jedna iskra.  Panie i Panowie, siedemdziesiąte czwarte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte ! 


Przyszłość - Ameryka Północna to jedynie ruiny, na których powstało futurystyczne Państwo Panem. Jego stolicą jest Kapitol, otoczony przez dwanaście podległych sobie rejonów, nazywanych powszechnie dyskrytami. Okrutne kapitolańskie władze, niczego nie pragną bardziej jak ukazania udręki mieszkańców dyskrytów. Chcą przypomnieć kim są, a są prochem. W zasadzie niczym. Ku uciesze bezpiecznych i dobrze sytuowanych mieszkańców, raz w roku organizowane są Głodowe Igrzyska, transmitowane na żywo przez telewizję. Biorą w nich udział wylosowani młodzi ludzie - jedna para obojga płci z każdego rejonu, pomiędzy dwunastym a osiemnastym rokiem życia. Turnieju na życie, albo śmierć.


Katniss Everdeen, szesnastolatka zamieszkująca wraz z chorą na depresję matką i młodszą siostrą, zwaną Prymulką, jeden z najuboższych dyskrytów - dwunastkę, nigdy nie pogodziła się ze swoim losem. Po śmierci ojca jest główną żywicielką rodziny - utrzymuje ją przy życiu dzięki polowaniom, praktyki zaś uczył ją ojciec i najbliższy ,w zasadzie jedyny powiernik, Gale.  Dziewczyna nienawidzi wszechobecnego pyłu Złożyska, powszechnej śmierci głodowej i Strażników Pokoju, snujących się po ulicach i odwracających wzrok od ludzkiego cierpienia. Kiedy jej dwunastoletnia siostra zostaje w wyniku losowania jednym z Trybutów, dwunastego dyskrytu, dziewczyna bez wahania postanawia ją zastąpić. Czy istnieje nawet najmniejsza szansa na zwycięstwo ? Kotna nigdy nie była szkolona na bezlitosną wojowniczkę, ma miękkie serce i nade wszystko kocha swoją rodzinę, której nie chce opuszczać. Nigdy nie zabiła człowieka. Chociaż może jeśli uda jej się zapomnieć, że poluje na ludzi to różnica przestanie istnieć ? 


Nigdy w życiu nie spotkałam i jestem przekonana, że nie spotkam książki, która wywołałaby we mnie aż tak ogromne emocje i która byłaby w każdym calu doskonała i sprawiająca, że chce się do końca życia wygłaszać pochwały na jej temat, jakkolwiek wydawałyby się puste. Kroplą w morzu pozornych błahostek, czyniących te powieść tak genialną, jest narracja, z perspektywy głównej bohaterki w czasie teraźniejszym. To dzięki temu, że jest tak umiejętnie poprowadzona, akcja ma tak szybki i spójny przebieg. To także ona sprawia, że od "Igrzysk Śmierci" nie można się oderwać. Czyta się tak szybko, że ciężko nadążyć z przewracaniem kartek. W naszej głowie szumi, jak po nadużyciu alkoholu, w uszach łopoczą miliardy skrzydeł, na policzkach wykwitają piekące rumieńce, a cały świat wiruje gdy tracimy oddech. Wszystko pędzi w zastraszającym tempie, a chwilę po przeczytaniu pierwszej strony, z przerażeniem uświadamiamy sobie, że to już koniec. 


Podziwiam i zawsze podziwiać będę, świat jaki z ogromnym rozmachem i precyzją wykreowała Suzanne Collins. Tutaj każdy, najmniejszy nawet szczegół jest bardzo istotny. Nie tylko dla konstrukcji utworu, ale także dla konstrukcji całego Kapitolu. Czy Państwo naprawdę jest tak niezachwiane, jak się wydaje ? Czy zwyczajna dziewczyna z biednego dyskrytu może doprowadzić do jego upadku ? Zadziwiające jest ukazanie w tej książce brutalności i okrucieństwa, oscylującego między duchowym a cielesnym. Ciężko jest zdecydować, które jest gorsze. Mordowanie nastolatków dla rozrywki to nie tylko potworna, ale także niezwykle wyrafinowana forma okrucieństwa, zważywszy na każdy detal i każdy szczegół w konstrukcji Areny i świata przedstawionego. Tutaj wszystko jest doskonale zaplanowane, a Autorka nie szczędzi Czytelnikowi brutalnych, krwawych i przerażających opisów, ani szokujących zwrotów akcji.  Czy w świecie skąpanym we krwi, wylanej przez  bratobójczą walkę , jest miejsce na litość i współczucie ? Niekiedy szokujące, ale zawsze barwne i oryginalne "Igrzyska Śmierci" nie są lekturą o której zapomnimy za dzień, miesiąc, rok. To co stworzyła Pani Collins zostanie w nas już na zawsze i nie pozwoli o sobie zapomnieć.


Kolejnym z miliona plusów tejże książki, są bohaterowie. Znakomicie skonstruowani, ciekawi, a przede wszystkim prawdziwi. To nie kolejne drewniane kukły niezdolne do odczuwania emocji, z jakimi mamy okazję spotkać się w literaturze. Poczynając od głównej bohaterki a  kończąc na postaciach znajdujących się na drugim, a nawet trzecim planie. Katniss jest silną, niezależną i odważną dziewczyną, nie bojącą się bronić siebie,swoich najbliższych i swoich przekonań. To ona rzuca dyktatorom wyzwanie, ona rozpoczyna bunt. Katniss, dziewczyna która igra z ogniem. A przecież jeszcze wczoraj obrabiała upolowaną zwierzynę, zastanawiając się jak przeżyć kolejny dzień. Dzisiaj trafiła na arenę, ale i tu musi walczyć o przetrwanie. Główna bohaterka przeżywa niesamowicie poruszające, na wskroś prawdziwe i realistyczne emocje, w których zatonie niemalże każdy Czytelnik. To tak sugestywne odczucia, że wszystkie wydarzenia przeżywamy wraz z postaciami i zatracamy się w historii o futurystycznym Państwie i jego mieszkańcach. Mamy tutaj do czynienia z bardzo typowym dla powieści z wielu gatunków trójkątem. W tym wypadku skomplikowana relacja pomiędzy Katniss, najbliższym przyjacielem, a sojusznikiem z areny, który przed kilku laty ocalił jej życie, Peetą, znakomicie dopełnia fabułę, ale nie czyni z "Igrzysk" romansu. Wątek jest rozbudowany i piękny, acz w nienużących, idealnie odmierzonych proporcjach. Dziewczyna staje przed niemożliwym wyborem, nie tylko miłosnym - Igrzyska wygrać może tylko jedna osoba. Nie wygra go razem z Peetą. Któreś musi zginąć, żeby drugie mogło święcić triumfy. 


Nie do opisania są emocje których doświadczyłam, czytając te książkę. Momentami parskałam śmiechem, ale zdecydowanie najwięcej było łez - one płynęły mi po policzkach regularnie. O moim przywiązaniu do poszczególnych bohaterów i tym jak stali się prawdziwi w moich oczach, przekonałam się gdy odchodziło któreś z nich. Przeżywałam to tak bardzo, że można pomyśleć iż odeszła bliska mi, realna osoba. Nie mam słów by określić jak wspaniała jest ta książka i jak wielkie emocje ona budzi. Czytałam ją wiele miesięcy temu, mam za sobą także dwie kolejne części Trylogii. I co dziwne, te emocje wcale nie opadły. Śmiem twierdzić, że nie opadną nigdy. Gorąco zachęcam do zanurzenia się w tą piękną, ale i brutalną historię o totalitarnym Państwie i zwczajnej szesnastolatce która burzy cały znany dotychczas mieszkańcom dyskrytów, świat. Wesołych Głodowych Igrzysk, moi Drodzy. I niech los zawsze Wam sprzyja. 


Końcowa Ocena: 10/10.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Recenzja: "Tunele" - Roderick Gordon & Brian Williams.

Tytuł: "Tunele".
Seria: "Tunele" (Tom I).
Autor: Roderick Gordon & Brian Williams.
Tłumaczenie: Janusz Ochab.
Ilość Stron: 495.
Wydawnictwo: Wilga.

