sobota, 23 lipca 2011

Recenzja: "Pożeracz Snów" - Bettina Belitz.

Tytuł: "Pożeracz Snów".
Seria: Trylogia, nazwa nieznana.
Autor: Bettina Belitz.
Tłumaczenie: Alicja Rosenau.
Ilość Stron: 509.
Wydawnictwo: Znak Emotikon.

Opis Wydawcy:
Ona – wrażliwa, samotna, nie chce się pogodzić z przeprowadzką na wieś w lasach Westerwaldu.
On – niesamowicie przystojny, intrygujący i groźny. Ellie wyczuwa, że tkwi w nim głęboka tajemnica, ale choć się boi – za wszelką cenę chce się z nim spotykać.
To on – Colin Blackburn – ratuje ją w czasie burzy i od tej chwili Ellie nawiedzają niesamowite sny, groźne i jednocześnie fascynujące. Sny, które prowadzą ją na granicę dwóch światów…
Dzieli ich wszystko. Łączy tylko tajemnica. 



Non - Dreamers. Życzcie mi miłych snów...

Chyba każdy zgodzi się ze mną, że w literaturze młodzieżowej, prym wiodą powieści w typie Paranormal Romance i coraz to sławniejsze Antyutopie. Obie te konwencje są bardzo popularne i nie brakuje w nich najdziwniejszych stworzeń, znanych nam tylko z legend i baśni. Autorzy prześcigają się w pomysłach, na kreowanie coraz to nowszych, dziwniejszych światów. Mamy zatem wampiry, wilkołaki, Anioły, elfy, wróżki, zmiennokształtnych, demony i inne temu podobne fantasmagorie. Tematyka snów, od zawsze jest owiana pewną tajemnicą, a hipotezy naukowców, niewiele mają w tym wypadku do rzeczywistości. W sławetnych Paranormalach, brak nam całkowitego zagłębienia się w tematykę snów. O ile mi wiadomo, na rynku wydawniczym ukazała się tylko jedna Trylogia poświęcona temu niesamowitemu zjawisku, a delikatnie mówiąc - sukcesu ona nie odniosła. Bez wątpienia, za to, udało się to niemieckiej Autorce, Bettinie Belitz.

Osiemnastoletnia Elisabeth, zwana Ellie, czy też Lassie, jest w zupełności zadowolona ze swojego życia w zatłoczonej, zadymionej Kolumbii. Razem z przyjaciółkami chodzi na zakupy, umawia na randki, imprezuje po nocach i wkłada wiele wysiłku, by nie przypinano jej łatki outsiderki, czy 'kujonki'. Cały jej świat burzy się dosłownie w ciągu sekundy, gdy ojciec - szanowany psychiatra, zostaje dyrektorem jednej z placówek psychiatrycznych, co wiążę się z przeprowadzką do Westerwaldu - wsi, gdzie nawet wrony zawracają. Ellie jest wściekła, rozgoryczona i bynajmniej nie ma zamiaru zawierać znajomości z nowymi sąsiadami, czy angażować w życie społeczności nowego miejsca zamieszkania. Wszystko się zmienia, gdy w mroku dostrzega niecodzienną postać - jeźdźca na koniu. Od tej pory, wszystko się zmienia. Dziewczyna żyje na granicy jawy i snu, halucynacji i omamów, w których towarzyszy jej niezmiennie Colin Blackburn - olśniewający, lecz tajemniczy mężczyzna, o twarzy niezmiennie spowitej mrokiem. Bo, nic nie jest takie jak się wydaje. A sny czasami, są czymś więcej, niż wytworami naszej wyobraźni i przebłyskami minionych wydarzeń. Zapraszam Was, do świata, gdzie rzeczywistość miesza się z sennymi majakami i gdzie trudno o sprawiedliwe osądy. Czy można je wydawać, śniąc na jawie ? Tutaj wszystko może się wydarzyć, a sny stają się prawdą. Lepiej być ostrożnym, bo czasem we mgle jest ukryte więcej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka...

