wtorek, 14 czerwca 2011

Recenzja: "Żelazny Król" - Julie Kagawa.

Tytuł: "Żelazny Król".
Seria: "Żelazny Dwór".
Autor: Julie Kagawa.
Tłumaczenie: Joanna Lipińska.
Ilość Stron: 400.
Wydawnictwo: Amber.

Opis Wydawcy: Meghan zawsze czuła się obca: w domu, odkąd zaginął jej ojciec, i w szkole, gdzie nie ma żadnych przyjaciół poza Robem. Zna go od zawsze, ale nie wie, że jej wesoły kumpel nie jest zwykłym chłopakiem...
W dniu jej szesnastych urodzin - w dniu, w którym stanie się coś strasznego - Rob wyjawi jej prawdę, która odkryje przed nią świat, którego istnienia nie przeczuwała, i miłość, o jakiej nie śniła. Bo przeznaczeniem Meghan jest odegrać rolę w wojnie magicznych królestw, powstrzymać zło, jakiemu nie odważy się sprzeciwić żaden elf, i dokonać wyboru pomiędzy dwoma śmiertelnymi wrogami: swoim najlepszym przyjacielem a mrocznym księciem, który może wolałby widzieć ją martwą, niż pozwolić jej dotknąć swego lodowatego serca...


Witajcie w Nigdynigdy !


Na wstępie, uczciwie zaznaczę dwie rzeczy, byście mieli całkowitą jasność: po pierwsze - ja tej książki nie przeczytałam i nie przeczytam jej nigdy. Ja ją po prostu pożarłam. To nigdy nie będzie książka. To będzie coś znacznie ważniejszego. Po drugie - oświadczam, iż nie biorę odpowiedzialności za zarwane noce, zaniedbanie obowiązków, opuszczone zajęcia czy spóźnienia do pracy. "Żelaznego Króla" , czytacie tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. I pomimo tych oczywistych mankamentów, jak oderwanie się od realnego życia i codziennych obowiązków, gwarantuje,że debiutancką powieścią, łączącą w sobie Sen Nocy Letniej, Alicję z Krainy Czarów i Opowieści z Narnii, będziecie na zawsze oczarowani. I już nigdy nie sięgniecie po żadną inną książkę. Bo żadna inna nie będzie aż tak dobra...

Meghan Chace, tylko godziny dzielą, od szesnastych urodzin. Ta słynna słodka szesnastka, magiczne urodziny. Meghan nie spodziewa się cudów - w jej spokojnym życiu na farmie, z oderwanym od rzeczywistości ojczymem, wiecznie zapracowaną matką i Ethanem, młodszym bratem żyjącym w świecie czarodziejskich szaf, wróżek i mówiących królików, niewiele może się zdarzyć. Jest zwyczajną dziewczyną, typową nastolatką, z ubogiej rodziny, niezauważaną w domu, obojętnie mijaną w szkole i skrycie podkochującą się w największych szkolnym przystojniaku - kapitanie drużyny futbolowej. Tego samego dnia, zaczynają dziać się rzeczy, których nie sposób racjonalnie wyjaśnić - czyżby ta zwyczajna nastolatka zaczynała wariować ? A może istnieje zupełnie inne, niekoniecznie proste i miłe wyjaśnienie... na domiar złego, wieloletni przyjaciel i powiernik Meg, "Robbie", czy może raczej Puk, oświadcza zszokowanej dziewczynie,że nic nie jest takie jak się dotąd wydawało. On nie jest człowiekiem, świat jaki dotychczas znała, nie jest jedyny, a mityczne stwory znane z legend i baśni naprawdę istnieją. Biedak, jest kompletnie obłąkany, czy nie tak?
To jednak nie koniec, chaosu w świecie Meghan. Jej ukochany brat, zaczyna zachowywać się co najmniej dziwnie - pomijając typowe dla czterolatków potwory w szafie i rozmawiające przytulanki, ten rozkoszny chłopczyk, który budzi zachwyt starszych Pań na ulicy, rzuca się na siostrę, niczym jakaś złowieszcza anomalia. Czy to na pewno jej brat ? A może potwory, nie są tylko wytworem wyobraźni i dziecinnymi mżonkami? Może one... naprawdę istnieją ?