Opis Wydawcy:
Głównym bohaterem książki jest czternastoletni chłopiec - Will Burrows, który wraz ze swoją rodziną mieszka w małym miasteczku Highfield pod Londynem. Gdy jego tata, z którym łączy go pasja do archeologii i wykopalisk, znika w gęstej sieci tuneli, Will wyrusza w niebezpieczną i ekscytującą podróż do podziemnego świata, aby mu pomóc.


"Nigdy nie wiadomo co kryje się pół metra dalej".

Ciemność. Czujesz zapach świeżej, wilgotnej ziemi. Cierpliwie kopiesz dalej. Coraz to dalej. Wreszcie wykończony pracą siadasz na jednej ze starych skrzynek i cierpliwie ustawiasz w równym rzędzie coraz to nowsze przedmioty. Stare listy, butelki, naczynia. Kiedy wychodzisz, oślepia się blask jasnego słońca. Zbyt jasnego dla Twoich oczu. Chcesz wrócić tam gdzie Twoje miejsce. Do Tuneli. A co zrobisz, jeżeli nagle usłyszysz przerażający huk i poczujesz, jak wszystko wali Ci się na głowę ? Bądź ostrożny. Wtedy zawalą się nie tylko tunele, ale Twoje dotychczasowe życie także. 


"Tunele" choć są debiutem dwóch pisarzy - Rodericka Gordona i Briana Williamsa, nie są uznawane za nowość na rynku wydawniczym. Ich premiera miała miejsce dosyć dawno temu, a nagonki i medialnego szumu wokół książki niemal nie było. Owszem, powędrowała na listę bestsellerów, została wychwalona pod niebiosa przez Wydawcę, odkrywcę słynnego "Harry'ego Potter'a" i nic poza tym. Ja czytałam o niej bardzo wiele opinii i niemal wszyscy jak jeden mąż wystawiali ocenę neutralną. Nie będę ukrywać, że dziwiło mnie to, bo większość powieści z gatunku Fantasy to zdecydowanie moje i wielu recenzentów po fachu, klimaty. Sam fakt, że "Tunele" poleca ktoś kto odkrył i zaaprobował dzieło J.K. Rowling, a teraz poleca i tę książkę, sprawiał, że bardzo chciałam po nią sięgnąć. Niestety teraz jestem zmuszona zgodzić się z większością. 


Czternastoletniego Willa, łączy z ojcem niewiele rzeczy, poza jedną wspólną i największą sekretną pasją - tunelami. Obydwaj spędzają dni i godziny w podziemiach, odkrywając coraz to nowsze tajemnice jakie kryje ziemia. Doktor Burrows wraz z synem pracuje nad nowym, nieznanym tunelem w którym jak się okazuje - znika. Chłopak postanawia rozwikłać zagadkę i odnaleźć ojca, przy pomocy najlepszego przyjaciela, Chestera. Co mogą odkryć dwaj czternastolatkowie wyruszający głęboko pod ziemię, prócz starych naczyń i wszechobecnego pyłu ? Bardzo wiele. 


Z początku byłam wręcz zachwycona tą książką. Uważałam ją za magiczną, nietuzinkową i jedyną w swoim rodzaju. Stopniowo jednak mój entuzjazm nie rósł, a wręcz malał. Żałuję, że Autorzy nie zdecydowali się na uczynienie głównego bohatera narratorem, bo być może podobny zabieg uratował by tę książkę. Jedną z jej największych, sztandarowych wad jest przebieg akcji. Wstęp który serwują nam Autorzy można uznać za intrygujący i ciekawy, ale stopniowo poziom książki schodzi coraz niżej i niżej. Akcja jest niesamowicie powolna, wydarzenia koszmarnie wolno się rozkręcają. Na to by wreszcie wydarzyło się coś w miarę interesującego, musimy czekać przez kilkaset stronic książki. A kiedy w końcu zaczyna się coś dziać... te przyjemne dla Czytelnika chwile zostają maksymalnie skrócone, by znów zanudzać nas przez kilkanaście stron mdłymi, patetycznymi opisami zdarzeń i nieciekawymi  dialogami. Sam pomysł, jest bez wątpienia oryginalny i przykuwający uwagę. Fantasy, to bardzo obszerny gatunek, posiadający szerokie grono Autorów, mniej lub bardziej ciekawych pomysłów i utarte już schematy. Tutaj, na szczęście Autorzy ich nie powielili, a nawet jeśli to w bardzo małym stopniu. Przyznam, że po "Tunelach" spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Oczekiwałam porywającej akcji, dreszczu przebiegającego po plecach i dużej dawki niezwykłych emocji. Żałuję, że nie otrzymałam tego, a nawet jeśli dostałam jakąś namiastkę to nie w takiej dawce o jakiej marzyłam.


Postaci, uważam za jeden z największych minusów tej książki. Nie są dobrze skonstruowane, dopracowane, ich działania rzadko kiedy są poparte logicznym uzasadnieniem. Nie byłoby w tym nic złego, problem jednak w tym, że zamierzeniem Pana Gordona i Williamsa nie było chyba stworzenie groteskowego i szalonego świata. Główni bohaterowie, są według mnie patetyczni, mało interesujący, a co za tym idzie - bardzo przeciętni. Sam świat wykreowany przez Autorów jest interesujący, ale nie na tyle by się nim zachwycać. Pomysł jest naprawdę dobry, możnaby z niego uczynić prawdziwy fenomen wzbudzający zachwyt milionów. Gorzej jednak z wykonaniem. Niestety, sam pomysł to nie wszystko. 


Kiedy już dobrnęłam do ostatniej strony, odtańczyłam dziki taniec radości. Nareszcie koniec tych męczarni ! W calutkiej, kilkuset stronicowej książce dopatrzyłam się jednego, góra dwóch momentów które by mnie zainteresowały. "Tunele" czytałam niemal całkowicie beznamiętnie. Brakowało mi szoku, rozbawienia, śladów łez na policzkach. Bohaterowie nie stali się dla mnie prawdziwi, nie potrafiłam wczuć się w nich, przeżywać tego co oni. 


Jeśli macie ochotę przekonać się na własnej skórze i wyrobić własną opinię o książce, to zachęcam do jej przeczytania. Mnie niestety ona bardzo rozczarowała i kompletnie pozbyła chęci sięgnięcia po kolejne tomy. Może jednak znajdą się osoby, które "Tunele" przeczytają z prawdziwą przyjemnością. W takim wypadku, choć zabrzmi to groteskowo i złośliwie - życzę przyjemnej lektury. 


Końcowa Ocena: 6/10. 


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga,za co serdecznie dziękuję.

sobota, 20 sierpnia 2011

Recenzja: "Z ciemnością jej do twarzy" - Kelly Keaton.

Tytuł: "Z ciemnością jej do twarzy".
Seria: "Bogowie i Potwory" ( Tom I).
Autor: Kelly Keaton.
Tłumaczenie: Anna Gralak .
Ilość Stron: 259.
Wydawnictwo: Znak Emotikon .

Opis Wydawcy:
Ari zawsze czuła się inna. Ma długie srebrzyste włosy, których nie da się ściąć ani zafarbować. Zielone nienaturalnie przyciągające oczy. Niejasną przeszłość związaną z szaleństwem i samobójstwem matki. Jest wściekła, zbuntowana i za wszelką cenę chce dotrzeć do prawdy.
Próbując odkryć tajemnicę swojego pochodzenia, trafia do odmienionego, magicznego Nowego Orleanu, który po huraganie wykupiony został przez tajemnicze rodziny o potężnych wpływach. Miasto pełne jest dziwnych istot, wampirów, czarodziejów, hybryd... Na ich tle Ari wydaje się być zwykłą dziewczyną, a jednak to właśnie ona wzbudza największy lęk... 


"Tutaj wszystko jest możliwe".


Atena ,  Bogini Wojny. Wampiry, hybrydy, czarownicy rozmawiający z duchami. Brzmi znajomo, prawda ? To jednak nie kolejna książka w nadzwyczaj popularnej konwencji Paranormal Romance. To  nie romans, nie Antyutopia, nie horror, thriller, ani nie kryminał. Czym więc jest ? Załóż na twarz maskę i idź tańczyć na paradzie Posejdona, a może dowiesz się czegoś o tym niezwykłym mieście. Zapraszam do Nowego Orleanu. Tutaj wszystko jest możliwe. 