Jeszcze przed lekturą książki, słyszałam, że akcja rozkręca się dosyć powoli i nie mogę temu zaprzeczyć. Autorka nie nadaje sztucznego przyśpieszenia, wydarzeniom opisanym w powieści; daje czas bohaterom i Czytelnikom na poznanie historii i dotarcie do sedna tajemnicy. To wszystko sprawia, że historia jest nie tylko sugestywna, ale także niezwykle naturalna i niewymuszona. Narracja, poprowadzona jest całkiem dobrze, z punktu widzenia głównej bohaterki, co nie trudne do zauważenia - nie jest nowością w tego typu książkach. "Pożeracz Snów", ma bez wątpienia dobrze dopracowaną fabułę, nieźle poprowadzoną narrację, a akcja to jeden z największych plusów tej książki, ale przeszkadzała mi jedna rzecz. Mianowicie, lektura miała swoje wahania - raz była przesycona barwną, gorączkową akcją, a raz zdarzało się, że ziewałam, albowiem były i momenty niezbyt ciekawe. 

Sama bohaterka, jest nietuzinkowa, oryginalna i przede wszystkim interesująca. Ma swój charakter i nie boi się o siebie walczyć, chociaż momentami irytowały mnie jej irracjonalne, czy moim zdaniem bezmyślne zachowania. Nie uważam  tego jednak, za minus książki, bo postrzeganie pewnych spraw zależy tylko i wyłącznie od odbiorcy. Ja na przykład, obojętnie ile pół - demonów wparowałoby do mojego mieszkania, pojechałabym z przyjaciółkami na Ibizę, gotowa się świetnie bawić. Niestety, wahania dotyczyły w takim samym stopniu Ellie, jak i akcji. Raz była to silna i zdecydowana dziewczyna, innym razem typowa, zamknięta w sobie szara myszka. Główny męski bohater - Colin, jest chyba jedną z najbardziej udanych i plastycznych postaci w książce. Z początku, spotkało mnie rozczarowanie, bo oczekiwałam nieco innego bohatera. W moich wyobrażeniach, nie było miejsca na jazdę konną ( wbrew pozorom, konie odgrywają w tej historii, całkiem znaczącą rolę ) , sztuki walki, czy - pozwólcie, że posłużę się opisem Ellie - "lekko skośne oczy" (nie, nie jestem rasistką, wręcz przeciwnie ). Te cechy, początkowo mnie denerwowały, ale z czasem pozwoliły się docenić, jako przejaw indywidualizmu i kreatywności ze strony Autorki. Postacie drugoplanowe, także są dobrze skrojone i po prostu sympatyczne. Takie, które z miłą chęcią poznałoby się w realnym świecie, choć... nie wszystkie.

Wszystko pięknie, ale cóż ; nie jest tak słodko, jakby się mogło wydawać. Powieść  ta, ma niestety trochę wad, które w zasadzie są dla mnie zupełnie zrozumiałe. Rzadko udaje się stworzyć, zwłaszcza debiutującym Autorom, dzieło bez ani jednej skazy. Niektóre fragmenty, przypominały mi do bólu, słynną sagę "Zmierzch", co nie było zbyt przyjemnym doświadczeniem, bo jej fanką zdecydowanie nie jestem. Mam tutaj na myśli, między innymi utarty już schemat, polegający na przeprowadzce do nowego miejsca, oraz nieco trywialne szczegóły - chłód ciała Colina ( przypominam, że Edward Cullen, także mógł poszczycić się lodowatą skórą) fakt, że Blackburn jest swego rodzaju wegetarianinem, podobnie jak Edward - nie będę się zagłębiać w szczegóły, bo myślę, że popsułabym wielu osobom czytanie książki i szansę samodzielnego zapoznania się z historią.

Niestety, "Pożeracz Snów" zdecydowanie nie jest wyciskaczem łez, na który po cichu liczyłam. Dla mnie to była mało wzruszająca historia, jeśli patrzeć na nią z punktu widzenia, osoby oczekującej romansu. Nie jest to miłość chwytająca za serce, poruszające są za to emocje bohaterów, a najbardziej chyba fragmenty złożone ze snów Elisabeth. To istne arcydzieło i do tych fragmentów będę wracać niejednokrotnie, bo chociaż brak w nich wzniosłych słów i wyszukanych zwrotów, to niezaprzeczalnie ujmują Czytelnika swoją magią i prostotą. Książkę, momentami czyta się z dozą melancholii i spokojem, innym razem nie nadąża się z przewracaniem kartek. To wszystko sprawia, że "Pożeracz..." jest zbyt przewrotny i niecodzienny, byśmy mogli o nim zapomnieć zaraz po skończeniu lektury. Pożre nasze dusze i pochłonie myśli w całości. I warto jeszcze uważać, bo... mogą zostać pożarte także sny. 