I... rozpoczynamy podróż do Nigdynigdy. Nie ma sensu, bym Wam opisywała czym właściwie jest ta kraina. Ona dla każdego przybiera inną postać. Staje się tym, czym chcemy by się stała. I jeśli nie zachęcą Was nadnaturalne, piękne stworzenia wychylające się zza fererii barw i odurzającego kwiatowego zapachu, jeśli nie zachwycą Was trolle dźwigające olbrzymie maczugi i smukłe służące z koźlimi różkami, czy wreszcie ujmujący, ironiczny kot,żywcem wyjęty z dzieł Lewisa Carolla, to... już nie wiem jak dalej zachęcać. Tutaj Autorka, prócz wykreowania nowego, zaskakującego świata, garściami czerpie z tradycji Fantasy i znakomicie zdaje sobie z tego sprawę. Dokonała niesamowitego połączenia, dzieł Szekspira i klasyków Fantasy, tworząc coś nowego, świeżego i zatrważająco perfekcyjnego. Nie spotkaliście Króla Oberona w towarzystwie Kota z Cheshire? W dziele Julii Kagawy, znajdziecie Władcę, ze "Snu Nocy Letniej" pertrakującego z uroczym kotem, wychylającym się zza drzew w "Alicji z Krainy Czarów". Wszyscy bohaterowie, są idealnie dopracowani, znakomicie skonstruowani i złożeni. Główna bohaterka Meghan, nie jest (niebiosom dzięki) kolejną nawiną nastolatką, potykającą się o własne nogi i czerwieniącą przy byle okazji. Autorka wspaniale ukazała zachodzącą w niej przemianę - ze zwykłej dziewczyny, w silną, pewną siebie i władczą księżniczkę elfów. Taką która nie waha się bronić siebie i swoich najbliższych. Taką, która nie boi się zakochać... Mamy tutaj do czynienia z 'amantem' typowym dla młodzieżowej literatury i znów z sytuacją, gdzie mężczyzn jest dwóch, a kobieta jedna, ale na szczęście nie jest to ani żenujące, ani niesmaczne, ani bezsensowne. Poboczna historia miłosna, jest genialnie dopracowana,przyprawiająca o zawrót głowy i dreszcz podniecenia. Pokochałam Asha, niemal tak mocno jak Meghan... a to nie jest zwykłe słodkie uczucie, jak z kart typowych Paranormali. To przepiękna dojrzała i zakazana miłość, między potomkami dwóch zwaśnionych królestw. Jeden pocałunek, może spowodować odnowienie starych konfliktów i wybuch wojny. Czy dla miłości warto zaryzykować? Wszystko ? Relacja między bohaterami, prezentuje się wręcz wspaniale. Ash, to ujmujący młody mężczyzna, z lodowym sercem, do którego dostępu zaciekle broni i co mnie niezmiernie cieszy - nie rzuca się od razu w ramiona pięknej dziewczynie, nie wyznaje jej miłości. Owszem,myślałam,że droga Meghan do chłopaka będzie trudniejsza, dłuższa. Mimo wszystko - szczerze podziwiam Autorkę, za stworzenie tak genialnej postaci jak Ash. Wyobraź sobie,że olśniewająco przystojny, ironiczny mężczyzna, o chłodnych oczach prosi Cię o jeden taniec... a potem uprzejmie informuję, że zabije Cię z uśmiechem na ustach. Czujecie ten dreszcz na plecach? Ja czuję...

Akcja pędzi szybko, ale nie za szybko. Mamy czas na oswojenie się z krainą Nigdynigdy, bohaterami, na wtopienie się w historię. Julie Kagawa nie szczędzi nam niespodziewanych zwrotów akcji, przyprawiających o wstrzymanie oddechu, a fabuła jest idealnie dopracowana do ostatniej strony. Jeśli chodzi o Nigdynigdy, to... ten świat zadaje kłam opowieściom dla dzieci, gdzie elfy to przesympatyczne stworzenia, syreny tak naprawdę nie chcą naszej krzywdy, a Trolle ochoczo zaprzyjaźniają się z człowiekiem. Kraina zrodzona z wyobraźni i uzupełniana ludzkimi fantazjami. Macie młodsze rodzeństwo, któremu zdarza się mieć wymyślonych przyjaciół? Poproście, by Wam o nich opowiedzieli. I na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, możecie być pewni, że Ci przyjaciele to stworzenia z Nigdynigdy... To świat, gdzie obietnica i "dziękuje" może kosztować Cię bardzo wiele... Obietnice czasem trzeba składać. A kiedy spotkasz na drodze kogoś, kto obróci Twoje słowa przeciwko Tobie, obietnicę przeistoczy w istną fantasmagorię i będzie żądał od Ciebie duszy, głosu czy nienarodzonego dziecka... wtedy możesz tylko modlić się o przetrwanie. Nigdynigdy, to niebezpieczny świat. Świat, gdzie śmiertelniczka jest zwykłą przekąską. Świat gdzie nie ma zasad, etyki, szacunku, czy rozterek moralnych. To świat, gdzie piękna syrena zwabi Cię śpiewem w odmęty i zabije bez mrugnięcia okiem, baśniowe stwory zrobią z Ciebie duszoną pieczeń, a złociste elfy zmuszą do tańca przez całą wieczność i jeszcze jeden dzień dłużej...