Paranormal Romance. Tę konwencję zna chyba każdy Czytelnik. Każdy pamięta i darzy sympatią, lub nienawiścią wampiry, wilkołaki, zmiennokształtnych, anioły i wróżki. Do tego grona dołączyły niedawno nawet smoki. Istny zasyp Paranormali jaki serwują nam, głównie amerykańscy Autorzy, zmusza nas do ostrej selekcji powieści które chcemy przeczytać. Wszak, czytanie dziesięć razy o nieziemskiej miłości anioła i zwykłej nastolatki jest nie tylko nużące, ale i całkowicie pozbawione sensu. Stworzenie czegoś nowego i oryginalnego w tej konwencji, to nie lada wyzwanie dla debiutującego Autora. Przecież wszystko już było. Czy aby na pewno ? 


Ari to zbuntowana siedemnastolatka, o trudnym dzieciństwie i wielu cechach odróżniających ją od rówieśników. Jej matka, urodziła ją będąc nastolatką a sama zgłosiła się do szpitala psychiatrycznego, gdzie popełniła samobójstwo, a córka odziedziczyła po niej hipnotyzujące zielone oczy o nienaturalnym odcieniu i srebrzyste sięgające pasa włosy, opierające się wszelkim zabiegom kosmetycznym, chcących pozbawić ich niecodziennego koloru czy długości. Dziewczyna udaje się do zakładu, na wieść o śmierci matki. W jej rzeczach odnajduje list, ostrzegający ją przed udaniem do Nowego Orleanu. A przede wszystkim stawiający pod znakiem zapytania pobyt matki w ośrodku... czy rzeczywiście była szalona ? 


Odniesienia do mitologii nie pojawiają się w literaturze młodzieżowej nazbyt często, a jeśli nawet, to pod postacią krótkich, nic nie znaczących wzmianek. Kelly Keaton jest uznaną Autorką powieści m.i.n z gatunku Urban Fantasy, a jej pierwsza paranormalna powieść -  "Z ciemnością jej do twarzy" jest pierwszą na rynku wydawniczym pozycją, która nie tylko podbiła światowe listy bestsellerów, ale jest także pierwszą w całości poświęconą zagadnieniom mitologicznym. Przyznam szczerze,że spotkało mnie spore rozczarowanie, jeśli chodzi o tę powieść. Bynajmniej nie uważam ją za złą, ale Autorka zaserwowała mi tutaj coś co zupełnie odbiegało od moich wyobrażeń. Zgrabnie łączy motyw przewodni z paranormalnym miszmaszem, który doprawia po swojemu. Istoty które wiodą prym w konwencji Paranormalnej, pod jej piórem odżyły na nowo, bowiem Pani Keaton zmienia ich pochodzenie i zwyczaje tak diametralnie, że czujemy się jak gdybyśmy usłyszeli o nich po raz pierwszy. Postacie znane z mitologii, również zostały fantastycznie odmienione, zachowując jednocześnie pewne cechy charakterystyczne. To już nie jest ta Atena, czy Posejdon o których słyszeliśmy. Wydaje nam się, że dobrze ich znamy. Tylko wydaje.  Jeśli chodzi o narrację, to jest ona bardzo typowa - pierwszoosobowa , z perspektywy głównej bohaterki. W tym wypadku nie powinno się uznać jej za minus, bo akurat do tej książki po prostu pasuje. Coraz popularniejszą praktyką wśród Autorów, jest serwowanie Czytelnikowi tzw. mocnych wejść. Zabójstwo, porwanie, szpital psychiatryczny... w "Z ciemnością jej do twarzy" mamy do czynienia z ostatnią opcją. Autorka częstuje nas niecodziennym i intrygującym wstępem, co sprawia, że od lektury naprawdę ciężko się oderwać. Akcja jest wartka, aczkolwiek nie do przesady. Nie było momentów nużących, za to było wiele przepełnionych emocjami. To jeden z największych plusów tej książki, bo były one niezwykle sugestywne, barwne i pochłaniające Czytelnika. Niestety obyło się bez łez, ale liczę, że uda się to nadrobić przy lekturze następnych tomów. 


Dość przykrym zabiegiem Autorki, był fakt, że... główna bohaterka po prostu mdlała, gdy tylko pojawiała się szansa na nowe i ciekawe wydarzenia. Odnoszę niemiłe wrażenie, że Kelly Keaton po prostu uciekła przed opisami scen batalistycznych, bo po prostu czuła, że nie podoła zadaniu. Mam jednak nadzieję, że to zwykły przypadek, a ja jestem po prostu Czytelniczką zbyt dociekliwą. 


Postaci, to zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów tej książki. Każdy jeden bohater, nawet ten posiadający w lekturze, jednolinijkowe wystąpienie jest świetnie skonstruowany, pełnokrwisty, a jego życie uczuciowe i przeszłość pełne są rozmaitych zawirowań. Mnie szczególnie zaintrygował główny bohater męski - wszakże w każdej Paranormalnej powieści, nawet tak nietuzinkowej i oryginalnej jak ta, musi znaleźć się jakiś amant. Sebastiana uważam za nadzwyczaj udanego i intrygującego bohatera. Cieszy mnie niezmiernie fakt, że raczej nie jest on typem o którym nastolatki będą śnić po nocach. Chyba, że zjawi się w ich koszmarach. 
Sama Ari, jest zbuntowana, ostra i jest dokładnym przeciwieństwem większości bohaterek w tego typu książkach. Każda z jej cech jest rzadko spotykana u młodych dziewczyn. Na charakterze oryginalność się nie kończy, tyczy się ona także wyglądu. Kreacja Ari to moim zdaniem,  jeden z najbardziej udanych elementów w  "Z ciemnością jej do twarzy"


Gorąco zachęcam do zanurzenia się w tą nadzwyczajną i niezwykle klimatyczną powieść. Sprawi, że dreszcz przebiegnie Wam po plecach, dostarczy wielu emocji, a mam nadzieję, że niebawem i wzruszeń. Zanurz się więc w przesiąknięty magią i grozą świat, a może i Tobie będzie do twarzy z ciemnością. 


Końcowa Ocena: 9/10.


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak Emotikon,za co serdecznie dziękuję.

piątek, 19 sierpnia 2011

Recenzja: "Mechaniczny Anioł" - Cassandra Clare.

Tytuł: "Mechaniczny Anioł".
Seria: "Diabelskie Maszyny" (Tom I).
Autor: Cassandra Clare.
Tłumaczenie: Anna Reszka .
Ilość Stron: 528.
Wydawnictwo: MAG.

Opis Wydawcy:
Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie. W miarę jak w trakcie swoich poszukiwań, zostają wciągnięci w intrygę, grożącą zagładą Nocnych Łowców, Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy próbują ratować świat... i że miłość potrafi być najbardziej niebezpieczną magią.

"Prochem i cieniem jesteśmy".


"Mechaniczny Anioł" to już nie debiut książkowy Cassandry Clare, która obecnie jest jedną z najpopularniejszych i najbardziej rozchwytywanych pisarek na świecie. Stworzyła ona serię "Dary Anioła" pnącą się na szczyty światowych list bestsellerów, a najwidoczniej wena twórcza jej nie opuszcza, bo rozpoczęła kolejną genialną serię, nawiązującą do "Darów..." nie tylko rozmachem i doskonałą kreacją - "Diabelskie Maszyny".


Historia o Nocnych Łowcach, za czasów panowania królowej Wiktorii, to prequel do światowego fenomenu powstałego kilka lat wcześniej. Opowiada nam historię szesnastoletniej Tessy - zagadkowej dziewczyny, która przyjeżdża do Londynu, w poszukiwaniu brata. Złapana w pułapkę i dręczona zagadkami swojego pochodzenia, zdana jest na pomoc Nefilim, przebywających w ówczesnym Instytucie. Nie sposób nie dopatrzeć się tutaj podobieństwa do Trylogii, albowiem rzucają się one w oczy już po kilku stronach lektury. Postacie - choć pełnokrwiste i świetnie skonstruowane, w moich oczach były żywym odzwierciedleniem tych które poznałam w historii o Łowcach z współczesnego  świata. Will był Jace'm kilka lat wcześniej, Jem to wykapany Alec, a Panna Lovelace - cóż, tutaj nie trzeba nic mówić, bo dziewczyna jest kropka w kropkę podobna do Isabelle. Sama Tessa również odzwierciedla postać Clary - obydwie dziewczyny są w podobnym wieku i zaplątują się w świat Podziemnych, Nocnych Łowców, Demonów i skompilowanych Porozumień. Dla mnie nie jest to w żadnym wypadku minus książki. Kiedy sięgałam po "Mechanicznego Anioła" sądziłam, że "Dary..." już znalazły swój koniec i powrót do przeszłości, wspominam bardzo miło. W tym wypadku, słowo "przeszłość" to zamiennik, bo dla mnie wizją przeszłości był świat Clary z Brooklynu, a nie szelest sukni i cienie tańczące na ścianach w minionej epoce. 