Końcowa Ocena: 9/10.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak Emotikon,za co serdecznie dziękuję.
          

16 komentarzy:

  1. Książkę mam w planach:). Urzekła mnie na początku okładka a kolejne pozytywne recenzje tylko potwierdzają, że muszę przeczytać:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam, mimo minusów, które wymieniłaś, bo tematyka oniryczna fascynuje mnie już od dłuższego czasu - może dlatego, że sny uważam za fascynujące odbicie naszej podświadomości i sama zwykle śnię dość ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie ta powieść jest niesamowita, ani trochę nie przypomina mi Zmierzchu, ma świetną i nietuzinkową fabułę, która wciąga w świat wyobraźni i snu prawie że paranoicznego. Super powieść i naprawdę polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze to wszyscy tak zachwalacie tę książkę, a mnie jak na razie ona się po prostu nie podoba i mnie nudzi, jednak jeszcze jej nie skończyłam i mam nadzieję, że się poprawi

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam wiele recenzji o tej powieści i przemawia do mnie ta tematyka. Jednak boję się, iż kolejny raz zrażę się do podobnych książek. Już kiedyś miałam dosyć fantastyki, po tym, gdy na półkach zalegały same opowiastki o wampirach. Mimo wszystko dodam tę pozycję do; "przeczytać w razie wolnego czasu".

    Pozdrawiam,
    Darcy.

    OdpowiedzUsuń
  6. mam zamiar przeczytać (:
    wydaje się bardzo fajna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłam w czasie sesji i po dziś dzień nie dokończyłam...Muszę koniecznie się za nią ponownie zabrać, choć nie zadowala mnie przedstawiony tam wątek snów. Ale zobaczymy gdy doczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czeka na mnie na półce i już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Same pozytywne recenzje czytałam o tej książce... ;p Więc muszę ją przeczytać. Po prostu muszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszałam już tyle dobrych opinii o tej książce, że aż trudno mi uwierzyć, że sama jej jeszcze nie czytałam ;) Od dawna na mojej liście i wiem, ze w kocu po nia musze sięgnąć! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mimo wielu pozytywnych recenzji, ta książka nie do końca do mnie przemawia... Niby coś w sobie ma, ale na tyle chwytliwego, bym chciała od razu po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię książki dotyczące tematyki snów, ale ta niezbyt do mnie przemawia. Już samo porównanie, które zamieściłaś w recenzji, do słynnego "Zmierzchu" mnie odrzuciło. Nie lubiłam tej sagi, ale jeżeli będę miała ku temu sposobność, spróbuję przeczytać choć fragment "Pożeracza snów". Być może mi się spodoba.

    Pozdrawiam,
    Darcy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgodzę się, że "Pożeracz snów" nie wzrusza, ale mimo to, nadal jest piękną powieścią ;) Mam nadzieję, że kolejna część będzie równie ciekawa (a po cichu liczę na to, że nawet lepsza ;p).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam ją na liście, dłuuuuugiej liście:P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zachęcająca recenzja. Podobieństwa do "Zmierzchu" można znaleźć dosłownie w każdym paranormalu, dlatego ja już staram się na to nie zwracać uwagi. Nawet w "Spętanych przez Bogów" jest pewna rodzinka Delosów, którzy do bólu przypominają Cullenów. To co mnie najbardziej ciągnie do "Pożeracza" to ciekawa tematyka. Oczy by czytały, ale na razie moje kieszonkowe sięgnęło zera. Ale obiecuję sobie - na pewno kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  16. @Agnesja - ja sobie tak 'naobiecywałam' kupić całe mnóstwo pozycji. :P Rzeczywiście, "Zmierzch" zapoczątkował nowy nurt i w większości, Paranormale są pisane na jego podobieństwo, na jakiś utartych schematach, rzadko coś się wyłamuje. Ale sporo dzisiejszych Paranormali, zostało napisane przed 2005 rokiem ("Zmierzch") a zostały wydane teraz, więc w sumie to Twillight może być kopią niektórych dzieł. ;P

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...