Jedynym problemem, który pojawia się po lekturze "Żelaznego Króla" jest to obezwładniające uczucie pustki i uczucie,że żadna inna książka już nie będzie tak dobra. Chyba pozostaje tylko czekanie na kolejną część... o której myślę z niepokojem. Po spektakularnym początku, Julie Kagawa może zgotować nam niespodziankę i kolejny miszmasz - ja czekam na to z niecierpliwością, bo wiem,że przy jej zdolnościach malowania obrazów słowem i odmieniania rzeczywistości, każda opowieść która wyjdzie spod jej pióra, będzie doskonała. 
To książka, która dostarcza nam rozmaitych emocji, od których brakuje nam tchu. Od historii Meg, nie można się oderwać nawet na chwilę. Bo my tam po prostu jesteśmy, razem z nią. 

Wypada jeszcze wspomnieć, o oprawie graficznej tej książki i serdecznie przeprosić Wydawnictwo Amber, za to,że nie wierzyłam w ich twórcze możliwości i wyśmiewałam okładki wydawanych przez nich pozycji. "Żelazny Król" to dzieło od strony graficznej, wręcz idealne. Okładka jest wprost przepiękna, z niepowtarzalnym klimatem i zwiastunem tajemnicy... warte uwagi, są też prześliczne "zawijasy" (naprawdę nie wiem, jakiego innego określenia użyć ! ) i nieziemskie kwiaty, pojawiające się w rogach każdej strony. Grzbiet książki, jest w odcieniach błękitu i z pięknie wypisanym tytułem. Słowem, czary. To wszystko sprawia,że "Żelazny Król"  jest rozkoszną ucztą nie tylko dla umysłu, ale i dla oczu czytelnika. 

Wszystkich którzy jeszcze nie czytali powieści Julie, zapraszam do zatopienia się w niezwykłą historię Meg, a ja... idę szukać drzwi do Krainy Nigdynigdy. Mam nadzieję,że ją znajdę. Jeśli znajdę, to z pewnością Wam o niej opowiem.
Końcowa Ocena: 10/10. 


* Tytuł recenzji, został zapożyczony od Cassin. ;)

11 komentarzy:

  1. Mam doprawdy niesamowitą ochotę zapoznać się z tą książką - przeczytałam już tyle pozytywnych, wychwalających ją opinii! Niestety na razie książki do przeczytania zalegają na półkach, ale na pewno w wakacje przeczytam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się złamię i przeczytam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka musi być naprawdę świetna, jak już się uporam ze wszystkimi książkami do recenzji, to i na "Żelaznego króla" przyjdzie czas. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I kolejna pozytywna recenzja. Na pewno przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. recenzja strasznie zachęcająca! A ja już od dawna mam ochotę przeczytać Żelaznego Króla, więc będzie trzeba się w końcu po niego wybrać do księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Demismo - aż mi się miło zrobiło, dziękuje. :P Do księgarni migiem, bo naprawdę warto. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chce nic mówić, ale pożyczyłaś sobie mój tytuł. Wypadałoby zaznaczyć, tak myślę. Szczególnie, że moja recenzja pojawiła się ... 26 kwietnia.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Cass - nie miałam o tym pojęcia, przepraszam. Problem w tym,że dosyć ciężko wymyślić taki tytuł, który byłby jedyny w swoim rodzaju i oryginalny. Blogów z recenzjami, jest tyle,że niektóre rzeczy się powielają, a ja mogę nie wiedzieć,że ten tytuł już pojawił się na czyjejś stronie, tym bardziej zważywszy na ilość blogów które odwiedzam, a jest ich naprawdę sporo. Jeśli poczułaś się urażona, to przepraszam raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Możesz użyć tytułu, jak każdego innego cytatu - ale zaznacz skąd pochodzi.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...