Rzeczą, która mnie w tej książce kompletnie zauroczyła jest niezapomniany i dość specyficzny klimat, panujący w ówczesnych czasach. Uwielbiam erę wiktoriańską, a książki osadzone w tamtych realiach prawie zawsze zyskują moją sympatię. Tutaj, Autorka wspaniale ukazała sposób myślenia  XIX wiecznych mieszkańców Londynu, panujące stereotypy i wzorce którym powinna sprostać każda szanująca się mieszkanka. Dla mnie ta era to istny teatr, kanonada barw i jeden wielki spektakl. Uwielbiam czytać o cieniach tańczących na murach walących się, starych budowli i szeleszczących sukniach bezpruderyjnych i odważnych jak na tamte czasy dam, a gdy czytałam o przyjęciach u D'e Quinceya, miałam wrażenie, że słyszę muzykę, rozmowy śmiechy i stukot kieliszków. To dla mnie coś absolutnie niesamowitego i fantastycznego, tym bardziej, że na wystawnych balach znalazło się miejsce dla czarowników, wampirów i zakamuflowanych Nocnych Łowców. Takie połączenie futurystycznej paranormalnej baśni, z powieścią osadzoną w realiach minionej epoki, doprawione jak zawsze nutką humoru Cassandry Clare, sprawi, że dreszcz przebiegnie po plecach nie tylko fanom "Darów Anioła".


Podobnie jak w innych książkach Pani Clare, nie stykamy się tutaj z historią opowiedzianą z perspektywy głównej bohaterki. To, po raz kolejny muszę przypisać na plus, bo jak w przypadku "Darów" ten typ narracji sprawia, że możemy doskonale poznać postać kluczową, nie omijając tych znajdujących się na drugim planie. Akcja idzie szybko, nawet bardzo. Autorka serwuje nam dosyć mocne i intrygujące wejście, które sprawia, że ani na chwilę nie możemy odłożyć lektury na bok. Mnie osobiście tak bardzo pochłonęły losy bohaterów, że znów stały się dla mnie postaciami z realnego świata. Zaletą książek Cassandry jest również to, że podczas ich czytania fizycznie niemożliwe jest zadręczanie się swoimi mniej lub bardziej poważnymi problemami. Wykreowane przez nią postaci przeżywają zbyt dużo fascynujących przygód, by można było uciekać myślami gdzieś w bok. 


Emocji towarzyszących podczas lektury nie brakuje, ale w przeciwieństwie do historii nowojorskich Nocnych Łowców, nie są one aż tak silne i burzliwe. Owszem, targają Czytelnikiem, ale są to raczej emocje bardzo pozytywne. Ja przy "Mechanicznym Aniele" bardzo często śmiałam się, lub chichotałam, najczęściej po prostu jedno i drugie. Łzy także się pojawiły, ale zaledwie w kilku scenach i niestety nie był to potok, a zaledwie kilka kropli. 


"- (...) Pamiętasz jak rzuciłeś kaczkom pieróg nadziewany mięsem,bo chciałeś sprawdzić czy uda się wyhodować nową rasę kaczek - kanibali ?
- I zjadły go. Krwiożercze małe bestie. Nigdy nie ufaj kaczkom. " 


"Mechaniczny Anioł" pozostawił po sobie niespokojne oczekiwanie na kolejną część losów Nocnych Łowców, a przez to, że jest ona prequelem, zaczęłam w poszczególnych częściach "Darów Anioła" doszukiwać się wszelkiego rodzaju nawiązań do Williama Herondale'a. Historia opisana w książce jest naprawdę niezwykła, a Autorka, choć zgrabnie wybrnęła z niewyjaśnionych wątków i połączyła je w znakomity sposób, niektóre pozostawiła nie zamknięte. To tylko potęguje moją ciekawość i sprawia, że odliczam dni do premiery drugiego tomu "Diabelskich Maszyn". Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, to serdecznie Was zapraszam do tego świata. Jestem pewna, że tak jak ja wtopicie się w tą historię i poczujecie ten niezwykły klimat. 


Końcowa Ocena: 10/10.


***
Uff. Słówko ode mnie: wreszcie wszystkie książki C.C. zrecenzowane ! Po prostu jestem z siebie śmiesznie dumna, naprawdę. Teraz czas na książki do recenzji które grzecznie czekają sobie na półce, a potem pewnie Trylogia Magicznego Kręgu, bo coś mnie na erę wiktoriańską właśnie wzięło. ^__^ 

czwartek, 18 sierpnia 2011

Recenzja: "Miasto Szkła" - Cassandra Clare.

Tytuł: "Miasto Szkła".
Seria: "Dary Anioła" (Tom III).
Autor: Cassandra Clare.
Tłumaczenie: Anna Reszka.
Ilość Stron: 527.
Wydawnictwo: MAG.

Opis Wydawcy:
Pośród chaosu wojny Nocni Łowcy muszą zdecydować się na walkę u boku wampirów,wilkołaków i innych Podziemnych... albo przeciwko nim. Tymczasem Jace i Clary też muszą podjąć ważne decyzje. Czy mogą pozwolić sobie na zakazaną miłość ? 

"Tam, dokąd boją się iść Anioły", czyli witajcie w Szklanym Mieście ! 


Dym, popiół, iskry. Smagnięcia batem, świst serafickiego noża,  pobladłe twarze, krzyki przerażenia, czy też jak mawia Jace - zawodzący chór potępieńców. Takie życie to chleb powszedni każdego Nocnego Łowcy. Nikt jednak nie spodziewał się, że w chaosie wojny, Nefilim zostaną zmuszeni do walki u boku Podziemnych i do dokonania niemożliwego wyboru między poddaniem się odwiecznego wrogowi a stawieniem mu czoła. Nikt nie jest przygotowany na tę wojnę. A Ty, Czytelniku jesteś ?


Clarissa. Dawniej Fray, teraz Morgenstern, już nie jest zwyczajną dziewczyną. To ona odgrywa w świecie Nocnych Łowców kluczową rolę. To od decyzji tej niepozornej szesnastolatki zależy wszystko. To od niej zależy, czy Nefilim staną do wojny z Valentine'm a może oddadzą mu władzę i pozwolą zająć Alicante. Gdybym pisała te recenzję kilka miesięcy temu, powiedziałabym, że czas przygotować się na ostateczną bitwę. Że koniec jest jednocześnie początkiem. Teraz wiemy, że część trzecia nie jest częścią ostatnią. Pozostaje mi tylko powitać Was w Mieście gdzie pokój i dobre stosunki między dwoma rasami są kruche niczym szkło. Gdzie wszystko może rozbić się w jednej, krótkiej sekundzie. Gdzie nie chcą się znaleźć nawet Anioły.  Witajcie w Mieście Szkła. 


"Chcę żyć choćby po to,żeby jeszcze raz zobaczyć twoją twarz".


Gdybym miała wybrać jedną książkę uznanej bestsellerowej pisarki, Cassandry Clare, to pomimo całej mojej sympatii nie byłaby to ani prequelowa Trylogia "Diabelskie Maszyny" ani żadna z innych części "Darów Anioła". Byłoby to "Miasto Szkła". To ta powieść wywołała we mnie najwięcej emocji, to do niej najczęściej wracam. Ona zamyka pewien etap - w życiu które dotąd dzieliłam z Nocnymi Łowcami. Po Szklanym Mieście, może być jeszcze wiele części cyklu, trzymających ten sam poziom, będących określane mianem genialnych. Z przyjemnością wszystkie je przeczytam, ale żadna z nich nigdy nie będzie według mnie tak dobra jak trzecia część "Darów"


Przez trzy pierwsze części, do których właśnie historia o Szklanym Mieście się zalicza, mamy do czynienia z nie zmienioną narracją. Książka można bez wątpienia zaliczyć w poczet sławetnych Paranormali, ale w nich, a także i w niemniej słynnych Antyutopiach zwykle stykamy się z narracją pierwszoosobową. Tutaj to nie Clary przedstawia nam wydarzenia i może dlatego, nie została uczyniona jedyną główną bohaterką książki. Doskonale poznajemy też inne zarówno pierwszo - jak i drugoplanowe postaci. Akcja, jest można by rzecz podzielona na dwie części - z początku wydarzenia rozwijają się dosyć wolno, ale pomimo to - nie nudzą. Później następuje zmiana, w wyniku której akcja gna nieprzerwanie, a wydarzenia są tak szokujące, że nie możemy złapać tchu. Co ważne - Autorka nie pogubiła się w fabule i zawiłościach, tylko zgrabnie połączyła ze sobą wszystkie wątki, częstując Czytelnika wyjaśnieniem, nie rzadko innym od tego którego się spodziewał.


Jednym z największych plusów całej genialnej serii, są zdecydowanie Postacie. Pełnokrwiste, niejednoznaczne i po mistrzowsku skonstruowane i plastyczne. W fantastyczny sposób dopełniają niesamowity świat wykreowany przez Autorkę, a w Czytelnikach wzbudzają ogromne emocje. Tutaj, już nie tylko Jace Wayland należy do grona moich ulubionych bohaterów, ale także jego siostra Isabelle, wilkołak Lucian Graymark czy poboczni, zjawiający się na chwilę bohaterowie. Szczególnie podobał mi się tutaj wątek homoseksualny - słynna para - potomek jednego z najznamienitszych rodów Nocnych Łowców - Alec Lightwood i Czarownik, Magnus Bane. Żałuję, że ich historia nie została trochę bardziej rozwinięta, bo uważam, że niektóre opisy scen z udziałem ich obojga można by nazwać lakonicznymi, a w każdym razie niezadowalającymi, zwłaszcza jeśli ktoś jest fanem tej pary. Jeśli chodzi o relacje Waylanda i Clary, to są oni wprost niesamowitą parą, a relacje między nimi są zbyt skomplikowane i magiczne, by można je ująć w zwyczajne słowa. 


Bardzo rzadko zdarza się, by jakaś książka wywołała we mnie tak ogromne emocje, a jednak dokonało tego "Miasto Szkła".  To niesamowita, wciągająca od pierwszej strony, przemyślana powieść. Tak sugestywna, że całkowicie zatracamy się w świecie Nocnych Łowców i zaczynamy go postrzegać jako nasz własny. Ja przeżywałam z bohaterami każde jedno wydarzenie. Razem z nimi śmiałam się i płakałam, a jeśli ktoś ośmielił się, dajmy na to zrobić krzywdę jednemu z bohaterów, ja odbierałam to jako osobistą obrazę. "Dary Anioła" nie są książką którą czytamy, by za moment o niej zapomnieć. Świat Nefilim wciąga jak żaden inny, a historia Nocnych Łowców  z Nowego Jorku, na zawsze zostaje w naszej duszy. 

Końcowa Ocena: 10/10.


Recenzja części pierwszej - "Miasto Kości".
Recenzja części drugiej - "Miasto Popiołów".
Recenzja części czwartej - "Miasto Upadłych Aniołów".

środa, 17 sierpnia 2011

Recenzja: "Miasto Popiołów" - Cassandra Clare.

Tytuł: "Miasto Popiołów".
Seria: "Dary Anioła" (Tom II).
Autor: Cassandra Clare.
Tłumaczenie: Anna Reszka .
Ilość Stron: 444 .
Wydawnictwo: MAG.

Opis Wydawcy:
Piętnastoletnia Clary Fray poszukując swojej zaginionej matki, trafia do tajemnego świata, położonego głęboko pod ulicami Nowego Jorku, zwanego Podziemnym Światem, pełnego tajemniczych wróżek, wampirów, hybryd człowieka i wampira, i demonów. Clary jest rozdarta pomiędzy uczuciami, które żywi do dwóch chłopców - jej najlepszego przyjaciela, Simona, oraz do tajemniczego łowcy wampirów, półczłowieka, półanioła Jace'a. Okazuje się, że jej ojcem jest zbuntowany Nocny Łowca,Valentine, który jest winien morderstw i zdrady.Teraz powraca na czele wiernych mu zwolenników aby dokończyć przewrotu i dokonać eksterminacji wszystkich demonów i wampirów. Valentine odkrywa przed Clary straszną tajemnicę: ma ona brata i jest nim Jace. Valentine dokonuje napadu na siedzibę Nocnych Łowców i ucieka wraz z Jacem. Clary pozostaje sama i wyrusza do ostatniego schronienia Nocnych Łowców.

"Rzućcie nadzieję Wy, co tu wchodzicie ! "
Normalność - to słowo ma bardzo szeroki margines. Momentami, nawet trochę zbyt szeroki. Minęło kilka miesięcy, a szesnastoletnia Clary Fray, nie chce mieć nic wspólnego z niebezpiecznym światem Nocnych Łowców i nadnaturalnymi tworami. Jedynym czego pragnie, jest odnalezienie matki, która zresztą została wprowadzona w stan magicznej śpiączki, przez odwiecznego wroga Clave. Dziewczyna dowiaduje się także, że ma w sobie krew istot którymi gardzi, a w każdym razie które nie napawają ją radością i nadzieją, są raczej przyczyną gorzkich rozczarowań. Zatem, czy cokolwiek może być normalne ? 


Poznaliście już świat Nocnych Łowców. Wiecie kim jest Valentine, na czym polegają Porozumienia i skąd biorą się odwieczne konflikty z Podziemnymi. W zasadzie, może się wydawać, że na temat świata Nefilim wiecie wszystko. W praktyce, wychodzi na to, że nie wiecie nic. Witajcie więc w Mieście gdzie nigdy nie wiesz kto jest wart zaufania, a przyjaciół niełatwo odróżnić od wrogów. Witajcie w Mieście Popiołów. 


Jak to bywa z kontynuacjami, wszyscy wiemy. Nierzadko przecież zdarza się tak, że nad pierwszą częścią rozciąga się długa wstęga pochlebnych opinii,  Czytelnicy w swych zachwytach wznoszą ją pod niebiosa, a druga okazuje się rozczarowaniem. Brakuje nowych pomysłów, brakuje słów. W przypadku Cassandry Clare - znanej na całym świecie, autorki dwóch bestsellerowych fenomenalnych serii - "Dary Anioła" i prequelowej, tworzonej równolegle - "Diabelskie Maszyny", możemy śmiało mówić o polepszeniu się jej warsztatu i nowej porcji świeżych i i nowych, zaskakujących wydarzeń, co sprawia, że drugi tom "Darów..." można uznać za w każdym aspekcie tak dobry jak część pierwsza. W dalszym ciągu mamy tutaj do czynienia z nietypową dla powieści Paranormalnych czy Antyutopinych akcją, ale ponownie zapisuje się ona na plus. Główną bohaterkę poznajemy dzięki niej nawet lepiej, niż gdyby narracja była prowadzona z jej perspektywy. 


Świat wykreowany przez Cassandrę Clare, nie traci nic na swojej atrakcyjności i niesamowitej wewnętrznej magii - Autorka wzbogaca powieść o nowe wątki, które zręcznie rozbudowuje, poszerzając wiedzę o świecie Łowców, zarówno Czytelników jak i bohaterów.  Tym razem, skupiamy się bardziej na relacji pomiędzy dwójką głównych bohaterów - Clarissą, a Jace'm Waylandem, nieziemsko przystojnym i aroganckim Łowcy Demonów. W ich życiu panuje chaos, a oni sami starają się dociec, jak ważne są zakazane uczucia. Momentami namiętność między nimi aż kipi, a ich niezwykłe relacje przyprawiają o zawrót głowy i dreszcz podniecenia. Dylematy uczuciowe, to bynajmniej nie jedyne z jakimi zmagają się postaci. Clary musi podjąć decyzję, czy chce zapomnieć o Podziemnym świecie Nowego Jorku, czy dołączyć do Nocnych Łowców i pozwolić na wypalenie run na skórze... być może już na zawsze. A pogodzić się z przeznaczeniem nie jest łatwo. 


"Przede mną żadne nie wszczęło się życie,
prócz odwiecznego - ja wiecznie stoję.
Rzućcie nadzieję Wy, co tu wchodzicie !" 


Autorka po raz kolejny z właściwą sobie elegancją, serwuje Czytelnikowi nie zapomnianą dawkę emocji. Jeśli istnieje książka przy której będziemy się zanosić szczerym śmiechem, by za moment wylewać łzy, to jest nią "Miasto Popiołów". Historia jest niesamowicie sugestywna i gdy czytamy o przygodach Clary, nie jesteśmy już osobą czytającą, a uczestnikiem w opisanych wydarzeniach. Dla mnie, świat Nocnych Łowców stał się realny, a sprawienie by ludzie zatracali się w Twojej powieści do tego stopnia, że sądzą iż świat przedstawiony jest jak najbardziej realny,to nie lada sztuka. 


Stałych czytelników Pani Clare, chyba nie muszę zachęcać do sięgnięcia po tą nietuzinkową i genialną książkę, natomiast Ci którzy jeszcze nie mieli okazji zaznajomić się z jej twórczością, proszę by szybko naprawili to rażące zaniedbanie. Historia Jace'a i Clary pochłonie Wasze myśli i serca, już na zawsze. Chyba więc warto. 

Końcowa Ocena: 10/10.

Recenzja części pierwszej - "Miasto Kości".

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Recenzja: "Miasto Kości" - Cassandra Clare.

Tytuł: "Miasto Kości".
Seria: "Dary Anioła" (Tom I).
Autor: Cassandra Clare.
Tłumaczenie: Anna Reszka.
Ilość Stron: 508.
Wydawnictwo: MAG.

Opis Wydawcy:
Dziewczyna, ze skłonnością do wpadania w tarapaty,wampir który zmaga się ze swoją mroczną naturą, półanioł, pogromca demonów. Połączyła ich miłość i walka, dzieli ich wszystko. Razem wkraczają do... Miasta Kości.



"Łatwe jest zejście do Piekieł".


W ciemnościach nie widzisz nic. Prócz błyszczących, miodowych oczu, wpatrujących się w Ciebie z uwagą. Słyszysz huk i świst serafickiego noża, rozprawiającego się z Demonami, wszelkiej maści. Hotel Durmont zamieszkują wampiry, Brooklyn zajmuje jedna z największych, sfora wilkołaków,  a na wystawnych przyjęciach Magnusa Bane'a spotkasz czarowników, faerie i kelpie, zachęcające do skosztowania niebieskich drinków, których skutki zażycia, są raczej mało przyjemne. Witaj w Świecie Nocnych Łowców, drogi Czytelniku. To zbyt nietuzinkowy i wspaniały świat, byś zapomniał o nim chwilę po skończeniu lektury. Więc uważaj. Jeśli zaczniesz czytać, zamieszkasz tam na zawsze. A zejście do samego Piekła, jest czasem łatwiejsze niż by się mogło wydawać. 


Na chwilę obecną, myślę, że tak znakomitej pisarki jaką jest Cassandra Clare - Autorka ogólnoświatowego fenomenu, serii "Dary Anioła" którą tworzy równolegle z Trylogią prequelową - "Diabelskie Maszyny" nie trzeba nikomu przestawiać. Z nikomu nieznanej Autorki, Cassandra została jedną z najpopularniejszych i najbardziej rozchwytywanych pisarek świata, jej słowa widnieją na okładkach większości książek Paranormalnych, a to wszystko za sprawą tomu pierwszego bestsellerowej serii - "Miasta Kości".
Szczerze mówiąc, przed jej kupnem nie przeczytałam opisu, nawet nie zadałam sobie trudu sprawdzenia o czym opowiada ta historia. Poniekąd pragnęłam, by książka mnie zaskoczyła, poleciałam zresztą za tłumem i kupiłam część pierwszą,z powodu morza pochlebnych opinii. Wszyscy prześcigali się w zachwytach nad tą książką i bohaterami - ja oczywiście do nich dołączam. 


Clarissa Fray, to zupełnie zwyczajna szesnastolatka. Taka, która mieszka ze swoją do bólu racjonalną matką, darzy sympatią Luke'a przyjaciela rodziny, spędza większość czasu z wieloletnim przyjacielem Simonem, a w wolne wieczory jest stałą bywalczynią klubu Pandemonium, lub tworzy w wyobraźni postacie nie z tego świata, które potem przenosi na papier. Jedna, z pozoru zwyczajna niedziela w klubie, raz na zawsze zmieniła jej dotychczasowe życie - zmiany -przybierają postać niebieskowłosego chłopaka, co nie jest w Pandemonium nowością. On jednak posiada nóż, który bynajmniej nie jest atrapą. A on sam jest Demonem. A tam gdzie są Demony, zawsze pojawiają się Nocni Łowcy. 


Przeczytałam w życiu naprawdę sporo powieści, długofalowych serii z wielu, wielu gatunków. Czasem trafiały się dobre, czasem bardzo dobre pozycje. Ale z tak wspaniałą, nietuzinkową i w każdym calu oryginalną jak ta jeszcze się nie spotkałam. Tematyka wydawać się może oklepana - wszak opis, sugeruje nam anioły i wampiry, czyli dobrze nam znany paranormalny miszmasz. I tak jest w istocie, ale historia jest zbyt sugestywna i pięknie przyozdobiona, byśmy mogli uznać ją za schematyczną w jakikolwiek sposób. Nie spotkamy tutaj typowych Aniołów Stróżów, z pierzastymi skrzydłami, grzecznych wilkołaków i wampirów na diecie wegetariańskiej. Autorka powołała do życia całkiem nową rasę, Nocnych Łowców - synów Rajzela, powstałych z krwi jego i krwi ludzkich mężczyzn. Ich zadaniem jest trzymanie w ryzach świata ludzi i Podziemnych - wampirów, likantropów, faeries i innych nadnaturalnych stworzeń. Nefillim czuwają nad Porozumieniami, przestrzegają  Kodeksu Nocnych Łowców, a przede wszystkim są święcie przekonani, że Przyziemni - jak nazywają zwyczajnych ludzi, nie mają pojęcia o ich istnieniu. Do czasu. 


"Upadek kusi,tak jak kusiło wchodzenie na szczyt".


Matka Clary ginie w tajemniczych okolicznościach, a ona sama nie może pozbyć się natrętnie jej towarzyszącego Jace'a Waylanda - aroganckiego i zarozumiałego, acz diabelnie przystojnego pogromcy Demonów. Oboje zmagają się z prawdą o swoim pochodzeniu, a Świat Nocnych Łowców - z odwiecznym, dawno uznanym za zmarłego wrogiem, który na dodatek ma dziwne powiązania z rodziną Clary, która nie jest zwyczajną nastolatką... jakby tego było mało, do nieznanego świata zostaje wciągnięty jej przyjaciel, który - delikatnie mówiąc, nie zostaje przez Nefiliim przyjaźnie przyjęty. 


Książka jest perfekcyjna, idealnie dopracowana i niesamowita. Narracja, choć nie z perspektywy Clary bezpośrednio, daje pole do popisu Autorce i zaznajamia Czytelnika z szerokim gronem postaci. Cassandra zgrabnie łączy wszystkie wątki, a intryga i tajemnice, towarzyszące nierozerwalnie przez całą książkę, sprawiają, że nie jesteśmy w stanie jej odłożyć. Wykreowała ona rozbudowany i fantastyczny świat półaniołów, gdzie nic nie jest oczywiste, sen przeplata się z jawą, a po ulicach Nowego Jorku śmigają wampiry na motorach zasilanych demoniczną mocą. To świat, do którego każdy z nas chciałby się przenieść i z którego już nie uciekniemy, jeśli tylko rozpoczniemy przygodę z "Miastem Kości". Akcja nie pędzi w zastraszającym tempie, ale w żadnym razie nie jest nużąca ani patetyczna. Autorka jest mistrzynią zaskakujących zwrotów akcji i kiedy wydaje nam się, że już wszystko wiemy, ona serwuje nam kolejną szokującą niespodziankę. Samo zakończenie, na moment odebrało mi oddech i sprawiło, że zaczęłam się poważnie zastanawiać, nad wezwaniem karetki, tak bardzo było niespodziewane i nadzwyczajne. 


Emocji w trakcie czytania, ani po skończeniu lektury, nie brakuje. Ja momentami byłam przekonana, że skoczyło mi ciśnienie, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce podniecenia. Były chwilę, że moja ekscytacja sięgała zenitu, a ja tańczyłam dziki taniec radości. Razem z bohaterami, śmiałam się i płakałam, momentami zbyt głośno, tak niesamowita i sugestywna była to historia. 


Co się zaś tyczy bohaterów - są oni niewątpliwie jednym z największych plusów książki. Plastyczni i świetnie skonstruowani, przyprawiający o zawrót głowy, nikogo nie pozostawiający obojętnym. Główna bohaterka, choć z początku mnie irytowała, zyskała moją sympatię. Nocni Łowcy, zupełnie mnie oczarowali, a w szczególności pewien blondyn o hipnotyzującym spojrzeniu - Jace Wayland. Cechujący się arogancją, zapatrzony w siebie, bezczelny i sarkastyczny. Naprawdę, kiedy czytałam sceny z jego udziałem, miałam ochotę umrzeć i obrócić się w proch, bo emocje i podniecenie nie dawały mi spokoju. Uwielbiam Waylanda, cokolwiek zrobi i jakkolwiek się zachowa. I w przeciwieństwie do Clary, gdy ten się do mnie odezwie, ja zamiast uderzyć go porządnie w twarz, po prostu bym zemdlała z wrażenia. I myślę, że nie jestem w tym odosobniona.  Zarówno bohaterzy , jak i cała seria Pani Clare, nie są osobami i książkami o których można zapomnieć, nie można być neutralnym w wyrażaniu swojej opinii. Można twory  Cassandry kochać, albo nienawidzić, ale nie można pozostać wobec nich obojętnym. 


Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, gorąco zachęcam do zapoznania się z tą niesamowitą książką, a najlepiej wyposażcie się we wszystkie części tej serii - pierwszą rzeczą jaką zrobicie po skończeniu "Miasta Kości" będzie sięgnięcie po część drugą i chęć natychmiastowego przeniesienia się do "Miasta Popiołów"

Końcowa Ocena: 10/10. 

piątek, 12 sierpnia 2011

Recenzja: "Krwawy Fiolet" - Dia Reeves.

Tytuł: "Krwawy Fiolet".
Seria: Nieznana - książka stanowi zamkniętą całość.
Autor: Dia Reeves.
Tłumaczenie: Krystyna Chodorowska.
Ilość Stron: 342.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia.

Opis Wydawcy:
Szaleństwo nigdy nie było tak pociągające. W Portero, niewielkiej, z pozoru sennej mieścinie dzieje się coś niepokojącego... A Hanna liczyła, że właśnie tu znajdzie bezpieczny dom... Tymczasem odkryje mroczne sekrety, które każdego normalnego człowieka śmiertelnie by przeraziły. Jej jednak na szczęście daleko do normalności. Jeśli szalona dziewczyna trafia do jeszcze bardziej szalonego miejsca tylko dwie rzeczy są pewne: wszystko się może zdarzyć, a bezpieczeństwo jest złudne.

Drzwi Samobójcy i Klucz z Trupa, czyli Absurd spowity purpurą.


Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, czym są najnowsze konwencje w literaturze młodzieżowej. Nawet ci, dla których słowo pisane zdaje się mieć rogi, wiedzą czym jest Paranormal Romance, na czym polega nurt Antyutopii. Wampiry, wilkołaki, anioły, zmiennokształtni i wróżki - to wszystko już było. Te tematy nazbyt często powielały się w literaturze i stanowczo zbyt szybko zostały wyczerpane. "Krwawy Fiolet" to coś zupełnie nowego i niekonwencjonalnego. Na próżno szukać tam krwiopijców, czy stworzeń o pięknych pierzastych skrzydłach, zwanych Aniołami Stróżami. Rozpoczynamy podróż do niewielkiego, pozornie sennego miasteczka Portero, gdzie  majaki chorej na umyśle głównej bohaterki, wydają się zatrważająco realne w porównaniu z dziwactwami jakie kryje ta urocza mieścina. Zapraszam do Portero. Oczywiście, jeśli tylko macie odwagę się tam znaleźć.


Mroczne sekrety jakie kryje Portero, powinny przerazić każdego człowieka, w tym i szesnastoletnią Hannę, szukającą w miasteczku spokoju i ukojenia, w ramionach matki, której daleko do stania się wzorem do naśladowania. Ale Hanny nie przerażają. Na szczęście, dziewczyna jest specjalistką od dziwnych rzeczy. Dlatego nie dziwi jej, że w szkole musi nosić zatyczki do uszu, a chłopak który jej się podoba zabija tak dziwaczne stworzenia, których nie znajdziemy nawet w najdziwniejszych koszmarach. Jedyne suche fakty zawarte w tej książce, zasługujące na wzmiankę, to narracja poprowadzona idealnie, z perspektywy głównej bohaterki. Wydaje mi się, że powinnam wspomnieć też o akcji, wadach, zaletach, fabule i tak dalej. Debiutancka powieść Dii Reeves, zasługuje jednak na szczególne traktowanie, bowiem "Krwawy Fiolet" zdecydowanie nie jest książką jak każda inna. 


Zawsze sądziłam, że to ja mam wybujałą i spaczoną wyobraźnię - czego ja w tej swojej głowie nie tworzyłam ! Teraz widzę jednak, że przy Autorce książki jestem osobą tak zwyczajną, że aż nudną. Tak naprawdę cała fabuła kręci się wokół obłędnej i niesamowitej wyobraźni Pani Reeves. "Krwawy Fiolet" to jeden wielki absurd. W tym świecie niczego nie można być pewnym. Jakże mogłoby być inaczej, skoro narratorką książki jest chora umysłowo dziewczyna ? To świat, w którym miesza się "Alicja w Krainie Czarów" doprawiony grozą i szaleństwem. Ta książka jest po prostu pokręcona. Bynajmniej nie zdrowo. Czasem, obrzydliwa a czasem doprowadzająca do ataku histerycznego śmiechu. To właśnie urocze szaleństwo, sprawia, że "Krwawy Fiolet" jest powieścią w każdym calu oryginalną i zadziwiającą. Żaden z czynów głównych bohaterów nie ma logicznego uzasadnienia. Nie wiemy też, skąd potwory i inne dziwy w Portero. O to właśnie w tym wszystkim chodzi. Szaleństwo, to jedyna względnie normalna rzecz w świecie gdzie niczego nie można być pewnym. Spotykasz śliczną i seksowną Hannę, odzianą od stóp do głów w najróżniejsze odcienie fioletów ? Bądź ostrożny - ta dziewczyna pośle Ci pocałunek, by za chwilę spróbować morderstwa wałkiem do ciasta. 


Bohaterowie są uroczo zwariowani - czasem tak dziwni, że przekonujemy się, iż słowo "absurd" ma bardzo szeroki margines. Sama Hanna, jest typem dziewczyny który rzadko występuję w jakimkolwiek gatunku - silna, niezależna, pewna siebie, doskonale zdająca sobie sprawę z własnej wartości.No i rozmawiająca ze swoim zmarłym ojcem. Wspominałam już o tym ?  A przede wszystkim szalona. Chociaż może, to ona jest normalna, wszyscy wokół zwariowali, a incydenty w Portero to tylko kolejny epizod maniakalny   ? Niezmiernie cieszy mnie fakt, że Hanna nie jest cnotliwą Panną z dobrego domu, których mamy już zdecydowanie przeżytek. To typ dziewczyny, która idzie do łóżka z każdym chłopcem z klasy - warto dodać, że w kolejności alfabetycznej. Jakiś porządek musi być ! 
W  całym tym chaosie, nie ginie dopracowana do perfekcji fabuła, doskonali bohaterowie, ani znakomita akcja - tak szybka, że momentami przyprawiająca o zawrót głowy. Autorka jest mistrzynią szokujących zwrotów akcji i kiedy wydaje nam się, że wreszcie możemy odetchnąć, zza ściany wyskakuje kolejna anomalia. Autorka wykreowała piękny i zadziwiający, acz absurdalny świat. Jeśli jesteście racjonalistami, z analitycznym umysłem, to niestety muszę Was rozczarować - tu prawa logiki nie obowiązują. A jedyna zasada jest taka, że nie ma żadnych zasad. 


Emocji towarzyszących w trakcie lektury, nie brakuje. Były chwile wzruszenia i chwile w których płakałam, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że wyłam. Parsknięcia śmiechem - oczywiście, w ogromnej, uderzającej do głowy dawce. Momentami zaś chichotałam tak głośno, czasem zupełnie bez powodu, iż doszłam do wniosku, że może ja też jestem szalona. Właściwie ten wniosek wcale mnie nie zmartwił. Jeśli jesteście gotowi na przygodę z zupełnie niekonwencjonalną groteską, to napijcie się Soku z Mrocznych Brzoskwiń ( od tej pory odnajdywać go będę w każdym soku którego spróbują moje usta. To przez tę nieziemską książkę, albo moją wyobraźnię. Może jedno i drugie) i rozpocznijcie swoją przygodę z krainą absurdalnej purpury.


Końcowa Ocena: 10/10. 

Premiery książkowe, THG + sprawy organizacyjne. ;)

Kochani ! 
Taak, mogę sobie pogratulować. Jest dokładnie... 13:31 a ja zamiast robić to co robić powinnam czyt. sprzątać (przejście po moim pokoju to istny slalom. Kołdra, poducha, ciuchy, talerze, widelec, papierki, hmm... nawet nóż mam w razie czego, choć używałam go do jedzenia naleśników :D) gapię się jak wół w malowane wrota w ekran komputera. ;)

Dzisiejsza notka, dotyczyć będzie wyjątkowo nie książek, a przynajmniej w połowie. Na blogach panuje istny wysyp zapowiedzi, premier na nadchodzące miesiące - ja postaram się, przybliżyć Wam książki na które bardzo, bardzo czekam a które mają premierę na szczęście całkiem niedługo.
"DEMONY. POKUSA" - LISA  DESROCHERS.
DATA PREMIERY - 21 WRZESIEŃ.


Gdybyś musiała wybrać pomiędzy Niebem a Piekłem, co byś wybrała? … Jesteś pewna? Frannie Cavanaugh to porządna dziewczyna, choć nie bez skazy. Zawsze trzymała wszystkich na dystans – nawet najbliższych przyjaciół – i wydaje się, że ostatni rok w liceum będzie taki sam… do chwili, gdy do jej klasy trafia Luc Cain. Nikt nie wie, skąd pochodzi nowy uczeń, ale Frannie najwyraźniej coś do niego przyciąga. Nie wie, niestety, że jego mocodawcami są siły piekielne, i że ona sama posiada wyjątkowe umiejętności, które władcę Piekła przyprawiają o dreszcz podniecenia. Luc ma za zadanie przywieść ją do grzechu, a jest niesamowitym przystojniakiem. Niefortunnie dla Luca, Niebiosa mają inne plany. Anioł Gabe za wszelką cenę będzie się starał popsuć Lucowi szyki. Niebawem się okazuje, że walczą nie tylko o duszę dziewczyny. Jeśli jednak Luc przegra, wszyscy będą musieli zapłacić piekielnie wysoką cenę. Pierwszy tom cyklu. 
Wydawnictwo Dolnośląskie, stron - 368. 


"BESTIA" - ALEX FLINN.
DATA PREMIERY - 7 WRZESIEŃ.


Jestem bestią.

Bestią. Niezupełnie wilkiem, niedźwiedziem, gorylem czy psem, ale czymś zupełnie nowym – okropnym stworzeniem, chodzącym na dwóch łapach. Stworzeniem z kłami i pazurami, któremu włosy wyrastają z każdego pora skóry.

Jestem potworem.

Myślicie, że mówię o świecie baśni? Mylicie się. Miejsce – Nowy Jork. Czas – teraz. To nie jest ułomność, ani choroba. Pozostanę już taki na zawsze – zniszczony – jeśli nie uda mi się zdjąć czaru. Tak, czaru, który rzuciła na mnie ta wiedźma z lekcji angielskiego. Dlaczego zmieniła mnie w bestię, która ukrywa się w dzień i grasuje w nocy? Powiem wam. Opowiem wam, jak byłem Kylem Kingsburym, gościem, z którym każdy chciałby zamienić się na miejsca. Miałem pieniądze, świetny wygląd i idealne życie. A potem opowiem wam, jak stałem się doskonale… potworny. 

Wydawnictwo Galeria Książki, stron - jak na razie nie wiadomo.


"NEVERMORE (KRUK)" - KELLY CREAGH.


DATA PREMIERY - PAŹDZIERNIK 2011.


Uważaj, czego pragniesz… Możesz to otrzymać.

Uporządkowane życie Isobel, kapitan szkolnej drużyny czirliderek, właśnie zaczyna się walić. Pan Swanson, nauczyciel literatury, wymyślił następny ze swoich koszmarnych projektów. W parach. I kazał Isobel pracować razem z Panem-Ciemności-Varenem, niesympatycznym, wykolczykowanym gotem, z którym nikt z klasy nie zamienił nigdy bodaj jednego słowa. Może dlatego, że z kamieniami ciężko rozmawiać?

Przy bliższym poznaniu Varen okazuje się jeszcze mniej czarujący, niż się zapowiadało. Wesoły jak cmentarzysko, ciepły jak granitowa płyta, a na dodatek potwornie zgryźliwy. Ale ma to, czego rozpaczliwie potrzebuje Isobel – wiedzę na temat twórczości Edgara Allana Poego. Co więcej, jest gotów wziąć na siebie większą część zadania. Walcząc z uczuciem, że podpisuje cyrograf, Isobel przystępuje do projektu. W końcu wspólna praca nie będzie trwała wiecznie…

Albo będzie trwała, jeśli koszmar, który nosi w sobie Varen, wyrwie się na wolność. Wystarczy kilka dni, by przyjaciele odwrócili się od Isobel, kilka dni, by zmieniło się całe jej życie i kilka nieprzyjemnych słów, by najmroczniejsze marzenia zaczęły się urzeczywistniać. Uważaj, czego pragniesz – możesz to otrzymać.

„Nevermore” to debiutancka powieść amerykańskiej pisarki Kelly Creagh, mieszkającej w Kentucky, uzależnionej od kawy pasjonatki twórczości Edgara Allana Poego. Kelly jest absolwentką Uniwersytetu Spalding i instruktorką tańca brzucha. 

Wydawnictwo Jaguar, stron - jak na razie nie wiadomo.


Miło mi także poinformować, że już jakiś czas temu ruszyły zdjęcia do ekranizacji światowego bestselleru i jednej z moich ulubionych serii - The Hunger Games, w reżyserii Gary'ego Rossa, współtworzącego scenariusz z Autorką Trylogii - Suzanne Collins. 



W rolach głównych:
Katniss Everdeen - Jennifer Lawrence.
Petta Mallark - Josh Hutcherson.
Gale Hawthorne - Liam Hemsworth.
Prim Everdeen - Willows Shields.
Haymitch Abernathy - Woody Harrelson.



MAY THE ODDS BE EVER IN 
YOUR FAVOR ! 


http://mockingjay.net/
http://www.myhungergames.com/


Jak wyobrażacie sobie ekranizacje, co sądzicie
o obsadzie ? Osobiście mam co do niej wiele
zastrzeżeń, ale staram się nastawić pozytywnie - a nóż twórcy czymś mnie zaskoczą i film stanie
się hitem ? Martwi mnie tylko fakt, w jaki sposób ukażą oni brutalność cielesną Areny. Absolutnie nie mogą zrobić z THG filmu o szkole przetrwania, dla dwunastolatków. Jeśli o mnie chodzi, to marzę po cichu, by film był 'dozwolony' od lat osiemnastu, ale to póki co tylko pobożne życzenia. 


Tak z innych spraw - póki co z recenzjami stoję, poza tym kocham Pocztę Polską - nie ma to jak czekanie kilka tygodni na coś, co usilnie chce się przeczytać... miło mi poinformować, że niebawem będę recenzować książkę Pana Artura Boratczuka - "Wedle reguły kreacji" - w formie elektronicznej. Czeka mnie także "Z ciemnością jej do twarzy" i "Ludzie na walizkach" o ile oczywiście - dojdą. 
Zmieniłam szablon bloga, jako, że jestem osobą która na samą myśl o zbliżającej się jesieni i zimie popada w depresję ; uznałam zatem, że nie ma sensu się dołować starym, ciemnym szablonem. Teraz zrobiło się trochę jaśniej, a ja jak urzeczona wpatruję się w nowy szablon. ;) Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. 


Nie zanudzam już i biorę się za to, co robić powinnam. ;) 
Au Revoir ! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...